Jak Grzymowicz w Olsztynie wykorzystuje “szubienice” (teraz i budowę obwodnicy Olsztyna) do robienia na złość rządowi, tak w Elblągu prezydent Wróblewski próbuje wykorzystać do tego port, który stoi bezużytecznie, a miasto ani nie chce w niego zainwestować, ani oddać go rządowi.
Dla “szarego” mieszkańca te spory to całkowita abstrakcja. Dla polityków opozycji granie na nosie drugiej stronie. I to bez względu na to, że koszta tej zabawy w opozycję ponosimy my wszyscy.
Olsztyn już od dawna jest pośmiewiskiem całej Polski, bo broni pomnika ruskiego sołdata, a teraz Grzymowicz obudził się i zaczyna machać rękoma nad mapą wyznaczającą przebieg tak bardzo potrzebnej miastu obwodnicy.
Ta jest budowana z rządowego programu, jednak Grzymowicz postanowił w ostatniej chwili — kiedy już wszystkie negocjacje zostały zakończone — utrudnić realizację projektu. Efektem może być utrata szansy przez Olsztyn na tak oczekiwaną inwestycję.
W Elblągu nie jest lepiej. Tu samorząd, w którym rządzi opozycja wobec rządu Prawa i Sprawiedliwości, do swoich gierek przeciw władzy w Warszawie używa portu, który znajduje się w tym mieście.
O wyjaśnienie, na czym polega spór, poprosiliśmy radnego wojewódzkiego z klubu PiS, Dariusza Rudnika.
— Jednym z bardzo ważnych wydarzeń dla naszego regionu, ale i dla Polski jest spór, który toczy się w Elblągu. Władze tego miasta dają pokaz egoizmu i arogancji, który wystawia na szwank korzyści płynące z Przekopu Mierzei Wiślanej — tłumaczy Dariusz Rudnik.
Radny przypomina, że najpierw był wielki krzyk, że inwestycja nie ma sensu, bo statki nie będą wpływały do portu, bo kanał jest zbyt płytki. Teraz kiedy inwestycja za ponad 2 mld złotych jest zrobiona i rząd pogłębia tor wodny, te same osoby robią wielką aferę, że Miasto Elbląg nie ma pieniędzy na pogłębienie ostatnich 800 metrów i obrotnicę, gdzie statki będą zawracać.
— Trzeba głośno mówić o zyskach, które Elbląg już ma z Przekopu i które przecież będą lawinowo rosły. Wystarczy wskazać, ile potencjalnie zarobi na ponad 2 mln ton do przeładowania, które trafią tu z portu gdańskiego. Tam brak miejsc przy nabrzeżach przeładunkowych. To wielka skala przy obecnych 150 tys. ton, które teraz ma Elbląg — wylicza radny wojewódzki.
Dariusz Rudnik nie ma wątpliwości, że władze Elbląga działają wbrew interesom mieszkańców własnego miasta, którzy po uruchomieniu portu będą mogli korzystać z rozwoju miasta. Widać to dokładnie w sytuacji, kiedy rząd PiS zaproponował zainwestowanie w port, który należy do samorządu, 100 milionów złotych. W zamian za 51 procent udziałów.
Trwa batalia o poparcie mieszkańców. Samorząd organizuje ankietę i konsultacje z mieszkańcami przeciw rządowi. Działacze społeczni i politycy związani z PiS zbierają podpisy mieszkańców, którzy chcą, żeby rząd zainwestował w port. W piątek, 28 kwietnia pod takim wnioskiem podpisało się już ponad 10 tysięcy mieszkańców Elbląga.
***
Przejęcie pakietu kontrolnego przez rząd spowoduje, że port w Elblągu stanie się portem o podstawowym, strategicznym znaczeniu dla gospodarki narodowej. W tej chwili w ustawie o portach i przystaniach są trzy takie porty: w Gdańsku, Gdyni oraz kompleks portów Szczecin — Świnoujście. Z programów rządowych trafiają tam olbrzymie środki. Przykładem jest port w Świnoujściu, do którego w latach 2023-2029 trafi kwota 10 mld zł.
***
W budżecie miasta na inwestycje i w wieloletniej perspektywie samorząd nie przeznaczył na port elbląski ani złotówki, a obecnie port pełni rolę parkingu dla tirów.
— Politycy związki z PO nie mogą ciągle pogodzić się z tym, że potrafiliśmy przeprowadzić Przekop Mierzei Wiślanej. Dlatego torpedują każde działanie, które nawet w pośredni sposób jest związane z tą inwestycją — podsumowuje Dariusz Rudnik. — Swoją dotację na port zablokowała Unia Europejska. Port w Elblągu ma wielkie tradycje i kiedy wejdzie do gry, będzie konkurował z innymi europejskimi ośrodkami przeładunkowymi — dodaje.
Marek Adam