To jedna z tych sytuacji, w której przyzwoity mieszkaniec może się cieszyć, że Olsztyn jest zadupiem, a nie metropolią. Mowa o marszu równości, który w Olsztynie przypominał smętny korowód transwestytów, a nie kolorowy marsz środowisk LGBT+. Nie pomogły nawet ściągnięte na imprezę drag queens.
To był już trzeci marsz, który odbył się w Olsztynie. Miał, jak poprzednie, honorowy patronat Grzymowicza, który lubi popromować się, a to w towarzystwie arcybiskupa podczas uroczystości Trzech Króli, a to zwolenników zakazania nauki religii w szkołach.
O tym, że impreza była klapą, świadczy najlepiej nieobecność na marszu jego honorowego patrona. Grzymowicz nie pojawił się na ulicach Olsztyna, na które wysłał piewców tęczowej wolności. W marszu uczestniczyło około 200 osób. W porównaniu z poprzednimi latami to wyraźny spadek frekwencji.
Smętny korowód wyglądał bardziej na kondukt żałobny. Jedynie dziwaczne stroje części z uczestników przypominały, kto idzie ulicami Olsztyna. Faceci w perukach i sukienkach nadawali ton przemarszowi.
Dwa poprzednie marsze równości w Olsztynie skupiały się na propagowaniu, budzących przecież sympatię, haseł wrażliwości wobec osób wykluczonych. Sugerując, że chodzi bardziej o osoby chore, inwalidów niż oficjalnym promowaniu „inności” seksualnej. Teraz spadły klapki z oczu.
Z wypowiedzi już przed marszem było wiadomo, że chorzy, czy słabi są jedynie maskującym dodatkiem dla promowania wszystkiego, co obce tradycyjnej rodzinie.
— Staramy się, by marsz równości był dostępny również dla innych grup mniejszościowych, np. społeczności osób głuchych, dlatego cała jego treść będzie tłumaczona na Polski Język Migowy i język polski. Ponadto dla osób z wrażliwym słuchem przygotowałyśmy zatyczki do uszu — ogłosiła Agata Szerszeniewicz, jedna z organizatorek marszu.
Przemarsz nie przyciągnął ani zbyt wielu uczestników, ani gapiów. Nie było tłumów wiwatujących na cześć „inności”. Przeciwnie, przechodnie raczej ze zdziwieniem odwracali wzrok o grupki transwestytów i działaczy Lewicy, którzy bez entuzjazmu nawoływali do rewolucji seksualnej, chowając się pod hasłem „wszyscy chcą kochać”. W ich ideologii tradycyjna rodzina jest przeżytkiem, aborcja zdobyczą cywilizacyjną, a słowa mama, czy tata przejawem seksizmu.
— Już w najbliższą sobotę, 20 maja, przez miasto przejdzie po raz trzeci Olsztyński Marsz Równości. Po nim olsztynianie i olsztynianki będą mogli pobawić się za darmo w Antałku – w planie imprezy m.in. karaoke oraz występy drag queens — reklamowali się organizatorzy w kolejnej informacji. — W nim odbędzie się afterparty, na które wstęp jest wolny – w programie m.in. QueerQuiz, karaoke oraz Drag Show.
— Marsze równości to lokalne święta społeczności LGBT+. W tym roku marsz w Olsztynie przejdzie pod hasłem „Wszyscy chcą kochać”, by podkreślić konieczność uchwalenia ustawy o małżeństwach jednopłciowych i związkach partnerskich. Patronat honorowy nad marszem objął prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz oraz Komisja Europejska — przypominali w komunikatach rozsyłanych do dziennikarzy.
— Wstęp do Antałka będzie możliwy już od 14:00, gdzie osoby uczestniczące będą mogły odpocząć i wziąć udział np. w QueerQuiz. Samo afterparty rozpocznie się karaoke o godz. 17:00. Punktem kulminacyjnym będzie Drag Show, podczas którego wystąpią drag queens takie jak: Kitty, Kylie Wenner, Crystal Bright, Avrill De Mon i Luna Park – ona jednocześnie wcieli się w roli DJ-ki — namawiali.
Impreza, przypominająca obwoźny cyrk, zdaje się wypalać i to jest ta dobra wiadomość, którą warto podzielić się z innymi mieszkańcami Olsztyna. Pozostaje mieć nadzieję, że po odejściu od władzy Grzymowicza, który jest stałym mecenasem środowisk LGBT+, zupełnie zaniknie.
Marek Adam