Może trudno w to uwierzyć, ale są w Olsztynie tacy, którzy mają zamiar bronić pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej, który stoi w centrum miasta. I to w sytuacji, kiedy putinowska propaganda żeruje na każdej informacji, którą może wykorzystać. Niestety, najwyraźniej nadal należy do nich prezydent Olsztyna, Piotr Grzymowicz.
Trudno inaczej interpretować uwagi, które Grzymowicz przesłał do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w sprawie rozpoczętej procedury, która prowadzi do anulowania wpisu tego hańbiącego Olsztyn pomnika do rejestru zabytków, a docelowo jego usunięcia z miasta.
Jak podaje “Gazeta Olsztyńska”, która dotarła do pisma prezydenta Olsztyna do ministra, Piotr Grzymowicz domaga się od ministerstwa, żeby wzięło pod uwagę sondaże prowadzone na zamówienie ratusza, z których ma wynikać, że mieszkańcy Olsztyna chcą pozostawienia pomnika na swoim miejscu.
Sęk w tym, że to wierutne kłamstwo, które było wielokrotnie obnażane na łamach Opinii. Wystarczy przypomnieć cytowaną przez nas notatkę IBRIS, który prowadził badanie opinii publicznej. Jak sondażownia podsumowała wyniki własnej pracy?
„Wśród ujętych w kwestionariuszu możliwych rozwiązań dylematu pomnika Wyzwolenia Ziemi Warmińsko- Mazurskiej najczęściej wskazywano przeniesienie go poza Olsztyn (30%). Co czwarty mieszkaniec Olsztyna wskazał, że pomnik powinien pozostać tam, gdzie jest, jednak powinna mu towarzyszyć informacja o zbrodniczych działaniach Armii Czerwonej. Mniejszy odsetek optuje za całkowitą zmianą przekazu ideowego pomnika (16%) lub za przeniesieniem go na cmentarz (13%). Jedynie 6 % ankietowanych postuluje brak jakichkolwiek zmian”.
Co zrobił Grzymowicz? Oczywiście wbrew faktom ogłosił, że większość Olsztynian jest za pozostawieniem szubienic. Ot, zwyczajnie — komuch, to komuch — ręki na komunistyczny pomnik nie podniesie, bo w głowie ma zaprogramowane, że “nie lzja”.
Pozostaje mieć nadzieję, że minister nie będzie się przejmował komuszym ujadaniem dochodzącym z ratusza i nic nie stanie na drodze do zakończenia procedury usunięcie pomnika najpierw z rejestru zabytków, a potem z Olsztyna.
Tym bardziej, że to już jeden z ostatnich reliktów tego typu w Polsce. Instytut Pamięci Narodowej szczęśliwie doprowadził do likwidacji większości z nich. Ostatnio zniknął pomnik w Brzegu.
Jest jeszcze jeden argument, który uzasadnia co najmniej niechęć do Grzymowicza. Trudno przypuszczać, że w olsztyńskim ratuszu nie wiedzą o tym, jak putinowska propaganda wykorzystuje politykę historyczną. Grzymowicz już raz zaliczył wpadkę, w tej sprawie. I to właśnie przy okazji manipulowania sondażami dotyczącymi pomnika.
Jego wystąpienia w obronie olsztyńskich “szubienic” zauważyła wówczas rosyjska rządowa agencja prasowa TASS i z przyjemnością je odnotowała. Sam pomnik był też już miejscem wycieczek putinowskiej młodzieżówki z Kaliningradu, która przyjeżdżała do Olsztyna składać tu wieńce i oddawać hołd Armii Radzieckiej.
Nic dziwnego, że Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego w procesie decyzyjnym zmierzającym do usunięcia pomnika powołuje się na ważny interes państwa. Szkoda, że w olsztyńskim ratuszu rządzi szkodnik, który tego nie rozumie.
Marek Adam