Zacznę od oklepanego powiedzenia: kampania zaczyna się na drugi dzień po ogłoszeniu wyników wyborów. Warto sobie przypomnieć tę prawdę oceniając wyniki wyborów prezydenckich w Olsztynie. Został wybrany nowy prezydent Olsztyna na pięcioletnią kadencję. Sądząc po dotychczasowym przebiegu kariery zawodowej, a właściwie politycznej i całym kontekście społecznym tego wyboru nie ma co liczyć na korzystne i głębokie zmiany w sposobie kierowania olsztyńskimi sprawami. Dlatego już dzisiaj trzeba zastanawiać się i działać, aby była to pierwsza i ostatnia kadencja Roberta Szewczyka.
Diagnoza
Na początek fakty na temat zachowań wyborców. Porównajmy wybory tegoroczne z poprzednimi 2018 roku.
- Liczba mieszkańców Olsztyna uprawnionych do głosowania zmniejszyła się o 6,3% (tj. 8 283 osoby) – z 131 689 osób w roku 2018, do 123 405 w roku 2024. Tak gwałtowny spadek świadczy jednoznacznie: Olsztyn nie jest postrzegany jako atrakcyjne miejsce do życia.
Nie zmienią tego zaklęcia rządzących, że nie ma co się tym przejmować, bo taki jest ogólny trend (bo niby dlaczego w Rzeszowie przybywa?). - Szewczyk w pierwszej turze wygrał z Małkowskim różnicą 7 335 głosów, a w drugiej różnica wynosiła już tylko 3 555 głosów. Potraktujmy to jako pierwszy poważny sygnał, że rośnie potrzeba zmian w mieście.
- Spadła frekwencja. W 2018 roku zagłosowały 73 383 osoby (55,72% uprawniony), w 2024 już tylko 62 930 osób (50,99% uprawnionych). Drugi dzwonek ostrzegaczy! W Olsztynie szybko ubywa mieszkańców, a wśród tych, którzy zostają przybywa obojętnych i zniechęconych do udziału w wyborach. Nie głosują, bo widocznie w przedstawionych im propozycjach personalnych i programowych nie znajdują wiarygodnych ofert ani kandydatów. Ta grupa stanowi już połowę wyborców.
- Do drugiej tury wyborów przeszli: Małkowski i Szewczyk. Wybory tegoroczne były czwartą rozgrywką pomiędzy Małkowskim a Grzymowiczem (Robert Szewczyk był substytutem Grzymowicza polanym PO-owskim sosem). Zwycięstwo Szewczyka jest zwycięstwem Grzymowicza, bo ma on gwarancję, że nowy prezydent Olsztyna będzie kontynuował jego politykę i nie będzie dokonywał żadnych rozliczeń działalności swojego poprzednika.
- W pierwszej turze Małkowski dostał 13 315 głosów, Szewczyk 20 650, razem zebrali 33 965, co stanowi 53,97 % wszystkich oddanych głosów. W 2018 roku w pierwszej turze Małkowski otrzymał 24 756 głosów, Grzymowicz: 22 465, co stanowiło 64,44% oddanych głosów. To pokazuje, że bardzo topnieje grupa akceptujących taki układ władzy w Olsztynie. Radykalnie zmniejszyła się też liczba wyborców traktujących Małkowskiego jako pierwszy wybór.
- W drugiej turze w 2024 poszło do wyborów 42,58% uprawnionych do głosowania, z których 52,43% głosowało na Szewczyka. W roku 2018 w drugiej turze wzięło udział 48,02% uprawnionych, a Grzymowicz uzyskał 54,47% głosów.
- Zatem nowego Prezydenta Olsztyna Roberta Szewczyka w 2024 r. poparło 22,33% spośród wszystkich uprawnionych do głosowania. W 2018 roku w drugiej turze Grzymowicza poparło 26,16 % wyborców Dane pokazują, że wśród mieszkańców Olsztyna dojrzewa potrzeba zmian rządzącego układu władzy.
- Wyniki wyborów pokazują, że Czesław Jerzy Małkowski jest nadal uważany za najważniejszą, choć przecież zupełnie fałszywą alternatywę dla rządów Grzymowicza. Gwałtownie jednak spadła liczba wyborców głosujących na niego w pierwszej turze. W drugiej turze nadal przyciąga ludzi z różnych środowisk, głosujących często na zasadzie „byle nie Grzymowicz/Szewczyk”. Przy następnych wyborach będzie miał 79 lat. Czy będzie startował? Odpowiem: jeżeli będzie w stanie podpisać zgodę na kandydowanie to będzie kandydował.
- Bolesne zderzenie z olsztyńską demokracją przeżył Marcin Możdżonek. Zaproponował wyborcom model niepartyjnego, niezaangażowanego politycznie kandydata, otwartego na potrzeby mieszkańców, nieobciążonego powiązaniami. Przeprowadził długą, kosztowną, dobrą i forsowną kampanię wyborczą. Używał nowych metod dotarcia, wykorzystał tak miły w Olsztynie, swój osobisty potencjał byłego wysokiej klasy sportowca. Jednak słabą stroną okazała się jego oferta programowa i merytoryczna. To co przedstawiał ograniczało się powtarzania stwierdzeń, że „trzeba zrobić tak, żeby było dobrze”.
- Mit jakoby ludzie mają dość partii politycznych na szczeblu wyborczym po raz kolejny został obalony. Ci, którzy głosują, w ogromniej większości są zwolennikami takiej czy innej opcji politycznej i generalnie idą za wskazaniem partii, z którą aktualnie sympatyzują. Pewnie to dla wielu przykre, ale taka jest rzeczywistość.
Czego nie dostaniemy od Roberta Szewczyka?
- Szewczyk przesiedział spokojnie (to właściwe słowo) trzy kadencje w Radzie Miasta, a w ostatniej był nawet Przewodniczącym Rady. Niczym specjalnym się nie zaznaczył, a jego podstawowym zadaniem było dbanie o interes swojej partii (PO).
- Jego dotychczasowe doświadczenie zawodowe to praca w biurach poselskich, gabinetach politycznych. Od kilku lat pełnił funkcję dyrektora w Departamencie Koordynacji Promocji Urzędu Marszałkowskiego (niech czytelnicy sami ocenią czy województwo warmińsko-mazurskie jest dobrze promowane?).
- Czy będzie gotów zrozumieć, że ogromna większość Olsztynian wcale nie chce przekształcenia naszego miasta w kołchoz PO? Niestety przyznanie na ostatniej sesji Rady Miasta 100 tys. złotych na dofinansowanie z budżetu partyjnej imprezy Campus Polska świadczy, że taki plan będzie realizowany. Podobnie jak nadanie Stefanowi Brzozowskiemu tytułu honorowego obywatela Olsztyna, czy tolerowanie lewackich wybryków beztalencia i antykultury organizowanych w Miejskim Ośrodku Kultury przez dyrektora Sieniewicza.
- Trudno mieć nadzieję, że Szewczyk będzie chciał zmienić obowiązującą w Olsztynie mapę powiązań i interesów. Jej zręby i fundamenty zostały położone w latach czterdziestych i pięćdziesiątych. Potem były umacniane, a po 1989 zmodyfikowane i dostosowane do współczesnych realiów. Dalej trwają i mają się bardzo dobrze.
- Trzeba raczej spodziewać się, że w Olsztynie pod rządami Szewczyka będzie obowiązywał ten sam schemat jak za rządów PZPR. Tak samo jak wówczas o obsadzie stanowisk, awansach, pieniądzach, rozwoju karier zawodowych będzie decydowała Partia – teraz nazywana PO.
Jak za pięć lat dać Olsztynowi alternatywę wobec układu symbolizującego Grzymowicza, Szewczyka, Małkowskiego i czy tą alternatywą może być prawica?
- Następne wybory za pięć lat. W 2029 roku w Polsce będzie ponownie rządziła prawica. Kilka miesięcy popisów ośmiogwiazdkowej koalicji z Tuskiem na czele pokazuje, że ich ponowne rządy nie maja szans.
- Po drugie jestem przekonany, że w Olsztynie będą nasilały się oczekiwania na zmiany. Ukształtowany dziś lokalny monopol władzy z jednej opcji politycznej: Marszałek, Wojewoda, Prezydent zawsze buduje chore relacje. Te z kolei tworzą potrzebę zmian. Przypomnijmy, że w Olsztynie kilkanaście lat temu działało SLD-owskie trio Szatkowski, Ryński, Małkowski. Wydawało się, że mogą wszystko, a ich partia jest nie do ruszenia. A dziś Lewicy nie ma w Sejmiku, nie ma w Radzie Miasta Olsztyn, a ich kandydat na Prezydenta uzyskał najsłabszy wynik w stawce kandydatów.
- Jeżeli za pięć lat Prawica chciałaby przejąć w Olsztynie władzę to powinna zapytać siebie i wyborców: dlaczego ludzie mają na nas głosować?
- I tu wymagana jest solidna i ciężka praca na prawicy na kilku płaszczyznach: personalnej (kandydat na prezydenta), programowej i organizacyjnej.
- Kandydat (kandydatka) powinien być uzgodniony z możliwie szeroko pojętymi środowiskami prawicowymi i przez swoją osobę jednoczyć środowisko. Oczywiście przy uznaniu realiów i poszukiwaniu kandydata możliwego do zaakceptowania nie tylko przez twardy elektorat Prawicy.
- Termin ustalenia kandydata – bez zbędnej zwłoki. Przebijanie się do świadomości społecznej trwa długo. Dobitnie dowodzi tego przykład Marcina Możdżonka. Nawet dwa lata aktywności kampanijnej nie wystarczyło, aby w świadomości wyborców zaistniał jako właściwy wybór. Podtrzymywanie przez Prawicę praktyki wyłaniania kandydatów na ostatnia chwilę skazuje taką osobę na nieuchronną porażkę.
- Warunki, jakie musi spełniać kandydat:
- musi bardzo, bardzo chcieć zostać Prezydentem. Jeżeli kandyduje „bo mu kazali”, „bo chce się pokazać” albo sprawdzić, działa w chwilach wolnych od pracy, wypoczynku i innych ważniejszych zajęć, niech da sobie spokój. Wyborcy szansy nie dadzą;
- musi być motorem, prawdziwym liderem, nie liczącym godzin swojego osobistego zaangażowania. Jeżeli kandydatura na prezydenta ma stanowić przepustkę do Rady Miasta, również sukcesów nie wróżę;
- musi prosić i zabiegać o wsparcie. Jednym z jego najważniejszych zadań powinno być dbanie o jedność w swoim obozie. Również wśród najbliższych współpracowników. Jeżeli uzna, że pomoc i wsparcie po prostu mu się należą i kogoś z naturalnych sojuszników zlekceważy, zdeprecjonuje – sam pozbawi się szans. Podobnie, jeżeli dopuści do podziałów, a już nie daj boże kłótni. W takim przypadku katastrofa puka do drzwi;
- Nie program, a wizja rozwojowa. Kampania pokazała, że atrakcyjnym dla wyborców programem wcale nie jest lista obietnic: ściągnę inwestorów, powołam radę do rozmów, wybuduję stadion, będę spotykał się i współpracował, dam na kulturę, sport, spowoduję, że Stare Miasto ożyje. W Olsztynie dyskusji programowej o prawdziwych problemach miasta nie było. Wyborcy musieli zadowolić się różniącymi się tylko drobnymi szczegółami listami obietnic. Sądzę, że był to jeden z powodów niskiej frekwencji w Olsztynie. Kandydat musi szukać odpowiedzi na rzeczywiste i znane mu problemy miasta, na które nie ma prostych, bezbolesnych rozwiązań. Olsztyn potrzebuje wizji rozwoju i planu, wokół którego skupi się jego potencjał. Dotychczasowe koncepcje „Miasto Ogród”, miasto nastawione na turystykę czy ośrodek uniwersytecki albo pozostały pustym hasłami albo (jak idea uniwersytecka) wygasają jako impulsy rozwojowe. W ramach prac Fundacji im. Piotra Poleskiego organizowaliśmy debaty „Metropolia Olsztyn” i proponowaliśmy impulsy rozwojowe, które dałyby Miastu energię do walki konkurencyjnej o ludzi, pieniądze i prestiż. Trzeba to kontynuować.
- Wreszcie aspekt najtrudniejszy dla każdej partii – także Prawicy: powiększanie i budowanie zasobów. Analiza wyników wyborów, rozpoznawanie potrzeb elektoratu, szkolenie osób aktywnych, chętnych do zaangażowania (również wyborczego), budowanie kanałów komunikowania, wykorzystanie mediów społecznościowych, regularne spotkania, tworzenie dobrego PR, pozyskiwanie i gromadzenie środków na działalność. Takie działania mogą i powinny być prowadzone, jeżeli prawica w Olsztynie chce sprawować władzę.
Podsumowanie
Powie ktoś, że projektowanie przyszłości, która będzie za pięć jest ciekawe intelektualnie, ale może się przydać psu na budę. Można spojrzeć i tak. Można też bezradnie i leniwie powtarzać, że Olsztyn to komunistyczne miasto i Prawica nie ma tu szans. W ten sposób można wytłumaczyć każdą porażkę i rozliczyć nieudolność. Jednak mówimy o sytuacjach powtarzalnych, zachowaniach wyborców, które również podlegają prawidłom psychologii i socjologii. Są też opisaną wiedzą i doświadczeniem. Skoro tak – można je przewidywać.
Celowo nakreśliłem model życzeniowo – teoretyczny, oderwany od osobistych interesów, podziałów, konfliktów, ludzkich słabości, które zawsze są obecne w polityce.
Jedna sprawa jest niepodważalna: jeżeli Prawica w Olsztynie chce zwyciężyć w wyborach prezydenckich: musi ciężko i codziennie pracować zdobywając zaufanie, szacunek i wiarygodność wśród wyborców. A wtedy wyborcy dostrzegą w nas alternatywę dla obecnego układu rządzącego i zwyciężymy.
Jerzy Szmit