Ofiary morderców i gwałcicieli z Armii Czerwonej w końcu zaznają sprawiedliwości, a pomnik, który wychwala zbrodniarzy, nareszcie zniknie z Olsztyna! Podczas konferencji prasowej z udziałem prezesa IPN i naczelników delegatur z całej Polski, wojewoda warmińsko-mazurski Artur Chojecki zapowiedział wydanie decyzji zastępczej w sprawie usunięcia tzw. szubienic.
Grzymowicz zrobił sobie z Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej teatrzyk, który z Olsztyna czyni pośmiewisko w całej Polsce. Zamiast rozebrać pomnik, który gloryfikuje tych, którzy spalili miasto już po jego zajęciu i całymi miesiącami mordowali i gwałcili mieszkańców, robi ochy i achy nad jego walorami artystycznymi. Zaczął go nawet nazywać pomnikiem Dunikowskiego, a nie Wdzięczności Armii Czerwonej.
Pomnik morderców znalazł obrońcę także w prof. Trabie, który chciałby z niego zrobić symbol pokoju. Tymczasem monument swoją wymową nie tylko hańbi Olsztyn, ale jest też artystycznym potworkiem, któremu mieszkańcy od dawna nadali nazwę „szubienic”.
Ten spektakl na szczęście już się kończy. W symboliczną datę 22 lipca, w obecności prezesa IPN Karola Nawrockiego i naczelników większości delegatur IPN z całego kraju, wojewoda warmińsko-mazurski Artur Chojecki ogłosił, że w najbliższych dniach wyda decyzję zastępczą, na podstawie której pomnik zostanie w końcu usunięty z Olsztyna. Jakiej użył argumentacji?
– Ten pomnik, który stoi za nami, nie wiedzieć czemu znajdował się w rejestrze zabytków i dopiero decyzje ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego doprowadziły do wyjęcia go z tego rejestru i umożliwiły działanie na rzecz jego usunięcia z przestrzeni publicznej. Taką decyzję wydałem na początku tego roku, nakładając na prezydenta Olsztyna obowiązek usunięcia pomnika […] Pan prezydent po raz kolejny, tłumacząc się niejasnymi okolicznościami, zawiesił postępowanie o wydanie pozwolenia na rozbiórkę pomnika […] W przyszłym tygodniu, po ostatnich analizach prawnych podejmę decyzję zastępczą o usunięciu pomnika, wykonam za prezydenta Olsztyna to działanie, po to, aby dłużej w przestrzeni publicznej symbolu propagującego komunizm nie było, by Olsztyn stał się wreszcie miastem wolnym od komunizmu – stwierdził wojewoda warmińsko-mazurski.
Obecność naczelników IPN z całej Polski była związana z podsumowaniem akcji „Straszy w Mieście”, którą Instytut skierował do mieszkańców Olsztyna. Kampania informacyjna przedstawiała skalę zbrodni dokonanych przez Armię Czerwoną w Olsztynie i innych miastach regionu.
– Niezależnie od tego, do jakiego źródła zajrzymy czy są to zapiski oficera Armii Czerwonej, czy to jest to relacja pokrzywdzonych, czy to dokumenty polskiej administracji Warmii i Mazur roku 1945, wyłania się jeden obraz, obraz terenu, regionu, miasta nie wyzwolonego, ale zniewolonego przez obcą armię, przez Armię Czerwoną, przez obcy system totalitarny – mówił prezes Nawrocki do podczas konferencji. – To nie mogło być wyzwolenie, kiedy już po zakończeniu działań wojennych w samym Olsztynie zniszczono 1040 budynków, czyli 36% zabudowy, 50% zabudowy olsztyńskiego Starego Miasta. Grabieże elektrowni, gazowni, szpitali, dóbr kultury, miasto płonące w styczniu 1945 roku – dodał.
Prezes IPN cytował przerażające relacja dotyczące masowych gwałtów na kobietach, które znalazły się w Olsztynie pod władzą Armii Czerwonej…
Wykład naczelnika olsztyńskiej delegatury był naszpikowany wiedzą o okolicznościach powstania monumentu, który przedstawia zwycięskiego żołnierza Armii Czerwonej. Z informacji przedstawionych przez Karola Sacewicza, wynika, ze Dunikowski był autorem jedynie głowy radzieckiego żołnierza. Reszta była wykonana pod polityczne dyktando przez uczniów artysty. Sam pomnik powstał z inspiracji ówczesnego wojewody olsztyńskiego, niesławetnego Moczara, który był znanym mordercą żołnierzy podziemia niepodległościowego.
Niezwykle ciekawą częścią konferencji okazała się dyskusja prowadzona przez naczelników i dyrektorów pionów IPN. W jej toku przypomniano, że nikt nie broni pomników sławiących hitlerowskie podboje i nie proponuje, wzorem Grzymowicza i Traby, robienia z nich symboli pokoju.
W części przewidzianej na pytania głos zabrała m.in. Bożena Ulewicz, radna wojewódzka z Klubu PiS, która z pewnym rozczarowaniem wytknęła środowisku mniejszości ukraińskiej, które ma swoich reprezentantów w sejmiku wojewódzkim, że ci stają w obronie pomnika gloryfikującego rosyjski imperializm. I to w czasie trwającej napaści putinowskiej Rosji na Ukrainę.
Na sali był obecny prof. Traba, który także zabrał głos. W długim półwykładzie próbował argumentować za pozostawieniem pomnika na jego miejscu. Kiedy Traba otrzymał mikrofon, z sali ostentacyjnie wyszedł Jerzy Szmit, prezes Fundacji im. Piotra Poleskiego, który od trzech dekad jest inicjatorem usunięcia hańbiącego Olsztyn pomnika. Wraz z prezesem fundacji z sali wyszło kilkanaście innych osób.
Profesor perorował, że pomnik jest symbolem powrotu Polski na Warmię i Mazury. Starał się udowodnić, że tylko Stalin chciał te ziemie oddać Polsce, a nikt inny nawet nie myślał o ich odzyskaniu. Obrońcy żołnierza radzieckiego ripostował Karol Sacewicz. Naczelnik olsztyńskiej delegatury IPN w kilku zdaniach dosłownie zmiótł z ziemi profesora, który jak się okazuje, nie ma nawet podstawowej wiedzy historycznej, a jednak stara się wytwarzać wrażenie autorytetu.
– Już okresie międzywojnia pojawiały się koncepcje skierowane na nadzieję na odzyskanie Prus, które były odcięte od reszty Niemiec. Jednak oficjalnym programem politycznym nagłaśniającym żądanie uzyskanie dla Polski tych terenów uczyniły je partie i organizacje narodowe – przypomniał niedouczonemu historii profesorowi.
Na razie nie wiadomo, kiedy na plac Dunikowskiego w Olsztynie wjadą buldożery, które usuną pomnik i gdzie trafi monument. Informację na ten temat powinny być dostępne w najbliższych dniach.
Marek Adam