Nasze publikacje o obrazoburczej sztuce wystawianej na scenie „Margines” w olsztyńskim Teatrze im. Stefana Jaracza doczekały się interwencji ze strony radnej wojewódzkiej, Bożeny Ulewicz. Radna, po obejrzeniu pseudo dzieła, podjęła sprawę na sesji sejmiku. Co usłyszała w odpowiedzi?
Bożena Ulewicz przeczytała nasze publikacje o tym, jak na deskach Teatru im. Stefana Jaracza obrażana jest pamięć jednej z wizjonerek, która miała objawienia w Gietrzwałdzie, oraz sama Matka Boża, z której artyści drwią w spektaklu „Nie smućcie się, ja zawsze będę z wami”. Te właśnie słowa Matka Boża skierowała podczas objawień w Gietrzwałdzie do dwóch młodych wizjonerek.
W naszej ocenie spektakl, który już w fazie prób twórcy zaprezentowali dziennikarzom, to bezczelny antykatolicki paszkwil. To tym bardziej bulwersujące, że teatr jest utrzymywany z dofinansowań Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a nadzór nad nim ma Urząd Marszałkowski.
Radna wojewódzka postanowiła sprawdzić, co dzieje się w teatrze. I jak poinformowała na swoim profilu na Facebooku, „poświęciła się”, kupiła bilety i wybrała się na opisywany przez nas spektakl. Trzeba zaznaczyć, że radna jest znana ze swojego zamiłowania do sztuki. Ma też wielu przyjaciół wśród artystów, szczególnie twórców sztuk wizualnych, więc jej opinia dla wielu jest zwyczajnie ważna.
Bożena Ulewicz po spektaklu na swoim profilu jako dowód, że naprawdę była na „inkryminowanej sztuce”, pokazała bilet do teatru i umieściła swoją recenzję spektaklu.
– I już na koniec dnia finalizuję sprawę teatru. Spektakl „Nie smućcie się…” etc. Dojechałam. Obejrzałam. Wynudziłam się. Nie piszę recenzji, bo szkoda czasu. Oczywiście nie sposób nie dostrzec prób dogryzienia katolikom w stylu „na ratlerka”. Jeśli teatr zamierza zainicjować świecką tradycję wynoszenia na ołtarze, proszę bardzo. Przydałby się jakiś cud, żeby z Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie zrobić dobry teatr. Amen – napisała radna.
Przypomnijmy. Pseudoartyści zaczęli od wyjazdu do Watykanu, gdzie na placu Świętego Piotra rozdawali przygotowane przez siebie obrazki z wizerunkiem Justyny Szafryńskiej, jednej z dwóch wizjonerek, której w Gietrzwałdzie blisko 150 lat temu objawiła się Matka Boża. Wizjonerka, po kilkunastu latach pobytu w zakonie, wystąpiła z niego i założyła rodzinę, a teraz stała się obiektem „teatralnego eksperymentu”.
Uczepili się jej, jak przysłowiowy „rzep psiego ogona”. Udawali, że prowadzą jej proces beatyfikacyjny. I ewidentnie właśnie z tym pomysłem wystawili sztukę w Teatrze im Stefana Jaracza, twierdząc przy tym, że to najwyższej próby dzieło sztuki katolickiej. Podsumowując w dwóch słowach: cyniczna drwina.
Jak twierdzi „Gazeta Wyborcza”, która umieściła pełną zachwytów recenzję „dzieła”, nie bez znaczenia dla jego „wielkości” jest fakt, że dyrektor teatru, który zgodził się na wystawienie sztuki, „jest wyoutowanym gejem i współtwórcą organizowanej razem z Fundacją Wiara i Tęcza kampanii Przekażmy sobie znak pokoju” (cytat za GW).
Nic dziwnego więc ze przez sporą część spektaklu po podłodze wiją się aktorki przebrane w zakonne stroje, a potem występuje „chór sześciu Matek Bożych” ubranych w prześcieradła i przystrojonych choinkowymi lampkami, nożami, obrazkami, mieczami i czym tylko się da. Jednym z rekwizytów, który dominuje na scenie, jest madejowe łoże, na którym klęczy wizjonerka.
Trzeba więc przyznać, że recenzja radnej była co najmniej powściągliwa i świadczy jedynie o jej wielkiej tolerancji dla przestrzeni, w której tworzona jest „sztuka”. Bożena Ulewicz sprawę poruszyła jednak nie tylko w socjal mediach, ale także na sesji sejmiku województwa.
– Gietrzwałd, Sanktuarium Maryjne, Objawienia Najświętszej Maryi Panny w Gietrzwałdzie, to ważne miejsce i szczególne wydarzenie w świadomości większości mieszkańców krainy zwanej, chyba nie bez przyczyny, Świętą Warmią. Dlatego rozumiem oburzenie osób, mocno związanych z tradycją Maryjną, tak bardzo ważną na Warmii, które uraził niefortunny spektakl olsztyńskiego teatru odnoszący się do Objawień Gietrzwałdzkich – napisała po sesji sejmiku na swoim profilu Bożena Ulewicz. – Na dzisiejszej sesji, kończącej aktualną kadencję, przekazałam opinię środowisk, których uczucia religijne zostały urażone formą i narracją teatralnego spektaklu – dodała.
Co usłyszała w odpowiedzi od przewodniczącej sejmiku? Została „zrugana”, że nie rozumie „wysokiej sztuki”.
– Czuję się zatem w obowiązku poinformować Państwa, że zdaniem radnej Hordejuk (aktualnie przewodniczącej Sejmiku z PO) komentującej ad hoc moją wypowiedź, nie znamy się drodzy Państwo na „wysokiej kulturze”. ……. Coś mi się wydaje, że albo termin „wysoka kultura” pomylił się radnej Hordejuk z wysokimi obcasami, albo w gruncie rzeczy zbyt mało od kultury wymaga i oczekuje – napisała.
Niestety, na stronach internetowych warmińsko-mazurskiego sejmiku województwa nadal nie jest dostępna relacja z ostatniej sesji, i nie możemy sprawdzić, co dokładnie powiedziała radna Hordejuk. Możemy tylko przypuszczać, że jeśli skłoniła do reakcji znaną z powściągliwości radną Bożeną Ulewicz, to musiało, ujmując to młodzieżowym językiem, „być grubo”.
Przypomnijmy jeszcze, że z plakatów promujących pełną pogardy dla katolików „sztukę” wystawianą w olsztyńskim teatrze, dowiadujemy się, że „dzieło” ma nie tylko patronat Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Marszałkowskiego. Jako sponsorzy spektaklu są wymienieni m.in.: Michelin i sieć sklepów Społem. A na koniec jeszcze jedno: kiedy plują nam w twarz, nie można udawać, że to tylko deszcz pada!
Marek Adam