Po naszej publikacji na temat stanu wiaduktu łączącego Zatorze z resztą Olsztyna rozpętała się burza. Administratorzy profili na FB byli namawiani do usuwania linków do naszego tekstu. Wszystko przez interwencję jednego ze zwolenników obecnej władzy w ratuszu. Niestety, to my mamy rację!
— Do głównych nieprawidłowości wiaduktu należy zaliczyć uszkodzenia przegubów i łożysk spowodowanych nieszczelnym przykryciem dylatacyjnym — informuje, cytowany przez „Gazetę Olsztyńską”, Michał Koronowski z Zarządu Dróg, Zieleni i Transportu w Olsztynie. — Prace remontowe eliminujące przecieki na przeguby i ich dalszą degradację oraz wymianę nawierzchni bitumicznej należy wykonać najpóźniej do końca 2025 roku — dodaje.
Tyle faktów! Nasza publikacja wzbudziła takie emocje, po pokazaliśmy wielkie szczeliny dylatacyjne mostu, wskazując na nie jako na główną przyczynę problemów z wiaduktem. Jak widać, mieliśmy rację. Niestety satysfakcja jest niewielka. Mieszkańców Olsztyna czeka kolejna rewolucja komunikacyjna. A przecież wszyscy mają dosyć Olsztyna, po którym jeździ się gorzej niż po centrum Warszawy w godzinach szczytu.
Przypomnijmy. Wiadukt już od kilkunastu lat jest jedynie warunkowo dopuszczony do ruchu. To oznacza, że jego stan techniczny pozwala na użytkowanie, ale w każdej chwili może zostać zamknięty. I to w sytuacji, kiedy Zatorze gwałtownie się rozrasta.
Budynki tzw. Nowego Zatorza to setki rodzin, które właśnie wprowadziły się do mieszkań. Przy ulicy Poprzecznej niebawem będą gotowe do oddania wielkie kompleksy osiedlowe. To nawet do 2 tysięcy nowych mieszkańców. A wiadukt jest jedną z dwóch dostępnych dróg dojazdu na Zatorze, Osiedle Podleśna, Zieloną Górkę i Wojska Polskiego.
To także jedna z dwóch dróg wyjazdowych w kierunku Dywit, na Lidzbark Warmiński i Bartoszyce oraz trasa prowadząca do obu olsztyńskich cmentarzy komunalnych. Wiadukt nazwaliśmy im. Grzymowicza, bo to jego „zasługa”, że nic nie zostało zrobione, zanim wydano zgody developerom na lokalizację ich gigantycznych inwestycji.
Sam wiadukt o nośności 30 ton został zbudowany w 1963 roku. Codziennie przejeżdżają nim tysiące setki samochodów. Korki już teraz w godzinach szczytu sięgają nawet kilkuset metrów. Obiekt bardzo dawno nie przechodził gruntownego remontu.
Koszt remontu wiaduktu na szczęście nie jest zbyt wysoki. Według informacji przekazanych dziennikarzom to ok. 550 tysięcy zł. — Dokładną wartość robót będzie można ustalić dopiero po sporządzeniu dokumentacji projektowej remontu obiektu — twierdzi Michał Koronowski.
Mamy też dobrą informację. Po naszej wizji lokalnej i publikacji przeprowadzonej miesiąc temu poprawił się stan bezpieczeństwa wokół wiaduktu. Aten był do tej pory w opłakanym stanie. Pisaliśmy, o tym, że wystarczy, idąc od Placu Bema, przed wejściem na most skręcić w… krzaki po lewej stronie, żeby zobaczyć, w jakim stanie jest konstrukcja.
Tam jednak na odważnych czekała niebezpieczna niespodzianka. Teren nie był w żaden sposób zabezpieczony i można było zwyczajnie spaść z nasypu. Wprost pod nogi prowadzących tam prace robotników. Po naszej publikacji to się zmieniło. Naprawiono zniszczony fragment płotu. I choć to nadal prowizoryczne zabezpieczenie, to jest już lepiej, niż było wcześniej.
Marek Adam