Stowarzyszenie Helper za publiczne pieniądze prowadziło ośrodki pomocy dla osób starszych. Teraz prokuratura zarzuca Tomaszowi Kaczmarkowi, jego dyrektorowi i prezesowi, udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przywłaszczenie wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami około 10 mln zł, oszustwa w związku z nienależnym przyznaniem ponad 39 mln zł dotacji oraz pranie brudnych pieniędzy. W sprawie podejrzanych jest już około 40 osób.
Tomasz Kaczmarek, bardziej znany jako agent Tomek, w przeszłości wielokrotnie bywał głównym bohaterem głośnych afer. Choć jeszcze kilka lat temu był posłem Prawa i Sprawiedliwości, to ostatecznie został usunięty ze środowiska politycznego partii w związku ze swoim kontrowersyjnym zachowaniem. Następnie sam zrzekł się mandatu poselskiego.
Obecnie agent Tomek oraz jego żona Katarzyna są podejrzanymi w sprawie działalności stowarzyszenia Helper, którego Kaczmarkowie byli szefami. Organizacja prowadziła za publiczne pieniądze ośrodki pomocy dla osób starszych w województwie warmińsko-mazurskim. Okazało się, że ośrodki korzystały z usług firm związanych z Kaczmarkiem i jego żoną Katarzyną. Kaczmarkowie są podejrzani m.in. o udział w zorganizowanej grupie przestępczej, pranie brudnych pieniędzy i oszustwa.
Początki
Europejskie Centrum Wsparcia Społecznego Helper powstało 18 lutego 2010 roku. Prowadziło domy pomocy społecznej w Olsztynie, Marcinkowie, Prejłowie, Jedwabnie i Reszlu. Pieniądze, dzięki którym działało stowarzyszenie, pochodziły od państwa. Wojewodowie przekazują bowiem dotacje samorządom, które następnie rozdysponowują środki w ramach organizowanych konkursów dla podmiotów, zgłaszających oferty świadczenia usług pomocy potrzebującym. Przez kilka lat w wymienionych gminach konkursy te wygrywał Helper, dzięki czemu stowarzyszenie otrzymywało miliony złotych na swoją działalność.
W 2013 roku w otoczeniu Tomasza Kaczmarka znalazła się Katarzyna Sztylc, która następnie została jego żoną. To przyszła żona agenta Tomka początkowo działała w Helperze, jednak później sam Kaczmarek został jego szefem. W kolejnych latach małżeństwo Kaczmarków zarządzało stowarzyszeniem.
Nieprawidłowości i obojętność władz
W marcu 2015 roku Urząd Kontroli Skarbowej w Olsztynie zdobył informacje o nieprawidłowościach w wykorzystaniu dotacji przez stowarzyszenie Helper. Urząd skierował notę w tej sprawie do ówczesnego wojewody Mariana Podziewskiego z PSL, który jednak nie podjął żadnych działań wobec stowarzyszenia, kontynuując przyznawanie Helperowi środków z budżetu państwa. Jak się dowiedzieliśmy, w nocie wskazano m.in. na podejrzenie wyłudzenia dotacji budżetowych. W piśmie zwrócono również uwagę na nietypowo wysokie dochody m.in. Katarzyny Kaczmarek, która otrzymywała wynagrodzenie ze środowiskowego domu samopomocy w Olsztynie, wówczas prowadzonego przez Helper.
Choć wyniki kontroli UKS jasno wskazywały potrzebę przyjrzenia się działalności stowarzyszenia, w 2015 roku urząd wojewody Podziewskiego podjął decyzje o uruchomieniu kolejnych placówek, które później były prowadzone przez Helper. Przyznano bowiem ponad mln zł na utworzenie w Marcinkowie środowiskowego domu samopomocy, choć w tej samej miejscowości funkcjonował wówczas podobny ośrodek dla 60 osób, który był prowadzony przez stowarzyszenie. Przekazano także ponad trzy i pół mln zł na uruchomienie drugiego ośrodka w Reszlu oraz prawie 1,5 mln zł na otwarcie kolejnego domu samopomocy w Olsztynie. Co ciekawe, pod koniec 2015 roku budynek, w którym miał się mieścić ośrodek należący do gminy Olsztyn, został sprzedany Kaczmarkom.
W latach 2012–2014 stowarzyszenie Helper otrzymało 30 mln zł dotacji. Wątpliwości dotyczyły wydania 12 mln zł. Śledczy twierdzili, że mogło dochodzić m.in. do zawyżania kosztorysów prac remontowych. Prokuratura zainteresowała się niewielką firmą budowlaną Henryka C. z Bartoszyc. Przedsiębiorca dostawał od Helpera zlecenia na remonty i wyposażenie ośrodków w latach 2012–2013. Kontrolerzy skarbowi stwierdzili, że pieniądze, które za wykonaną pracę otrzymywała firma Henryka C., trafiały następnie m.in. na prywatne konta szefowej Helpera.
Jak się okazało, kontrola dokonana przez wojewodę przed rokiem 2015 ograniczała się głównie do sprawdzania warunków formalnych. Co więcej, sprawozdania przygotowywane przez Helper dla gmin były przez nie przekazywane bez weryfikacji do urzędu wojewódzkiego, w efekcie czego Katarzyna Kaczmarek później broniła się, podkreślając, że wcześniejsze kontrole nie wykazały nieprawidłowości.
Helper pod lupą państwa
Po zwycięstwie PiS w wyborach parlamentarnych w 2015 roku nowym wojewodą warmińsko-mazurskim został Artur Chojecki, który na początku 2016 roku polecił swoim urzędnikom, aby dokładniej przyjrzeli się działalności środowiskowych domów samopomocy. Wojewoda wstrzymał również przekazywanie pieniędzy Helperowi na tworzenie nowych ośrodków i remonty dotychczas działających. Zapadła także decyzja o przygotowaniu kompleksowego planu kontroli i niezwłocznego jej przeprowadzenia. Z kolei Urząd Kontroli Skarbowej w Olsztynie wszczął śledztwo w październiku 2016 roku. Dotyczyło ono wykorzystania niezgodnie z przeznaczeniem dotacji w łącznej kwocie 32 mln zł oraz nienależnego pobrania dotacji w łącznej kwocie 7,5 mln zł przyznanych Helperowi.
Od 13 lutego 2017 roku do 31 maja 2017 roku trwały kontrole Urzędu Wojewódzkiego przeprowadzone w pięciu domach samopomocy Helpera. Kontrola wojewody potwierdziła wcześniejsze doniesienia o bardzo wysokich wynagrodzeniach kadry kierowniczej. – Chodzi o panią K. Kaczmarek, pana T. Kaczmarka i panią M. Hajdukiewicz. Te osoby były zatrudnione w każdym z domów na 1/6 – 1/5 etatu, otrzymując wynagrodzenie około 6–7 tys. złotych – informują urzędnicy wojewody warmińsko-mazurskiego. Wątpliwości wzbudziło również przeznaczenie środków z dotacji. – Zakup odzieży firmowej i kosztownej, w tym narciarskiej dla uczestników ŚDS, zakup artykułów kryształowych, kosmetyków markowych jako upominki świąteczne dla pracowników, zakup deskorolek dwukołowych, drona, usługi detektywistyczne, zakup kamer 8 szt. – wymieniają urzędnicy. Co ciekawe, z zaskakujących zakupów próbował wytłumaczyć się Tomasz Kaczmarek, który twierdził, że zakupione przedmioty służyły do rozwijania zainteresowań podopiecznych. Jego żona Katarzyna mówiła z kolei w wywiadzie dla Onet.pl, że zakupów tych dokonywały inne osoby ze stowarzyszenia, a ich decyzje były „pomyłkami”.
Kontrole wykazały również, że w ośrodkach znajdowała się przeterminowana żywność, brakowało kadr do przeprowadzania zajęć z podopiecznymi, a w pomieszczeniach panowała niska temperatura. Co więcej, pracownicy ośrodka w Jedwabnie nie wpuścili do budynku kontrolerów z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, którzy chcieli sprawdzić działanie placówki. W domu samopomocy w Reszlu miało natomiast dochodzić do zastraszania osób, które przekazywały policji informacje o nieprawidłowościach w placówce. Pracownicy ośrodków Helpera utrudniali również przeprowadzenie kontroli przez urzędników, m.in. odmawiając składania wyjaśnień i zabraniając prowadzenia rozmów z podopiecznymi. W olsztyńskiej placówce pojawiły się nawet groźby użycia „przymusu obywatelskiego” wobec kontrolerów.
Ustalenia, które wskazywały na liczne nieprawidłowości, skłoniły wojewodę Chojeckiego do wystosowania prośby do gmin o zerwanie współpracy ze stowarzyszeniem. Prośby okazały się jednak bezskuteczne, czego wynikiem było cofnięcie dotacji, co zmusiło gminy do rozwiązania umów z Helperem i rozpisania nowych konkursów. Dodatkowo wydano decyzje o konieczności zwrotu dotacji przez gminy Olsztyn, Reszel, Jedwabno i Purda. Gminom pozostała natomiast możliwość odzyskania pieniędzy od Helpera na drodze cywilnej.
Kiedy gminy rozwiązały umowy z Helperem, Kaczmarkowie wywieźli z ośrodków sprzęt zakupiony za pieniądze z dotacji. Według prokuratorów, którzy zajmują się sprawą, z umów zawartych pomiędzy gminami a stowarzyszeniem wynika, iż rzeczy zabrane przez Helpera były jego własnością, choć zostały zakupione za pieniądze publiczne. Jedynym zastrzeżeniem było wyłączenie możliwości zbycia tych rzeczy przez 5 lat od momentu zakupu.
Lament podejrzanych
Kaczmarek i jego żona w końcu usłyszeli zarzuty, które postawiła im Prokuratura Regionalna w Białymstoku. Śledczy zarzucają byłemu szefowi Helpera m.in. udział w zorganizowanej grupie przestępczej, przywłaszczenie mienia znacznej wartości i pranie brudnych pieniędzy. Były policjant został aresztowany, jednak Sąd Okręgowy w Białymstoku postanowił, że podejrzany wyjdzie na wolność, jeśli do końca kwietnia wpłaci 500 tys. zł poręczenia majątkowego. Katarzyna rozpoczęła więc zbiórkę pieniędzy na portalu pomagam.pl. Podejrzana o przestępstwa żona agenta Tomka deklaruje, że jeśli nie uda się zgromadzić całej sumy, to pieniądze zostaną przekazane na rzecz rehabilitacji pacjentów Instytutu Neurorehabilitacji Animus w Olsztynie. Co ciekawe, podmiot ten jest firmą należącą do Tomasza Kaczmarka, która oferuje m.in. rehabilitację neurologiczną, a także wynajem sprzętu rehabilitacyjno-pielęgnacyjnego. Jak wskazywał olsztyński miesięcznik „Debata”, sprzęt, który zniknął z ośrodków Helpera, najprawdopodobniej znajduje się w hotelu „Salwator”, który również należy do byłego agenta Tomka. Co więcej, Animus oraz hotel mieszczą się pod wspólnym adresem przy ul. Gietkowskiej 5 w Olsztynie.
Zarzuty postawiono również samorządowcom z gmin, w których działał Helper. Szczególnie oburzony zarzutami był prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz, który w przeszłości był związany z PO, SLD i PSL. Grzymowicz, który usłyszał zarzut niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę interesu publicznego, w czasach PRL był również członkiem PZPR, a dziś jest nazywany przez lokalnych polityków liderem olsztyńskiej „totalnej opozycji”. Prezydent Olsztyna wydał oświadczenie, w którym odniósł się do działań prokuratury. „Jestem w najwyższym stopniu zbulwersowany i zdziwiony faktem skierowania pod moim adresem zarzutów w sprawie, w której nie mam sobie nic do zarzucenia, a wręcz przeciwnie, to ja i kierowany przeze mnie urząd jesteśmy ofiarami przestępstwa!” – napisał Grzymowicz.
Ojcowie chrzestni Helpera
Byli szefowie Helpera uważają jednak, że są niewinni, a cała sprawa jest wynikiem nagonki zorganizowanej przez Macieja Wąsika, sekretarza Kolegium do Spraw Służb Specjalnych oraz Mariusza Kamińskiego, ministra spraw wewnętrznych, którzy w przeszłości byli przełożonymi agenta Tomka. Środowisko PiS nie było wówczas jednomyślne w ocenie jego działań. Jeszcze kilka lat temu agenta Tomka i jego żonę popierała posłanka PiS Iwona Arent. Konsekwentnym przeciwnikiem jest natomiast obecny szef olsztyńskich struktur PiS Jerzy Szmit. – U pani Kaczmarek zawsze było widać, że wykorzystując swoją pozycję polityczną, próbowała robić własne interesy. I właśnie na tym polu doszło do konfliktu pomiędzy mną a panią Katarzyną – mówi „Gazecie Polskiej” Jerzy Szmit, który kilkanaście lat temu nie zgodził się, aby obecna żona agenta Tomka znalazła się na liście PiS, choć silnie o to zabiegała. – Wiedziałem, że nie potrafi oddzielić polityki od biznesu. Mówiąc bardziej obrazowo, jestem przekonany, że gdyby została radną, to po dwóch tygodniach wiedziałaby, gdzie można znaleźć jakiekolwiek pieniądze w ratuszu, a dalszą część kadencji wykorzystałaby do tego, by uszczknąć coś dla siebie. Byłem przekonany, że jeśli stanie przed dylematem wybrania albo lojalności politycznej, albo interesu osobistego, wybierze interes własny – mówi szef olsztyńskich struktur PiS.
Większość mediów, które dotychczas przyglądały się interesom Tomasza i Katarzyny, skupiała się przede wszystkim na konflikcie w Prawie i Sprawiedliwości, który zaistniał w związku z działalnością szefów Helpera. Nie ma jednak wątpliwości, że działalność stowarzyszenia Helper promowało wielu polityków innych opcji. Osobą, która nie kryła się z poparciem dla organizacji, był ówczesny wojewoda warmińsko-mazurski Marian Podziewski z PSL.
Człowiekiem szczególnie wspierającym Helpera był natomiast prof. Ryszard Górecki, wówczas senator PO i rektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Górecki zajmował najważniejsze miejsce na gali jubileuszu 5-lecia Helpera. Co ciekawe, wydarzenie zostało zorganizowane w Centrum Konferencyjnym UWM. Co więcej, kilka lat temu Najwyższa Izba Kontroli, której szefem był wówczas Krzysztof Kwiatkowski związany z PO, przeprowadzała na Warmii i Mazurach kontrole środowiskowych domów samopomocy. Jednak z niewyjaśnionych powodów ominęły one placówki zarządzane przez Helpera, choć w tamtym czasie pojawiały się już pierwsze doniesienia o nieprawidłowościach.
Postępowania toczą się również wobec samorządowców z gmin, w których działał Helper, jednak nie byli oni związani z PiS. Zarzuty postawiono m.in. wspomnianemu prezydentowi Olsztyna, wójtowi Purdy z SLD, burmistrzowi Reszla z PSL, wójtowi Jedwabna również z PSL. Jerzy Szmit z PiS podkreśla natomiast, że szerokie wpływy żony Tomasza Kaczmarka wyniknęły m.in. z jej przebiegłości. – Nie dziwię się, że było wielu takich, którzy dali się nabrać. Potrafi zrobić doskonałe wrażenie na ludziach. To bardzo utalentowana osoba, jednak na ogół wszystko się zmieniało, gdy przychodziło poznać drugą stronę jej charakteru – mówi szef olsztyńskich struktur PiS. Postępowania w sprawie Helpera wciąż się toczą. Urząd Celno-Skarbowy zakwestionował prawie 63 mln zł dotacji, które w sumie otrzymało stowarzyszenie.
Hubert Kowalski, Gazeta Polska