Przez upór Grzymowicza w obronie Pomnika Wdzięczności Armii Radzieckiej wstyd przyznać się do Olsztyna. IPN rozpoczął akcję edukacyjną, która pokazuje kogo pomnika bronią władze miasta. Niestety Grzymowicz za nic ma prawdę historyczną, nakaz likwidacji monumentu wydany przez wojewodę i dobre imię Olsztyna.
Akcja IPN zbiegła się w czasie z publicznym upomnieniem Grzymowicza przez wojewodę warmińsko-mazurskiego Artura Chojeckiego. Upomnienie zostało nie tylko wysłane drogą służbową, ale także nagrane i opublikowane w mediach społecznościowych, gdzie bije rekordy popularności.
— Podjąłem dzisiaj decyzję o upomnieniu prezydenta zgodnie z przepisami prawa administracyjnego i wzywam go do niezwłocznego zrealizowania zadania usunięcia pomnika z przestrzeni publicznej, gdyż gloryfikuje on system komunistyczny i w związku z tym przynosi wstyd naszemu miastu. Jego miejsce jest w muzeum i tam powinien się znaleźć po usunięciu go z placu Xawerego Dunikowskiego — stwierdził wojewoda Artur Chojecki.
Przypomnijmy. Pomnik, nazywany powszechnie w Olsztynie „szubienicami” do sierpnia 2022 roku był wpisany do rejestru zabytków. To chroniło go przed zastosowaniem ustawy o dekomunizacji, która nakazuje usunięcie z przestrzeni publicznej pomników, upamiętnień czy tablic gloryfikujących przez swoją symbolikę lub wymowę ustrój totalitarny, lub zakłamujących historię
Po wyłączeniu pomnika z rejestru zabytków wojewoda wydał nakaz usunięcia pomnika z przestrzeni publicznej i opatrzył go rygorem natychmiastowego wykonania. Grzymowicz nakazał skucie z pomnika sierpa o młota i uznał, że w ten sposób z pomnik sławiący ruskich gwałcicieli w roli gierojów wyłączy z działania ustawy dekomunizacyjnej.
— Jeżeli dalej nie będziemy widzieli reakcji, to nałożone zostaną grzywny. Po dwóch grzywnach będziemy mogli sami, na koszt miasta, usunąć „szubienice” z przestrzeni publicznej i przekazać do muzeum. Nikt tutaj nie mówi o niszczeniu tego pomnika — w rozmowie z RMF FM zapowiedział wojewoda. — Inne miasta potrafiły sobie z tym poradzić. Jeżeli pan prezydent nie chce tego zrobić, to ja jako wojewoda zrobię to za niego — dodał.
Jednak Grzymowicz najwyraźniej nic nie robi sobie z obowiązującego prawa. Od wydania nakazu likwidacji pomnika minęło 7 miesięcy, a ten piętrzy kolejne przeszkody na drodze do jego wykonania. Konsekwentnie za to realizuje swoją, także publiczną, zapowiedź o tym, że zrobi wszystko, żeby pomnik „uratować”.
O tym, kogo upamiętnienie Grzymowicz chce ratować, pokazuje właśnie rozpoczęta przez olsztyńską delegaturę Instytutu Pamięci Narodowej akcja edukacyjna. A zajęcie miasta i regionu przez Sowietów nie było „chwalebnym wyzwoleniem” jak przekonuje pomnik, który jest reliktem przeszłości. Było okresem terroru i zbrodni, który dotknął równo wszystkich mieszkańców. Mieszkańcom Warmii i Mazur Sowieci zgotowali w 1945 r. piekło. Nie zasługują na naszą wdzięczność, a tym bardziej na pomnik w centrum Olsztyna.
— Rosjanie nie tylko palili i grabili, ale też mordowali i gwałcili. Według relacji świadków codziennie wieczorami słychać było przeraźliwy krzyk kobiet. Rano znajdowano ich ciała” — wspominał po latach, cytowany w oświadczeniu IPN, Kazimierz Żołdak, który był on jednym z pierwszych polskich kolejarzy przybyłych do Olsztyna 19 lutego 1945 roku, czyli niespełna miesiąc po tym, jak miasto zdobyła Armia Czerwona.
Paradoksalnie, jak podkreślają to pracownicy delegatury IPN, Olsztyn mniej ucierpiał w czasie krótkich walk, a znacznie bardziej już po zajęciu go przez Sowietów. Z premedytacją, bez żadnego uzasadnienia militarnego spalili oni znaczną część starówki i wiele ulic w innych częściach miasta.
— Kraj faszystów musi przemienić się w pustynię — nakazywał gen. Iwan Czerniachowski, dowódca 3. Frontu Białoruskiego. Rzekomo była to zemsta za zbrodnie niemieckie w ZSRS, ale Sowieci nie oszczędzali też tych Warmiaków i Mazurów, którzy jednoznacznie przyznawali się do polskości, ani polskich osadników napływających na te ziemie w kolejnych miesiącach. Józef Ptaszek, prezes Wojewódzkiego Urzędu Ziemskiego w Olsztynie, pisał o stosunkach „jak na Dzikich Polach w XVII w.”.
Skala bezprawia była tak duża, że kłuła w oczy nawet funkcjonariuszy komunistycznego aparatu terroru. Henryk Palka, kierownik Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Olsztynie, przyznawał w wewnętrznej korespondencji z 10 października 1945 r., że poważnym problemem są „masowe napady grup żołnierzy sowieckich” zabierających „wszystko, co się da, a nawet dopuszczając[ych] się zabójstw”.
— Tym właśnie „wyzwolicielom” Warmii i Mazur władza komunistyczna przyniesiona na bagnetach sowieckich przez lata stawiała pomniki. Obelisk ku czci cytowanego tu Iwana Czerniachowskiego w Pieniężnie został rozebrany we wrześniu 2015 r. Głęboko wierzę, że ten sam los spotka wkrótce pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej [sic!] w centrum Olsztyna. Nie ma zgody na zniekształcanie prawdy historycznej. Wolna Polska nie będzie oddawała hołdu swoim ciemiężycielom — podkreśla dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Prawdę, której nie chce wziąć pod uwagę prezydent Olsztyna, pracownicy IPN umieścili na bilbordach, które zawisły w różnych lokalizacjach Olsztyna. Jeden z nich na lawecie jeździ ulicami miasta. Kampania jest prowadzona pod hasłem „Straszy w Mieście”.
Na bilbordach znajduje się między innymi cytat ze wspomnienia słuchaczki Mazurskiego Uniwersytetu Ludowego. Jej słowa: „Wkroczyła Armia Czerwona. Palili, zabijali, rabowali, robili, co im się podobało” zostały umieszczone białą czcionką. Całości dopełnia pytanie: „Czy mamy być, za co wdzięczni?”.
Na innym bilbordzie widnieje informacja: „Armia Czerwona, po wkroczeniu w 1945 r. zniszczyła 50% olsztyńskiej starówki, 90% Braniewa, 80% Nidzicy, 85% Pisza, 89% Węgorzewa”. W samym tylko Olsztynie zostało zniszczonych ponad 1000 budynków, a starówka została spalona w niemal połowie
Warto przypomnieć, że „szubienice” zostały odsłonięte w 1954 r. jako pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej i symbol dominacji ZSRR. Środowiska patriotyczne z Olsztyna od blisko trzech dekad starają się o usunięcie pomnika z przestrzeni publicznej. Po napaści Rosji na Ukrainę monument stał się miejscem manifestacji przeciw imperialnej polityce Rosji i zbrodniom wojennym dokonywanym przez armię Putina w Ukrainie.
— Tu brak czegoś tak elementarnego, jak miłość do naszego pięknego miasta, które w żaden sposób nie zasługuje na opinię, jaką zaczynamy mieć przez Grzymowicza i jego obronę ruskiego pomnika. Zwyczajnie wstyd! — komentuje Jerzy Szmit, prezes Fundacji im. Poleskiego i jeden z inicjatorów działań zmierzających do usunięcia pomnika radzieckiego żołnierza z Olsztyna.
Marek Adam