Piotr Grzymowicz prze, ile sił do wielkiej polityki. Nie starcza mu już fotel prezydenta wojewódzkiego miasta – teraz chce być liderem grupy miast, samorządów które wzywa do zwierania szeregów w związku „z obecnymi działaniami rządu PiS”. Tym razem Grzymowicz mierzy do tarczy, na której znalazł się Polski Ład, czyli program reform zmierzający do wyrównania poziomu życia Polaków z poziomem życia mieszkańców Europy Zachodniej.
Reforma zapowiadana przez rząd Zjednoczonej Prawicy jest dosyć prosta i przejrzysta. Jednak zawsze przed zbudowaniem frontu walki z czymkolwiek warto posprzątać swój ogródek, czego Piotr Grzymowicz uporczywie zrobić nie chce.
Mechanizmy, po które sięga „Polski Ład” też nie są odkryciem obecnego obozu rządzącego, ale znanymi od dawna prawami ekonomii, z których skorzystanie nie było na rękę poprzednim rządom.
Program ów zakłada zwiększenie wydatków na służbę zdrowia do 7 proc. PKB, obniżkę podatków dla 18 mln Polaków (kwota wolna od podatku ma wynosić do 30 tys. zł i podniesienie II progu podatkowego z 85,5 tys. zł do 120 tys. zł) i podwyższenie ich dla najlepiej uposażonych, emeryturę bez podatku do 2500 zł, inwestycje, które wygenerują 500 tys. nowych miejsc pracy, mieszkania z wkładem własnym gwarantowanym przez państwo i domy do 70 mkw. możliwe do wybudowania bez formalności.
Ta niebezpieczna reforma
Uważna lektura zapowiadanych zmian pokazuje również, że na „Polskim Ładzie” zyskają samorządy gmin i miast rozwijających się w Polsce najlepiej – kryterium nie jest tu polityczny skład zarządów i rad gmin, a wyłącznie ich wieloletnia skuteczność. Skuteczność, której w Olsztynie zabrakło i tak naprawdę chyba nigdy jej nie było. Prawdę mówiąc rozwój Olsztyna – a można to oceniać z perspektywy dowolnego rozwijającego się samorządu w Polsce – jest wyłącznie iluzoryczny. Tramwaje jeżdżą nad Łyną wyłącznie dlatego, że ich budowę wspierała Unia Europejska. Nic poza nimi nie zmieniło się w Olsztynie na tyle, żeby ludziom żyło się lepiej a perspektywy życia w mieście diametralnie się zmieniły.
Prawdę mówiąc, gdyby nie Uniwersytet Warmińsko-Mazurski i wliczanie studentów tej uczelni do populacji mieszkańców miasta, w Olsztynie dość łatwo byłoby zauważyć zbliżającą się katastrofę demograficzną. Ludzie młodzi w dużej części z miasta wyjeżdżają. To kwestia nie tylko wyższych zarobków, ale przede wszystkim daleko bogatszych możliwości rozwojowych.
Niechęć Piotra Grzymowicza do „Polskiego Ładu” da się właściwie uzasadnić tylko jednym zapisem – rezygnacją z pozwoleń na budowę wydawanych przez ratusz wszystkim, którzy chcieliby wybudować swój własny, niewielki domek.
Nie jest tajemnicą, że pozwolenia na budowę były (i wciąż są) w Olsztynie obszarem, który – delikatnie mówiąc – wymagał gruntownych zmian. Niejasne kryteria (inżynier od budowlanki doskonale o tym wie) prędzej, czy później narażały petenta na kontakt z olsztyńskimi inspektorami, którzy z sobie tylko wiadomych powodów jednym zbudowanie domu umożliwiali bez problemu, innym zaś utrudniali ile wlezie.
Dzisiaj Grzymowicz wzywa do otwartego buntu warmińsko-mazurskie samorządy. Spotkanie samorządowców zorganizowało Stowarzyszenie „Tak! Samorządy Dla Polski” pod przewodnictwem Jacka Karnowskiego, prezydenta Sopotu. Karnowskiemu też nie podobają się zapowiadane reformy w podatkach i pozwoleniach na budowę.
Jacek Karnowski również nie lubi się z obecną władzą. Dlaczego? Przez wiele lat toczyło się przeciwko niemu postępowanie w sprawie czterech przestępstw korupcyjnych i urzędniczych (m.in. dotyczący rzekomego żądania korzyści majątkowej w postaci dwóch mieszkań). I gdyby nie „wolne sądy” pewnie dzisiaj nie miałby co marzyć o karierze samorządowca. Sąd Rejonowy w Sopocie umorzył postępowanie co do trzech czynów. W październiku 2015 Jacek Karnowski został przez Sąd Rejonowy w Sopocie w I instancji uniewinniony od popełnienia większości zarzucanych mu czynów, jednocześnie postępowanie o czyn polegający na poświadczeniu nieprawdy zostało warunkowo umorzone. W październiku 2016 decyzję tę utrzymał w mocy Sąd Okręgowy w Gdańsku. W styczniu 2018 Sąd Najwyższy za bezzasadną uznał kasację prokuratora od tego wyroku. Karnowski stał się jednocześnie gorącym orędownikiem „wolnych sądów” i Konstytucji od zawsze głośno wspierając akcje Platformy Obywatelskiej, KOD-u i Strajku Kobiet, czegokolwiek by nie dotyczyły – dopóki były antyrządowe.
Manager potrzebny od zaraz
– Polska samorządowa zmienia się na naszych oczach, dlatego wspólna wymiana doświadczeń, omawianie problemów i poszukiwanie rozwiązań jest dla nas niezwykle ważne – mówił na sobotnim spotkaniu Grzymowicz. I dalej: – Obecne działania rządu PiS i te planowane zmuszają nas do zwierania szeregów, wzmacniania jedności i wypracowania wspólnych stanowisk w kluczowych sprawach dla dalszej egzystencji naszych gmin.
Wsparciem dla imprezy samorządowej miała być zorganizowana przez lokalnych działaczy Komitetu Obrony Demokracji (tak – KOD podobno jeszcze istnieje) na Starym Mieście „Debata o wolności”. Gdyby nie rodziny (tylko najbliższe) i kilku turystów frekwencji w debacie skompromitowanego KOD-u nie byłoby żadnej. Ot, trzech działaczy dyskutowało sobie na temat tego, jak upadał komunizm i jak to dzisiaj jest źle – bez żadnego zainteresowania ze strony mieszkańców.
Czas, kiedy Olsztyniakom można było mydlić oczy pięknymi słowami odchodzi bezpowrotnie i chyba już nie da się cofnąć. Zmiana pokoleniowa, która następuje nad Łyną coraz częściej podobne debaty kończy pytaniami o konkrety – pytaniami, na które obecny prezydent miasta, podobnie jak działacze i miłośnicy KOD-u odpowiedzieć nie potrafią.
Czy to zapowiedź fundamentalnej zmiany olsztyńskiego paradygmatu i odstawienia na boczny tor wszelkiej maści działaczy PZPR, którzy pomimo zmian z 1989 roku wyjątkowo mocno trzymali się w Olsztynie? Być może kolejny samorząd będzie się składał z prawdziwych managerów, którzy – niczym zarządy w spółkach akcyjnych – będą się ze swoich słusznych i niesłusznych decyzji tłumaczyć radom nadzorczym i akcjonariuszom, czyli obywatelom miasta, wcześniej zarządzając miastem, niczym nowoczesnym przedsiębiorstwem nastawionym na rozwój i zyski. Skończą się wówczas utyskiwania, zaś spotkania i debaty samorządowców nie będą się skupiać na polityce, a zaczną na osiąganiu sukcesów. W takim samorządzie nie będzie jednak miejsca ani dla Piotra Grzymowicza, ani dla działaczy i sympatyków KOD-u.
Paweł Pietkun