Wszystko wskazuje na to, że za kilka dni będzie znana przewidywana data usunięcia szubienic z Olsztyna. Po odrzuceniu skargi Grzymowicza do ministra kultury nie ma już dla nich ratunku. I bardzo dobrze! Również mieszkańcy Kieźlin chcą pozbyć się reliktu przeszłości, którym jest głaz Diernowa.
W Urzędzie wojewódzkim nadal jeszcze nie zapadła decyzja o zastosowaniu decyzji zastępczej i usunięciu Szubienic na koszt miasta, ale urzędnicy pytani o datę usunięcia szubienic robią tajemnicze miny. Można z nich wnioskować, ze procedura ruszyła na dobre, a dni monumentu gloryfikującego Armię Radziecką jest policzona.
Nie pomogą już żadne zabiegi Grzymowicza, który może co najwyżej zwlekać ze skompletowaniem dokumentacji potrzebnej do wydania pozwolenia na budowę potrzebnego do rozbiórki. Na tym kończą się jego możliwości. Oczywiście może zaskarżyć, co zapowiedział, nakaz usunięcia pomnika do sądu administracyjnego, jednak to nie wstrzyma procedury usuwania pomnika, na który jest taki nakaz nałożony. I to już kilka miesięcy temu.
Pamiątek po rosyjskiej dominacji chcą pozbyć się nie tylko mieszkańcy Olsztyna, ale także pod olsztyńskich Kieźlin. W miejscowości położonej nad rzeką Wadąg jest upamiętniony specjalnym głazem żołnierz radziecki Diernow. Przez lata jego śmierć była wykorzystywana do tworzenia rosyjskiej propagandy.
Jego imieniem nazywano ulice i nadawano je szkołom. Budowano też odbiegająca od prawdy historycznej legendę. Według niej Piotr Diernow zasłonił swoim ciałem otwór strzelniczy w niemieckim bunkrze, aby umożliwić sforsowanie Wadągu.
Historycy są zgodni, że takie wydarzenie nie miało miejsca choćby z tego powodu, że Niemcy w tym miejscu nie mieli bunkrów. A głaz upamiętnia właśnie to „wydarzenie”. Widnieje na nim sierp i młot. I choć jest to symbolika gloryfikująca komunizm i Armię Radziecką, to może nie podlegać ustawie o dekomunizacji, bo nie stoi w przestrzeni publicznej, tylko na uboczu wioski.
Głaz Diernowa to duży narzutowy głaz ustawiony na betonowej platformie w Kieźlinach nad brzegiem rzeki Wadąg. Na kamieniu wyryty jest napis: „Tu poległ 23 stycznia 1945 roku o wyzwolenie Warmii i Mazur Piotr Diernow, bohater Związku Radzieckiego. Cześć jego pamięci”.
W tym roku do Kieźlin przyjechał nawet rosyjski ambasador, aby oddać cześć Diernowowi. Naprzeciw wyszli mieszkańcy, którzy w ten sposób zaprotestowali przeciwko kłamstwu historycznemu i rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie.
— Te wycieczki rosyjskich oficjeli nie przynoszą nam zaszczytu, a na pomniku jest sierp i młot, więc choćby z powodu propagowania komunistycznych symboli powinien zniknąć — przypomina na łamach Gazety Olsztyńskiej Grzegorz Szafrański, który przygotował petycję i złożył ja w gminie.
Pod petycją podpisało się 30 rodzin. Jak przyznaje pomysłodawca akcji, nie wszyscy są zadowoleni z jego pomysłu. Część mieszkańców Kieźlin uważa, że upamiętnienie powinno zostać na swoim miejscu. Władze gminy Dywity chcą prowadzić konsultacje w sprawie głazu. Wysłały też zapytanie do wojewody co z nim zrobić.
Marek Adam