Nigdy dość przypominania słów pułkownika Matuszewskiego, polskiego bohatera z czasów II wojny światowej: +Komunizm „polski” nigdy nie był polski+. „Komunizm rosyjski był antycarski, antydemokratyczny, ale nie był antyrosyjski”, wręcz przeciwnie, zawsze był prorosyjski. Natomiast czerwoni towarzysze „polscy” (Dzierżyński, Kon, Marchlewski, Unszlicht, Radek – wł, Karol Sobelsohn pochodzenia żydowskiego, Wasilewska, Żymierski, Bierut) mało, że byli antypolscy (byli nawet przeciw Polsce napadniętej przez Hitlera) – zawsze byli (i są) prorosyjscy. Obecnie sprawdza się to w przypadku czerwonego towarzysza prezydenta naszego pięknego miasta Olsztyna Piotra Grzymowicza.
Czerwony towarzysz prezydent Grzymowicz, jak przystało na ruskiego pachołka, z uporem maniaka broni sowieckiego/ruskiego ścierwa – szubienic, „Pomnika Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej”. Został za to nawet pochwalony przez agencję TASS, obecnie tubę propagandową Putina. Wije się jak piskorz, próbując odsunąć jak najdłużej w czasie relokację posowieckiego ścierwa, mimo że rozpoczęta jest procedura odsunięcia go od decydowania o losach szubienic. Wreszcie dopiął swego i ustawił tablicę „informującą” o „historii pomnika”. Jak zwykle fałszywej – dzień bez kłamstwa dla czerwonego towarzysza jest dniem straconym! Czerwoni towarzysze tak mają. Są mistrzami manipulacji – lekcje brali chyba u samego Belzebuba. Zawarta treść ma pozory prawdy. „Prawda” Grzymowicza jest ukazana wybiórczo, skupiona na autorstwie i opisie wątpliwych wartości artystycznych „monumentu”. Ponadto czerwony towarzysz Grzymowicz faryzejsko pochyla się nad losem mieszkańców Warmii i Mazur, jaki zgotowała im zbrodnicza Armia Czerwona, a nadal nie pozwala na ruszenie z miejsca tego sowieckiego ścierwa, wystawionego przecież ku czci tychże zbrodniarzy. Obłudnie też argumentuje, że to jest „nasza historia”. Niby prawda! Bo to jest historia jego i jego czerwonych towarzyszy – nie Polaków!
Prawda jest zgoła inna! Sowieckie/ruskie ścierwo, „Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej”, wystawił ówczesny wojewoda olsztyński z nadania Rosji Sowieckiej, Mieczysław Moczar – właściwie Mykoła Demko, członek nielegalnej Komunistycznej Partii Polski (nie uznawała legalności państwa polskiego, ale jej członkowie na rozkaz Stalina, swojego kata, którego ślepo kochali, udawali patriotów), agent GRU (sowieckiego wywiadu wojskowego), generał dywizji KBW (Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego w ścisłej współpracy, a w zasadzie pod kierownictwem NKWD odpowiedzialny za brutalne zwalczanie polskich organizacji niepodległościowych). Oddelegowany do roli „pop-a” (pełniącego obowiązki Polaka) uważał, że „Związek Radziecki jest naszą Ojczyzną, a granice nasze dziś są za Berlinem, a jutro na Gibraltarze”. Zupełnie tak jak czerwony towarzysz Grzymowicz mówiący o historii Armii Czerwonej jako o „naszej historii”.
Obłudnie twierdząc, że baner z „sierpem i młotem + Z = hitlerowska swastyka” propaguje ustrój totalitarny, Grzymowicz podkreślał prawny zakaz publicznego eksponowania tych znaków. Straszył odpowiedzialnością karną i nakazał swoim służbom zdjąć wszystkie oprawy pomnika prawdziwie ukazujące rzeczywistą rolę „oswobodzicieli”. Wykuty nad krasnoarmiejcem sierp i młot mu nie przeszkadza, by czcić gwałcicieli. Wybitnie pomogły mu w tym towarzyszki Marta Kamińska – olsztyńska radna z Koalicji rzekomo Obywatelskiej i zarazem szefowa olsztyńskiego KOD-u oraz Agata Szerszeniewicz działaczka LGBT+. Wszystko się zgadza: czerwone towarzyszki nie miały nic przeciwko gwałceniu Polek. Historia się powtarza – żona rosyjskiego żołdaka namawia go do gwałcenia Ukrainek, tylko żeby się „zabezpieczał”. Być może towarzyszki Kamińska i Szerszeniewicz tylko czekają na taką okazję?
Czerwony towarzysz Grzymowicz używa fałszywej nazwy pomnika bezczeszcząc tym samym Świętą Ziemię Warmińsko-Mazurską. Może by wreszcie ujawnił, kto bezprawnie dokonał zmiany nazwy, tym bardziej, że w 1993 roku „Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej” jeszcze przez ponad dwa tygodnie stał na placu Armii Czerwonej w Olsztynie.
Opisywanie pomników jest czysto kretyńskim posunięciem. Czy ktoś na świecie widział jakikolwiek pomnik, by trzeba było go jeszcze opisywać? Smutne, że Olsztyn za sprawą czerwonych towarzyszy „zasłynął” w Polsce, a i poza nią, z niechwalebnych afer: za Małkowskiego „różowy ratusz” i Grzymowicza batalia o sowieckie ścierwo.
Najlepszym, bo najtańszym i najłatwiejszym sposobem pozbycia się szubienic, sowieckiego/ruskiego ścierwa, Pomnika Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej – okupanta Polski, w Olsztynie jest natychmiastowe zburzenie go.
Antoni Górski