Każdy kto ma jakiekolwiek pojęcie o historii na pewno słyszał o bitwie pod Termopilami i trzystu Spartanach, którzy polegli podczas bohaterskiej walki z Persami. Ci, bardziej dociekliwi mogli słyszeć o bitwie pod Shiroyamą, gdzie kilkuset samurajów stanęło do walki przeciwko trzydziestu tysiącom żołnierzy wojsk rządowych Cesarskiej Armii Japonii. W Stanach Zjednoczonych,popularna jest historia obrony Alamo, gdzie dwustu ludzi zbuntowanych sił teksańskich zostało wyrżniętych przez około trzech tysięcy Meksykanów. Są to bitwy, podczas których garstka ludzi stanęła przeciw ogromnej liczbie przeciwników i… poległa bohaterską śmiercią.
W historii Polski doszło do podobnych starć-Bitwę pod Wizną nazywa się często polskimi Termopilami, gdzie wojska niemieckie walczyły z przewagą czterdziestu do jednego. Jednak wszystkie wymienione tu bitwy skończyły się porażką strony z mniejszą ilością wojsk, strony teoretycznie słabszej.
Mało kto pamięta o niezwykłej bitwie, którą stoczyło czterystu husarzy pod Hodowem z wojskami tatarskimi. Różnicę liczebną obu armii podaje się w przybliżeniu, jako jeden do stu. Staracie to różni się od bitwy pod Termopilami nie tylko liczebnością, ale przede wszystkim tym, że mimo iż wojska tatarskie miały tak nieopisaną przewagę, Polska odniosła w tej walce zwycięstwo, co jest ewenementem na skalę światową!
Bitwa
Stu na jednego! Tyle wynosiła liczba wrogów na jednego Polaka w bitwie pod Hodowem, która rozegrała się 11 czerwca 1694 r.
Wynik bitwy? – Polacy zwyciężyli.
W czerwcu 1694 r. za czasów panowania Jana III Sobieskiego, jedenaście lat po wiktorii wiedeńskiej, na nasze południowe terytorium wkroczyli Tatarzy.
Do pierwszych walk doszło na polach pod Hodowem (obecnie wieś na zach. Ukrainie). Wówczas do niewoli polskiej trafiło dwóch jeńców, a do tatarskiej Mikołaj Tyszkowski (jeden z dwóch dowódców, którego potem wykupiono).
W obliczu przeważającej liczby wroga (400 Polaków do ok. 40 000 Tatarów, choć niektórzy twierdzą, że ich liczba wahała się w granicach 30-70 tys. wojsk) Polacy wycofali się do Hodowa. Tam wojska zeszły z koni i wykorzystały kobylice (przeszkody dla kawalerii zbudowane z drewna). Do obrony wykorzystano też stoły, beczki, płoty… Za plecami obrońców był mały staw. Te prowizoryczne umocnienia wystarczyły, aby przez około sześć godzin odpierać ataki wielokrotnie liczniejszego wroga. Odpierano je pieszo, ogniem z broni palnej. Poza bronią palną husarze mieli zbroje z karwaszami, oraz szable ułańskie.
Po pewnym czasie Polakom zabrakło kul. Ale i na to znalazł się sposób: „Gdy już naszym kul nie stawało [brakowało] do strzelania, musieli ploszczyki [groty] od strzał tatarskich miasto [zamiast] kul nabijać, którymi bardziej jeszcze Tatarów razili”.
W opisach bitwy jest interesująca wzmianka, że Tatarzy również do walki zeszli z koni: „Tatarskiego zaś wojska większa część, zsiadłszy z koni, szturmy do nich [Polaków] przypuszczali, zasłony także sobie porobiwszy z desek, koszów słomianych”. Tatarzy ostrzeliwali broniących się z łuków. W ciągu kilku godzin na stronę polską padło tak wiele strzał, że tylko niepołamanych zebrano po bitwie aż kilka wozów! Połamanych nikt nawet nie próbował zbierać, a tych „dostatkiem leży”.
Po kilku godzinach bezowocnych szturmów, cierpliwość atakujących się skończyła. Wysłano Lipków, którzy „podjeżdżając pod naszych radzili aby się poddali, ale słysząc naszych rezolucję, że tam na śmierć zasiedli, donieśli Tatarom: że my z tymi ludźmi co dzień ubijamy się pod Kamieńcem [Podolskim], że są [to] ludzie niezwalczeni, że wprzód wszyscy wyginiecie, nim wam ich dostać przyjdzie”. Bezowocna propozycja kapitulacji doprowadziła do wycofania się Tatarów z naszych ziem.
Nie jest do końca znana liczba oddziałów tatarskich i podaje się różne jej określenia: 25 000, 30 000, a nawet 70 000. Najczęściej mówi się jednak o ordzie 40 000 tatarów. Na tyle określało ją większość walczących pod Hodowem Polaków i nawet na tyle oceniał ją król Jan III Sobieski, opowiadając 4 sierpnia 1694 roku o tej bitwie Mikołajowi Złotnickiemu. Podczas owej rozmowy powiedział również: „naszych czterystu ludzi, którzy tak mężnie i walecznie 40 000 ordy obronili się”. Liczba 40 000 jest też najczęściej podawana przez historyków, także przez specjalistę od ciężkiej jazdy – husarii – Radosława Sikorę.
Podczas całej walki zmarło około kilkudziesięciu obrońców, głównie wskutek odniesionych obrażeń podczas walk. Wśród zmarłych był także Konstanty Zahorowski, który oddał ducha trzy dni po bitwie ze względu na poważne obrażenia, jakich dokonała tatarska strzała. Gdy bitwa dobiegła końca, mniej więcej setkę rannych przeniesiono do Pomorzan . Tam też, na cmentarzu rzymskokatolickim, przy kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy, pochowano Konstantego Zahorowskiego, któremu w ostatniej drodze towarzyszył głos dzwonu. Odlanego z dział zdobytych pod Chocimiem w 1673 roku, (dar Jana III Sobieskiego dla kościoła w Pomorzanach).
Dokładne dane nie są znane, ale prawdopodobnie po stronie tatarskiej śmierć poniosło od tysiąca do dwóch tysięcy wojowników. Zdaje się, że są to starty zawyżone, ale z pewnością były one bardzo duże, gdyż „pewnie z tysiąc i drugi było ich tam trupów”. Opis strat tatarskich można znaleźć tylko w źródłach polskich, gdyż tak haniebna przegrana nie mogłaby zostać nigdy opisana przez ordyńców.
Upamiętnienie
Bohaterską walkę obrońców Hodowa docenił sam król Jan III Sobieski. Dumny ze swoich rycerzy postanowił uzupełnić straty w koniach ze stajni królewskich. Cztery dni po bitwie, na leczenie rannych w Pomorzanach, wyłożył z własnej szkatuły aż tysiąc złotych. Każdy żołnierz dostał wynagrodzenie, a jeńcy (w tym również kilku towarzyszy polskich) zostali wykupieni przez Rzeczpospolitą Obojga Narodów (wliczając w to Mikołaja Tyszkowskiego).
Także 15 czerwca i 5 lipca Jan III Sobieski był hojny dla swoich rycerzy. Każdemu, kto przyprowadził jeńca podarował po sto talarów i konia.
Jan III Sobieski w 1695 roku ufundował również obelisk, który został wzniesiony w Hodowie. Co ciekawe przetrwał do dziś dzień. Latem 2014 roku po 320 latach został on odrestaurowany pod przewodnictwem profesora Janusza Smaza z warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych – znakomitego konserwatora, który ratuje zabytki na Ukrainie. Przeprowadzaniem projektu odbudowy pomnika zajęła się fundacja „MOSTY” przy dofinansowaniu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Napis na tablicy pomnika głosi:
„DEO OPTIMO MAXIMO AD GLORIAM
POSTERITATI AD MEMORIAM
POLONIS HEROIBUS AD EXEMPLUM
HOSTIBUS PATRIAE AD IGNOMINIAM
EREXIT ME SERENISSIMUS IOANNES III
SOBIESCIUS REX POLONIAE IN LOCO HOC, IN QUO
SOLI POLONI DUCE ZAHOROWSCIO SEP
TUAGINTA MILLIA (70 000) TARTARORUM IN
TRA SEPTA OCCLUSI REPRESSERUNT CUM IN
GENTI CLADE HOSTIUM SUORUM NULLA
DIE V JUNII 1694 ANNO”
Co oznacza:
„Bogu Najwyższemu na chwałę, potomności na pamiątkę, bohaterom polskim na przykład, wrogom ojczyzny na hańbę, wzniósł mnie najjaśniejszy Jan III Sobieski, król Polski, na tym miejscu na którym Polacy pod wodzem Zahorowskim, osaczeni w płotach, odparli 70 000 Tatarów, z wielką klęską nieprzyjaciół, a swoich żadną. Dnia 5 czerwca 1694 roku.”
Co ciekawe, liczba wojsk tatarskich została znacznie zawyżona, a data bitwy, z niewiadomych przyczyn, pomylona.
Straty, jakie ponieśli Polacy pod Hodowem z pozoru wydają się małe. W rzeczywistości, porównując do innych bitew, można by uznać, że są dość duże. A to ze względu na to, że husaria najczęściej atakowała szarżą, wywołując tym samym przerażający efekt psychologiczny. Tutaj musiała się ona bronić zza chałup, beczek i kobylic, co stanowi usprawiedliwienie. Bitwa hodowska jest dość specyficznym starciem, bowiem główny atak husarii stanowiła właśnie szarża, której tutaj użyto tylko na początku, kiedy Polacy jeszcze nie byli w Hodowie. Bitwa ta pokazuje uniwersalność ciężkiej jazdy oraz wojsk pancernych i to, że polscy żołnierze potrafią poradzić sobie w każdej sytuacji. Jest to też jedna z ostatnich walk, gdzie wielka husaria pokazała się ze swojej najlepszej strony.
Jest to wydarzenie, które nigdzie na świecie nie wystąpiło i pewnie już nie wystąpi. Zwycięstwo taktyczne i strategiczne 400 ludzi przeciwko 40 000. To jest coś, z czego naprawdę, jako naród, możemy być dumni!
Bibliografia:
- Niezwykłe bitwy i szarże husarii – Radosław Sikora, Wydawnictwo: Erica
- http://redakcjaerudyta.blogspot.com/2018/12/polskie-termopile-czyli-bitwa.html