Zaczyna się jak w starej anegdocie: „Co zostało po Olsztynie? Wspomnienia i zdjęcia”. Ale to nie żart. Jeśli tempo likwidacji miejsc pracy i instytucji w naszym regionie utrzyma się, Warmia i Mazury zamienią się w cichy Park Narodowy Smutku i Nostalgii. I co robi uśmiechnięta koalicja? Sprawnie dolewa oliwy do ognia.
Ostatnio internet obiegła wieść, że z taśm olsztyńskiej fabryki Michelin zjechała ostatnia opona do ciężarówki. Decyzja? Konkurencja z Chin. Szczerze? Już wiemy, co usłyszymy za kilka lat: „w związku z chińską konkurencją przestaliśmy produkować opony do aut osobowych, ale za to… otwieramy muzeum”. Kiedyś Olsztyn był stolicą produkcji opon ciężarowych w Polsce. Teraz jesteśmy stolicą… niczego.
Opona na pamiątkę
51 lat produkcji, 27 milionów opon – piękna historia, która zakończyła się cicho, bez fanfar, jakby Michelin wstydził się tego, że kolejna część naszej lokalnej dumy przemysłowej właśnie odchodzi do lamusa. Na pocieszenie pracownicy podpisali ostatnią oponę, jakby to był list pożegnalny. Ciekawe, czy wszyscy w biurach korporacji dostali pamiątkowe statuetki?
Rzecznik fabryki zapewnia, że nikt nie stracił pracy. Odetchnęliśmy z ulgą. Na razie. Ale jak długo jeszcze? Przecież wszyscy widzimy, że model „tniemy koszty, modlimy się, żeby Chiny nas nie zalały, a rząd tylko rozkłada ręce” to tykająca bomba. I co na to rządząca koalicja? Cóż, uśmiechy przed kamerami i hasła o ekologii raczej nie zatrzymają fabryk przed wywieszeniem białej flagi.
Centralizacja czy celowa likwidacja?
A Michelin to przecież tylko jedna z opowieści o tym, jak Olsztyn staje się przemysłowym pustkowiem. Pamiętacie PKP Cargo Tabor? Likwidacja. Poczta Polska? Likwidacja dyrekcji regionalnej i przeniesienie jej… do Bydgoszczy. Nie dalej jak kilka dni temu w „Opiniach” pisaliśmy o tej bulwersującej decyzji. Argument? Centralizacja i „nowoczesne zarządzanie”. Efekt? Kolejna instytucja, która zamiast wzmacniać region, staje się niewidzialnym trybikiem w machinie z uśmiechem zarządzanej z Warszawy.
Koalicja ośmiu gwiazdek (a może i ośmiu twarzy?) zdaje się mieć jedną receptę: centralizujmy wszystko, a, co nie da się scentralizować, likwidujemy! To takie nowoczesne, prawda? W rzeczywistości widzimy, jak kolejne miejsca pracy znikają, a Warmia i Mazury sprowadzają się do bycia turystycznym skansenem z pensjonatami prowadzonymi przez dawnych mechaników i listonoszy.
Chińska konkurencja czy polska niemoc?
Rzecznik Michelin powiedział coś, co warto zapamiętać: chińskie opony są tańsze, ale gorsze. W tym zdaniu jest cały paradoks naszej rzeczywistości. Zamiast inwestować w jakość, innowacje i lokalną gospodarkę, rząd odpuszcza walkę. Ośmiogwiazdkowa koalicja z taką samą gracją umywa ręce dziś, co za wcześniejszych rządów PO z PSL.
Czy władze regionu mają na to jakąś odpowiedź? Czy ktoś w Warszawie lub w olsztyńskim ratuszu widzi, co się dzieje? A może wszyscy tylko czekają, aż kolejna opona zniknie z naszych taśm, a dyrekcje przeniosą się do stolicy?
Warmia – miejsce na emeryturę
Dziś pracownicy Michelin dostali pamiątkowe statuetki. Jutro być może będą pisać CV, jeśli fabryka przestanie być rentowna. Nie łudźmy się, że chińska konkurencja to problem, który dotyczy tylko opon. To, co widzimy w Olsztynie, to początek procesu, który skończy się tym, że nasz region stanie się miejscem na emeryturę – dla fabryk, instytucji i, niestety, ludzi.
Czy Warmia i Mazury naprawdę muszą być skansenem? Może uśmiechnięta koalicja wyjaśni mieszkańcom, dlaczego jedyne, co rośnie w regionie, to liczba pamiątkowych statuetek? Mieszkańcy Olsztyna nie chcą muzeum, chcą pracy.
Marek Adam