Była 30 lat w polityce. Była uważana za niezatapialną. Ulubienica programów telewizyjnych. Przedstawiająca się jako pogromczyni mafii spółdzielczych — senator z Olsztyna — Lidia Staroń. Kim jest i jak planuje teraz żyć?
O Lidii Staroń można opowiadać godzinami. Ona sama chętnie chwali się tysiącami interwencji, setkami zdjęć z wręczanymi jej kwiatami przez wdzięcznych ludzi, którym pomogła. Wśród dziennikarzy znana z trudnego charakteru, arogancji, urządzania według zgranych scenariuszy z programów telewizyjnych ustawek na konferencjach prasowych.
Lidia Staroń jeszcze do niedawna była uważana za niezatapialną. Przygodę z polityką zaczęła w Platformie Obywatelskiej, do której wstąpiła w 2005 roku. W wyborach w tym samym roku uzyskała mandat poselski z jej listy w okręgu olsztyńskim, zdobywając 12 188 głosów. W wyborach parlamentarnych w 2007 roku, jak podaje Wikipedia, skutecznie ubiegała się o reelekcję, otrzymując 15 514 głosów. W wyborach w 2011 po raz trzeci z rzędu została wybrana na posła (z wynikiem 16 091 głosów).
Lidia Stroń, starała się w tym czasie zbudować swój wizerunek krwawej damy polskiej polityki. Razem z Julią Piterą tworzyły tandem, który pod hasłem zapobiegania nieprawidłowościom w instytucjach publicznych siał postrach w całym kraju. Często ofiarami tej krwawej pary padali przeciwnicy polityczni.
Lidia Staroń, w sierpniu 2015 wystąpiła z PO, a w następnym miesiącu znalazła się poza jej klubem parlamentarnym. W Sejmie pracowała m.in. w Komisji Nadzwyczajnej do rozpatrzenia projektów ustaw z zakresu prawa spółdzielczego. Po odejściu z PO pozostała politykiem bezpartyjnym.
Swoją popularność zbudowała na, jak to sama określa, walce z mafią spółdzielczą. Jej największym sukcesem miało być doprowadzenia do oskarżenia władz olsztyńskiej spółdzielni Pojezierze. Prezes spółdzielni Zenon Procyk na wiele miesięcy trafił do aresztu, a jego zastępca popełnił samobójstwo.
Po 16 latach procesów Procyk został uniewinniony i otrzymał blisko 2 mln złotych odszkodowania od Skarbu Państwa. Senator do tej pory miała immunitet. Teraz, jeśli były prezes Pojezierza wniesie przeciw niej oskarżenie, będzie musiała stanąć przed sądem. Procyk zarzuca jej zbudowanie kariery politycznej na fałszywych zarzutach.
Senator jest znana także z… totalnej kompromitacji podczas przesłuchiwana przez komisje senackie jako kandydat wspierany przez PiS na Rzecznika Praw Obywatelskich. Do tej pory po sieci krążą nagrania, kiedy gubi wątek, odpowiada bez związku z pytaniem, jąka się, nie potrafi poprawnie skonstruować kilku zdań odpowiedzi.
Olsztyńska polityk jest stałym gościem programu redaktor Jaworowicz w TVP, który bardzo często jest tematem internetowych memów, a youtuberzy nie zostawiają suchej nitki na kolejnych odcinkach programu i nabijają sobie kliki na komentowaniu redakcyjnych bezsensów. Senator gości także w kilku programach interwencyjnych, gdzie jest przedstawiana jako specjalistka od walki z mafią spółdzielczą, lichwą i wszelką niesprawiedliwością.
Scenariusze programów zakładają najczęściej granie na emocjach, bez związku ze stanem faktycznym. Najczęściej na ekranie pojawią się starsza schorowana osoba, płaczące dziecko, zły pracownik spółdzielni oraz senator Lidia Staroń. Zazwyczaj brak też finalnego efektu interwencji, poza lasem biorących w programie udział „ekspertów”.
Od lat w podobny, wyuczony prawdopodobnie właśnie ze scenariuszy telewizyjnych sposób, senator Lidia Staroń starała się prowadzić konferencje prasowe w swoim biurze. Przed kamerami informowała o tragediach schorowanych, nieszczęśliwych osób. Często przy udziale zdezorientowanych dzieci.
I choć prawdopodobnie jest grupa osób, którym jej interwencje faktycznie pomogły, to jest także druga strona medalu jej pracy. To lans na bólu i nieszczęściu ludzi. Tego nie można było już nie zauważyć. Hipokryzja zwyczajnie przelewała się poza ramy scenariuszy telewizyjnych. Senator Lidia Stroń po sromotnej przegranej z Ewą Kaliszuk z PO, stara się jednak tłumaczyć swoją klęskę… upartyjnieniem wyborów.
Zupełnie zapomina przy tym, że przez ostatnie dwa miesiące sama pokazywała się w towarzystwie kandydatki PiS do Sejmu — wiceminister gospodarki i technologii Olgi Semeniuk-Patkowskiej. Obie były jak papużki nierozłączki. Młoda działaczka PiS uczyła się chwytów marketingowych od starszej koleżanki. Zaczęła, jak ona, organizować wręczanie sobie przez wdzięcznych wyborców, fanów itp., bukiety kwiatów. Trafiła też jako ekspert do programu redaktor Jaworowicz.
Doszło do tego, że senator Lidia Staroń w odbiorze wyborców była uważana za kandydata PiS do Senatu. Można tylko domyślać się, że o to chodziło. Lokalna TVP podpisywała ją nawet w ten sposób w swoich materiałach. I to, mimo tego, że PiS miał swojego własnego kandydata Zbigniewa Purpurowicza. Ot, taka symbioza, poza wzrokiem prezesa Kaczyńskiego…
W obecnych wyborach do Senatu Staroń zdobyła niecałe 67 tysięcy głosów i przegrała z popieraną przez pakt senacki Ewą Kaliszuk z Koalicji Obywatelskiej, na którą głosowało prawie 94 tysiące wyborców. I nie przestaje narzekać na upolitycznienie wyborów.
— Te wybory, to były wybory partyjne. Mimo tego, że walczyłam z wielkimi partiami politycznymi, ja jestem senatorem niezależnym, bez struktur, bez finansowania partii to mam bardzo dobry wynik. Mam duże wsparcie ludzi — mówi, cytowana przez Radio Olsztyn, polityk.
Narzekania Lidii Staroń, wydają się totalną hipokryzją. Przyzwyczajona do życia z publicznych pieniędzy senator nie zamierza jednak zniknąć z przestrzeni publicznej. Kilka dni temu ogłosiła, że teraz zakłada fundację. Jej nazwa to „Zawsze po stronie ludzi” — czyli hasło Lidia Staroń z kolejnych kampanii wyborczych.
Odchodząca polityk zapowiada, że w formie fundacji będzie kontynuowała dotychczasową działalność. Według większości komentatorów w powietrzu wisi jej deklaracja o starcie w najbliższych wyborach do samorządu. Tym razem na prezydenta Olsztyna…
Marek Adam