Niedaleko pada jabłko od jabłoni. To przysłowie do reżyser(ki) Agnieszki Holland pasuje akuratnie. Nie ma w tym nic zdrożnego, że dzieci swoje cechy dziedziczą po rodzicach. Szkopuł w tym, że jeszcze dzisiaj działają, tworzą, wpływają na opinię publiczną dzieci … resortowe.
Reżyserka (tak się nazywają „postępowczynie”, a ja nigdy nie wiem, czy chodzi o kobietę, uprawiającą zawód reżysera, czy o pomieszczenie stanowiące miejsce pracy reżysera – a jednak maskulizm) Holland znowu popełniła gniot, którym zachwyciło się … lewactwo. Gniot – bo „wyssane z palca fakty” (znowu lewacki neologizm, oczywisty oksymoron – „nieistniejący fakt”, gdyż „fakt” to zaistniały stan rzeczy) wzięła za kanwę swojej opowieści o „biednych ludziach [płacą 8 do 10 tys. dolarów za przerzut], którzy potrzebują pomocy”. I zbudowała swoją narrację na dziadku, który obiecuje swoim wnuczkom eldorado na Zachodzie. Na ciężarnej kobiecie, której akurat przypadło rodzić na bagnach. „Biedna” – odpowiedzialna?! Na „biednym uchodźcy” (przed jaką wojną? – sama Holland nie wie) krztuszącym się szkłem z rozbitego przez „sadystycznego” pogranicznika termosu. Na „brutalnym komendancie” Straży Granicznej wbijającym do głów „tępych funkcjonariuszy”, że „nawet jakby były trupy to ma ich nie być!” No i na Stuhrze (młodym) odgrywającego pacjenta psychoterapii (i tu jest klucz do urojonych wynurzeń Holland) wulgarnie wyrażającego się o „nazistowskim spędzie, faszystowskim, ku***a, marszu w stolicy, w Warszawie, pod patronatem, ku***a, rządu”. Szczur wyzywa mnie od faszystów?! Nasłuchał się faszystowskiego spadkobiercy belgijskiego Waffen SS, Verhofstadta? Albo on od niego! „To są moje problemy właśnie, ja mam rasistowskich po***ów w rządzie, ja nie mogę przez to jeść, ja nie mogę spać, nie mogę myśleć. Libido mi spadło poniżej zera!” – wrzeszczy w swojej życiowej, autobiograficznej roli Stuhr.
Te „fakty” Holland pobrała z … propagandy białoruskiej. Mogła oprzeć swoje wynurzenia na historii opowiedzianej w listopadzie 2021 r. w TVN-ie przez zapłakaną aktywistkę z Hajnówki, jak to „biednego migranta Białorusini wepchnęli do rzeki. Płynął sześć dni. W nocy wychodził na brzeg. Nie jadł, nie pił”. TVN ma naprawdę swoich widzów za debili?! Zastanawiające, dlaczego w knocie Holland winnymi nie są Białorusini?! A pozytywnymi „bohaterami” ociekającego polityką, „niepolitycznego” prymitywu Holland są zwolennicy Platformy obłudnie zwanej Obywatelską: „Zawsze głosowałam na Platformę, jak trzeba było stałam ze świeczką pod sądem” – z Tuskową miłością wyznaje „bohaterka”. Białoruska i rosyjska propaganda już pieje z zachwytu nad filmem, chociaż też jeszcze nie widziała tego badziewia. Zanim Youtube zablokowała komentarze, pozytywnych było 500 a negatywnych 16 000. Mówi to coś?!
Chłam „putynistki” Holland jest obrzydliwym paszkwilem na Polskę i Polaków. Krzywdzi i obraża Polskie Wojsko, Policję i Straż Graniczną, którzy ofiarnie strzegą naszego bezpieczeństwa. Tego nie mogła zrobić Polka. Mogło natomiast „resortowe dziecko”. Od Tuska, dla którego „rządy CDU były błogosławieństwem” nie oczekuję potępienia filmowego łgarstwa szargającego „Polski Mundur”, bo dla niego liczy się tylko „alles für Deutschland”. Jak również nie można mówić o „polskiej” opozycji. Co najwyżej – o opozycji w Polsce. Czerwoni towarzysze „polscy” nigdy nie byli polscy. Zawsze byli (i są) antypolscy, co więcej – są prorosyjscy! Służyli Rosji bolszewickiej, stalinowskiej, sowieckiej, a teraz putinowskiej! Samo rozwinięcie skrótu PZPR – „Płatni Zdrajcy Pachołki Rosji” mówi samo za siebie.
Holland zrobiła filmidło za obce pieniądze. Oprócz 300 tys. zł od mazowieckiego marszałka Struzika z PSL/ZSL (satelity PZPR) dostała pieniądze z funduszu Rady Europy, pochodzące ze składek państw członkowskich. Koproducentem jest ZDF (Zweites Deutsches Fernsehen), drugi program niemieckiej telewizji publicznej, producent pseudohistorycznego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie” – „Nazi matki, nazi ojcowie”. I kółko się zamyka. Trzeba było szczególnej podłości sprokurować ten prymityw w konwencji czarno-białej, aby sprawiał wrażenie dokumentu. Celem tej antypolskiej chały jest destabilizacja wewnętrzna Polski i spowodowanie zagrożenia zewnętrznego na korzyść Putina i Łukaszenki. Ekipa Tuska zrobiła już to fizycznie, wyznaczając obronę Polski na … linii Wisły. Przedstawianie „Polskich Żołnierzy i Funkcjonariuszy” jako bandytów jest iście propagandą hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji. Coś tak obrzydliwego mogło zalęgnąć się tylko w głowie nie-Polki!
Nic dziwnego, jeśli przyjrzymy się nieco korzeniom „reżyserki”. Jej ojciec, Henryk Holland, dziennikarz i socjolog był żydowskiego pochodzenia. Działał w żydowskiej organizacji Haszomer Hacair i w Komunistycznym Związku Młodzieży polskiej. Po kapitulacji Warszawy w 1939 r. znalazł się na terenie ZSRR. Po ataku Niemiec na ZSRR wstąpił do Armii Czerwonej. Po II wojnie światowej był oficerem Ludowego Wojska Polskiego, działaczem komunistycznym, członkiem PZPR. Chociaż po rozwodzie rodziców Agnieszka wychowywała się pod opieką matki, to musiała być mocno związana emocjonalnie z ojcem, skoro jego śmierć (aresztowany pod podejrzeniem zdrady stanu popełnił samobójstwo w 1961r.) była ogromnym wstrząsem. Mówi, że jest krytyczna wobec ojca, a jednak sama przedstawia melodramatyczny obraz: „To dzięki komunizmowi odbudowano kraj, wydźwignięto stolicę z ruin, zwalczono analfabetyzm Moja niania była analfabetką, ale dzieci z tej samej lepianki, w której się urodziła już nie. Wykształcenie, ogromny awans społeczny, reforma rolna, migracja do miast, kultura, która po okresie socrealizmu była równie bogata jak kultura II RP – to się liczy na plus PRL-u”!?
Taki „plus PRL-u”, że już ponad 30 lat „gonimy” „zgniły Zachód” i nie możemy dogonić! Czy może co innego mówić resortowe dziecko, trzymane na rękach przez „wujka” Bieruta? – Działacza nielegalnej Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (popierała Rosją Sowiecką w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 r.), współpracownika NKWD, współodpowiedzialnego za liczne zbrodnie systemu komunistycznego?! Aresztowanego i osadzonego w polskich więzieniach, dzięki czemu udało mu się szczęśliwie dla niego uniknąć terroru „wielkiej czystki”, który dotknął działaczy KPP, przebywających ówcześnie w ZSRR. Mimo to nie zaprzestał identyfikować się z komunizmem- stalinizmem, dotknięty, chociaż jeszcze wtedy nie znanym mu, „syndromem sztokholmskim”. „Co się odwlecze to nie uciecze”, bo w 1956 r. zakończył żywot w Moskwie w wieku 64 lat. „Przypadek” taki.
Pupilka Bieruta, Agnieszka Holland, chcąc nie chcąc, musiała nasiąknąć taką atmosferą, a filmowy geszeft ma we krwi.
Poza tym, szubienice, sowieckie/rassijskie ścierwo, Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej – czerwonych bydlaków z Katynia i Smoleńska, Buczy i Izumia, okupanta Polski, których tak żarliwie broni lewactwo na czele z czerwonym towarzyszem Grzymowiczem w Olsztynie, należy zburzyć! Od wieków wolne narody burzą pomniki swoich okupantów.
Antoni Górski