Czterdzieści lat to całe moje dorosłe życie. Co można napisać na taki jubileusz? Na początek kilka oczywistości. Związek zawodowy, a tak naprawdę ruch, który rozpoczął się w sierpniu 1980 roku radykalnie zmienił Polskę, wstrząsnął Europą, wpłynął na losy świata. Trzeba to stale przypominać, ponieważ stale jest lansowana teza, że upadek komunizmu to zburzenie berlińskiego muru. Mur był rozebrany w październiku i w listopadzie 1990, kiedy my Polacy otrząsnęliśmy się po skutkach stanu wojennego, byliśmy po okrągłym stole, koncesjonowanych wyborach, powołaniu rządu Tadeusza Mazowieckiego i szykowaliśmy się do wyborów prezydenckich.
Zmian ustroju w Polsce i w innych krajach Europy środkowej i wschodniej w roku 1989 były możliwe, dzięki kilku okolicznościom, które dzisiaj możemy przyrównać do koniunktury politycznej z roku 1918. Co umożliwiło odzyskanie niepodległości przez państwo polskie:
- gospodarcze bankructwo gospodarki socjalistycznej,
- słabość Sowietów. Po klęsce w Afganistanie i przejęciu rządów przez Gorbaczowa światowe supermocarstwo zaczęło się rozpadać,
- wzrost siły Stanów Zjednoczonych, po ośmiu latach prezydentury Ronalda Reagana i jego twardej polityki walki z „imperium zła” (którą kontynuował George Bush),
- Niemcy zobaczyły szansę wchłonięcia NRD,
- ogromna determinacja zrzucenia socjalistycznego (komunistycznego) jarzma przez Polaków, którzy dokonali cudu samoorganizacji i samoograniczenia, a potem przeszli próbę ognia w czasie stanu wojennego,
- wsparcie ze strony Papieża Jana Pawła II.
Jan Paweł II obudził w nas Solidarność
Można spierać się co było ważniejsze i w jakiej kolejności trzeba uszeregować wymienione czynniki. Najważniejsze, że udało się. Razem z innymi narodami Europy środkowej i wschodniej „wybiliśmy się” na niepodległość.
Jak zawsze przy takich okazjach padają pytania: czy tak być musiało, czy można było to wszystko zrobić lepiej, pójść krok czy dwa dalej – pełniej zrealizować to, o co chodziło nam w Sierpniu 1980 roku. Odpowiedź jest oczywista – można było – i w tym miejscu łatwo przedłożyć długą listę błędów, zaniedbań i tego co należało zrobić lepiej. Takie ćwiczenie będzie ciekawe intelektualnie, ale zupełnie niepraktyczne.
Cóż bowiem z tego, że ktoś powie „a nie mówiłem”, skoro czasu się nie wróci, a dzisiaj przed nami stają zupełnie nowe wyzwania. Żyjemy w wolnym, dynamicznie rozwijającym się kraju. Wolności i rozwoju zazdroszczą nam inne narody.
Jak zagospodarujemy naszą wolność? To pole manewru, jakie mamy wynikające z naszego położenia geograficznego, powiązań międzynarodowych, gospodarczych, w których uczestniczymy? Udały nam się sprawy najważniejsze. Politycznie i gospodarczo twardo ulokowaliśmy się na Zachodzie w Unii Europejskiej, a w sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi – w NATO. Reszta to bieżące rozwiązywanie problemów. Tych prawdziwych, a omijanie tych wydumanych.
Solidarność jako ruch nauczyła nas, że wielkie reformy, wielkie zmiany społeczne, polityczne, gospodarcze można wykonywać, gdy przekona się do nich naród, społeczeństwo (właściwe proszę podkreślić). Wydaje się, że takie stwierdzenie to „oczywista oczywistość”. Jednak teraz, kiedy rząd Prawa i Sprawiedliwości realizuje w znacznym stopniu postulaty zgłaszane w sierpniu 1980 roku (jeżeli nie dosłownie to na pewno ich ducha), to oczywiście musiało dojść do konfliktów, napięć i podziałów. Interesy najbardziej wpływowych i uprzywilejowanych w III RP grup społecznych zostały naruszone. Ich gwałtowna, wspierana przez potężne, zarządzane przez zagraniczny kapitał media twardo domagają się powrotu do stanu sprzed rządów Prawa i Sprawiedliwości. Dla ludzi wywodzących się z Sierpnia i Solidarności powinno wydawać to się oczywiste.
Życie, jak to często bywa, przenosi ciekawe niespodzianki. Przy okazji 40 rocznicy powstania Solidarności. Grupa wywodzących się z Solidarności „olsztyńskich mędrców” wylewa po raz kolejny swoje żale, rozgoryczenie, frustracje, że Polska pogrąża w oparach demokracji. Rząd zły, opozycja nie lepsza, po prostu rozpacz. Na dodatek dziwią się, że nikt nie chce dać się wciągać w debaty, w których celem jest udowodnienie, że w Polska na naszych oczach zmierza do upadku. Choć trzeba przyznać, że „mędrcy” wiedzą jak temu zaradzić. Naszym krajem powinny rządzić elity. Będą to ludzie o wyjątkowych walorach, uczciwości, fachowości, bezinteresowności, bezgranicznie oddani służbie społeczeństwu i dobru wspólnemu. Na razie nie wiadomo gdzie mamy tych elit szukać i jak wyłaniać. Wobec tego nie podają nazwisk. Natomiast pewne jest, że wszelkimi sposobami i to natychmiast trzeba odsunąć tych, którzy teraz zajmują się polityką (w pierwszej kolejności z PiS). W ich ocenie są źli, skorumpowani, nieudolni, tworzą konflikty i kłótnie. Najlepiej bez żadnej zabawy w demokrację i nie daj Boże wyborów.
Nowe elity muszą dostać po prostu możliwości działania, wtedy się ujawnią.
„Mędrcy olsztyńscy” mają ogromne ambicje projektowania rzeczywistości. Budują teoretyczne, idealne modele życia społecznego. Są pewni, że odkryli mechanizmy rozwiązywania problemów, które zatrzymają postępujący rozkład i degenerację chorej demokracji. Przygotowali projekt nowej konstytucji (nikt jednak nie chce i nim dyskutować). Są przekonani, że mają prawo oceniać i wydawać wyroki o politykach i polityce jednocześnie nie ponosząc odpowiedzialności i unikając weryfikacji przez wyborców (czyli tych, dla których dobra ponoć działają). Ich mądrość jest jednak na tyle sprawdzona, ugruntowana i niepodważalna, że żadnej weryfikacji nie potrzebują.
Piękne, wielkie projekty zreformowania Polski i świata muszą zyskać poparcie tych, którym czas wypełnia dbanie o chleb codzienny i zapewnienie godnego bytu swoim najbliższym. Nie chodzą oni na seminaria z zarządzania światem.
Solidarność dlatego wygrała, ponieważ potrafiła najważniejsze problemy społeczne odczytać i dać na nie rozwiązanie. Przypomniała że władza pochodzi od Ludu.
Co osobiście zawdzięczam Solidarności – dobre, ciekawe, twórcze życie.
Jerzy Szmit