Ten relikt komuny nareszcie zniknął z podolsztyńskich Kieźlin. Głaz Diernowa, który upamiętniał sowieckiego żołnierza, został zdemontowany i następnie zutylizowany. O głazie zrobiło się głośno, kiedy w lutym tego roku rosyjski ambasador złożył pod nim kwiaty.
O tym, że rosyjska propaganda z upodobaniem wykorzystuje pomniki do prowadzenia swojej imperialnej propagandy, dobrze wiadomo od bardzo dawna. Wszędzie tam, gdzie stanął but sowieckiego żołnierza, stawiane były monumenty, pomniki i upamiętnienia. Zawsze były nie tyle miejscem pamięci, ile symbolem dominacji i miejscem kultu zwycięskiej armii.
To dlatego pomniki tego typu już dawno zostały zlikwidowane w krajach bałtyckich. W Polsce, dzięki przepisom ustawy o dekomunizacji, która zakazuje ich obecności w przestrzeni publicznej, usunięto ich stanowczą większość. Jednym z ostatnich reliktów przeszłości, który nadal kłuje w oczy swoimi kłamstwami, jest Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej w Olsztynie i do niedawna Głaz Diernowa w Kieźlinach.
O ile symbol hańby Olsztyna, nazywany powszechnie „szubienicami” znalazł obrońcę w postaci prezydenta Olsztyna, o tyle Głaz Diernowa został zlikwidowany dzięki uchwale radnych z Gminy Dywity na terenie, której leżą Kieźliny.
A o istnieniu pomnika i potrzebie jego usunięcia przypomniał w lutym… rosyjski ambasador, który przyjechał w asyście kombatantów złożyć pod pomnikiem wieniec kwiatów. Wcześniej był w Pieniężnie, gdzie kwiaty złożył także w miejscu dawnego upamiętnienia kata Armii Krajowej, generała Czerniachowskiego.
Wizyta rosyjskiego ambasadora była ewidentną prowokacją, szczególnie w okresie krwawych walk obrońców Ukrainy z armią rosyjską. Jego wizycie towarzyszyły protesty okolicznych mieszkańców. W efekcie w Pieniężnie, w miejscu pomnika został postawiony Krzyż, a o likwidację Głazu Diernowa do radnych gminy zwrócili się okoliczni mieszkańcy.
Przypomnijmy, że Piotr Diernow był prawdziwą postacią, jednak co najmniej dyskusyjne są okoliczności jego bohaterskiej śmierci, którą do propagandy wykorzystywano w czasach PRLu. Według sowieckich źródeł miał on zginąć w ataku przez skuty lodem Wadąg na niemiecki bunkier. Po przejściu rzeki miał własnym ciałem zasłonić wylot ciężkiego karabinu maszynowego. Problem m.in. w tym, że w tej okolicy nie było takiego bunkra.
Na dodatek Piotr Diernow poległ 24 stycznia 1945 r. a nie 23 stycznia (taka data jest wyryta na pomniku) co stawia pod znakiem zapytania jego śmierć w miejscu usytuowania pamiątkowego kamienia. Został pochowany na skraju Dajtek, gdzie prawdopodobnie zginął, a nie nad Wadągiem.
To nie przeszkadzało komunistycznej propagandzie gloryfikować Armię Radziecką i jej żołnierza. W 1967 r. w miejscu wskazanym przez sowiecką propagandę odsłonięto głaz pamiątkowy. Tego samego roku imieniem bohatera nazwano szkołę podstawową i wmurowano na jej ścianie pamiątkową tablicę.
Imieniem Diernowa nazwano ulice w Olsztynie i sąsiadujących z miejscem wydarzenia wsiach. Powstał nawet szlak turystyczny jego imienia. Przy ustawionym nad samym brzegiem rzeki Wadąg głazie organizowano manifestacje gloryfikujące przyjaźń polsko-radziecką, a harcerze zaciągali honorowe warty.
Po przemianach ustrojowych w Polsce głaz i miejsce upamiętnienia Piotra Diernowa popadło w zapomnienie. Diernow zniknął z nazw ulic, szkól, szlaków turystycznych, a urzędnicy Gminy Dywity zainteresowali się głazem z zupełnie innych powodów niż za czasów komuny.
W 2018 roku, zaraz po wejściu w życie ustawy o dekomunizacji, toczyło się nawet postępowanie w sprawie usunięcia głazu. Nie zakończyło się jednak wówczas wydaniem decyzji nakazującej jego likwidację. W tamtym okresie uznano, że głazu nie obejmują przepisy ustawy, bo głaz był ulokowany na odludziu, poza granicami wsi, w miejscu trudno dostępnym i nieuczęszczanym, na zarośniętym terenie nabrzeżnym rzeki Wadąg. Teraz sytuację zmieniła wspomniana wizyta rosyjskiego ambasadora.
O likwidację pomnika do Urzędu Gminy zwrócili się okoliczni mieszkańcy. Przyjęcie uchwały o usunięciu upamiętnienia było wynikiem konsultacji zarówno z radnymi, mieszkańcami, jak i wojewodą warmińsko-mazurskich Arturem Chojeckim i prezesem Instytutu Pamięci Narodowej Karolem Nawrockim.
Obie opinie były jednoznaczne. W swoim piśmie prezes Instytutu Pamięci Narodowej podkreślił między innymi, że niedopuszczalne jest tolerowanie w przestrzeni publicznej niepodległego państwa polskiego obiektu propagandy totalitarnej.
Według historyków postać Diernowa była wykorzystywana przez propagandę, żeby zagłuszyć zbrodnie, których dokonali czerwonoarmiści, np. takie jak wymordowanie całego personelu szpitala psychiatrycznego w Kortowie, cywilnych uciekinierów na olsztyńskim PKP czy zabijanie duchownych broniących świątyń.
Przy okazji likwidacji Głazu Diernowa wraca pytanie o olsztyńskie „szubienice”. Tu sprawa stanęła w martwym punkcie. Co prawda Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie utrzymał w mocy nakaz usunięcia pomnika, który został wydany przez wojewodę warmińsko-mazurskiego, jednak Grzymowicz zapowiedział, że odwoła się od werdyktu sądu zaraz po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia wyroku. A tego już kolejny miesiąc nie ma.
Przypomnijmy. Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej do sierpnia 2022 roku był wpisany do rejestru zabytków, co chroniło go przed zastosowaniem ustawy o dekomunizacji. Z tego rejestru został usunięty. Prezydent Olsztyna zaskarża każde działanie zmierzające do likwidacji pomnika.
Marek Adam