Tak naprawdę mamy czwartą odsłonę zawodów Małkowski – Grzymowicz. Szewczyk – nominat Grzymowicza i PO gwarantuje, że „będzie jak było”, czyli kontynuację rządów aroganckiej betonozy, polanej lewackim fanatycznym ośmigwiazdkowym sosem. Małkowski odbudowuje przygasłą legendę a starych dobrych czasach, gdy Olsztyn żył w nieustającym karnawale darmowych widowisk, koncertów, pochodów, przebieranek, parad, wyścigów. Prezydenta, który każdego wysłuchał, porozmawiał, obiecał, pochylił się nad problemem. Bardzo rzadko składanych obietnic dotrzymywał, ale „nikt Ci tyle nie da, co ja Ci mogę obiecać”.
Na własne uszy słyszałem jak Małkowski, podniecony koncertem Maryli Rodowicz na rynku Starego Miasta obiecywał gwieździe polskiej piosenki mieszkanie w Olsztynie, byleby tylko zechciała się przeprowadzić do grodu nad Łyną. Propozycji, jak wiemy, nie przyjęła …
Pamiętajmy też, że Małkowski we wszystkich najważniejszych sprawach wspierał Grzymowicza. Ponosi zatem pełną odpowiedzialność za wszystko, co z Olsztynem robił Grzymowicz.
Platforma Obywatelska zadowolona z kooperacji z Grzymowiczem wystawiała przeciwko niemu kandydatów bez szans na sukces: Krukowski, Bublewicz, Wasilewska. Byle tylko utrzymać korzystny dla nich układ.
Ostatni kandydaci Prawa i Sprawiedliwości na fotel prezydenta Olsztyna: Arent, Wypij, a teraz Smoliński. Nie nawiązali walki, ich wyniki: Arent 12%, Wypij 19%, Smoliński 15.5%. Każdy z tych kandydatów uzyskał znacząco gorszy wynik niż lista Prawa i Sprawiedliwości do Rady Miasta, a zatem nie potrafili skupić całego elektoratu gotowego głosować na kandydatów Prawa i Sprawiedliwości.
Marcin Możdżonek dystansujący się od partii politycznych, znany sportowiec, który rozpoczął swoją kampanię na dwa lata przed wyborami. Wydawało się, że będzie symbolizował próbę zmian w mieście i wejdzie do olsztyńskiej politycznej gry. Tym bardziej że działał w wielkim rozmachem i z zaangażowaniem dużych środków. Uzyskał 13,5% głosów.
Wybory po raz kolejny pokazały, że większość wyborców jeszcze nie chce wyjść z zatrutego kręgu tych dwóch osób, które symbolizują niechęć do zmian, nowego spojrzenia, poszukania miejsca dla Olsztyna w coraz bardziej konkurencyjnym świecie.
Jednak nastąpiła wyraźna zmiana. Obaj kandydaci w pierwszej turze zebrali razem niewiele ponad 50% głosów. A w poprzednich wyborach w pierwszej turze, para Grzymowicz-Małkowski uzyskiwała ponad 70%. A zatem w Olsztynie, mimo wszystko, dojrzewa chęć dokonania zmiany rządzących. Niestety nie w tych wyborach. Dopiero za pięć lat będzie taka szansa. A na dzisiaj nie ma co też liczyć na rozliczenie rządów Grzymowicza.
Ktoś, kto doczytał tekst do tego miejsca, pewnie powie: Panie Szmit, do brzegu, do brzegu. Co zrobić, na kogo zagłosować? Odpowiem tak: zwycięstwo Roberta Szewczyka oznacza, że Olsztyn zostanie w koleinach stworzonych przez prezydenta Grzymowicza. Radny Grzymowicz będzie pilnował, aby jego uczeń nie zbaczał z wytyczonego kursu. Społecznie Olsztyn oficjalnie stanie się kołchozem ośmiogwiazdkowej PO. Miejskie instytucje obsiądą jeszcze bardziej niż do tej pory nominaci Platformy. Ścieżki rozwoju, dofinansowania, zawodowego awansu, będą całkowicie regulowane przez partyjne układy. Ci, którym nie będzie to pasować albo wyjadą, albo usuną się w cień, do życia prywatnego.
Platforma uzna, że w Olsztynie może zrobić wszystko. Już się rozkręcają. Wczoraj przyznali, z budżetu Olsztyna, nie wiadomo na jakiej zasadzie, 100 tys. zł na organizowanie partyjnej imprezy Campus Przyszłości.
Co więcej, Szewczyk na pewno na jednej kadencji nie będzie chciał kończyć. Mechanizm i struktury rządzenia, na podstawie piramidy interesów, który stworzył Grzymowicz, będzie kontynuowany i umocniony. Trzeba się liczyć z tym, że Platforma wycofa ustawowe ograniczenia pełnienia funkcji wójta do dwóch kadencji. Szewczyk na pewno będzie chciał z tego skorzystać.
O Małkowskim, o argumentach, żeby na niego nie głosować, napisano grube tomy. Sam również wiele razy o tym pisałem i mówiłem.
Spójrzmy jednak na to bardzo, bardzo na zimno. Kandydatów jest dwóch, jeden zostanie Prezydentem Olsztyna, choćby dostał jeden głos.
W tej sytuacji pomyślmy jak za pięć lat, pozbyć się jednego i drugiego. Słabszym ogniwem ze względu na wiek i stan zdrowia jest Małkowski. Czy wytrzyma pięcioletnią kadencję w pełni dyspozycji? A po jej zakończeniu będzie potrafił ponownie skutecznie ubiegać się o kolejny wybór? W tym roku kończy 74 lata, na koniec kadencji będzie miał 79. Jeżeli będzie kandydował ponownie, to na koniec tej ewentualnej drugiej miałby lat 84!
I zabawnie byłoby, gdyby właśnie On zapobiegł przejęciu pełnej władzy przez ośmiogwiazdkowców z PO.
Jerzy Szmit