Ekolodzy zablokowali budowę drogi S16 z powodu siedliska żółwia błotnego, protestują przeciwko parkom rozrywki, ale milczą w obliczu gigantycznej inwestycji Lidla w Gietrzwałdzie, która zagraża przyrodzie i zdrowiu ludzi. Czy naprawdę wolą, aby miejsce znane z objawień Maryi tonęło w odpadach, ignorując zagrożenia dla mieszkańców?
O działalności ekologów krążą legendy. Jedni widzą w nich obrońców przyrody, inni „eko-terrorystów”, gotowych stanąć na drodze każdej inwestycji w imię ochrony natury. Na Warmii i Mazurach ich działalność nie przynosi chluby. Gdy na trasie budowy drogi ekspresowej S16, mającej połączyć Mrągowo z Ełkiem, pojawił się żółw błotny, ekolodzy nie wahali się wstrzymać całej inwestycji.
Droga miała być kręgosłupem komunikacyjnym regionu, ale siedlisko rzadkiego żółwia okazało się wystarczającym powodem do zablokowania prac. Nie tylko wywołało to frustrację wśród lokalnych mieszkańców, ale również naraziło region na dalszą izolację komunikacyjną.
Podobnie, gdy w Łutynówku pod Olsztynkiem zapowiedziano budowę parku rozrywki, ekolodzy stawili się tłumnie, by walczyć o każdy krzak, każdy metr ziemi. I co? Kiedy w Gietrzwałdzie, na terenie zaledwie kilkaset metrów od znanego Sanktuarium Maryjnego, planowane jest ogromne centrum dystrybucyjne Lidla, które przekształci krajobraz Warmii, nagle panuje głucha cisza.
Mieszkańcy Gietrzwałdu i przeciwnicy inwestycji nie kryją oburzenia. To ma być centrum dystrybucyjne na powierzchni 41 hektarów – obszar wielkości całej wsi. Gigantyczne hale i magazyny będą nie tylko przechowywać produkty, ale także składować odpady, w tym te niebezpieczne: rtęć, freon, kwasy akumulatorowe.
Skala planowanej makroniwelacji jest ogromna – przesunięcie tysięcy ton ziemi na wysokość 21 metrów, co równa się zbudowaniu małego wieżowca. To nie jest zwykła inwestycja – to operacja na otwartym sercu krajobrazu Warmii, która zmieni jego charakter na zawsze.
Czy Gietrzwałd nie zasługuje na ochronę? Czy miejsce, które przyciąga tysiące pielgrzymów każdego roku, nie jest warte uwagi ekologów? Czy naprawdę wolą, żeby ta historyczna wieś, znana z objawień Matki Bożej, tonęła w śmieciach? Nie ma znaczenia, że wraz z odpadami mogą tonąć także ludzie, zwierzęta, cała przyroda?
Może problemem jest lewicowy charakter większości organizacji skupiających ekologów? Może po ciuchu cieszą się, że tak blisko ważnego dla katolików miejsca będzie sterta trujących śmieci? A powodem jest to, że inwestycja jest realizowana przez dużą firmę, której trudniej przeciwstawić się niż lokalnym samorządowcom? A w końcu, może mają układ z Lidlem? Przecież do legend przechodzą domysły o płaceniu haraczy ekoterrorystom.
I co z tego, że centrum dystrybucyjne Lidla będzie miało gigantyczny wpływ na środowisko – nie tylko przez toksyczne odpady, ale także przez degradację wód gruntowych, które zostaną zatrute chemikaliami? A przecież rzeka Pasłęka, będąca częścią obszaru chronionego krajobrazu, zasługuje na to, by jej nie niszczyć.
Do tego dochodzi 150 tirów dziennie, które będą korkować lokalne drogi, nieprzystosowane do obsługi tak dużego ruchu. Ta przemiana nie dotyczy tylko krajobrazu – to przemiana społeczności, duchowości i przyrody Gietrzwałdu.
Wobec takich faktów mieszkańcy pytają – gdzie są teraz ci wszyscy ekolodzy, którzy walczyli z budową S16? Dlaczego nie protestują przeciwko inwestycji, która zamieni ich spokojną wieś w przemysłowe centrum pełne odpadów i ciężarówek? Czy ekolodzy bronią tylko tego, co przynosi im zysk, a ignorują prawdziwe zagrożenia, które mogą dotknąć setki ludzi?
Gietrzwałd to miejsce o wyjątkowym znaczeniu – nie tylko dla przyrody, ale także dla kultury i historii Warmii i całej Polski. To tutaj, w 1877 roku, miały miejsce objawienia Maryjne, które zmieniły duchowy krajobraz Polski. To miejsce, które w czasie zaborów było symbolem nadziei i duchowego odrodzenia Polaków. Dziś to samo miejsce ma zostać zniszczone przez inwestycję, która demoluje nie tylko krajobraz, ale i tożsamość Gietrzwałdu.
Marek Adam