Sytuacja wokół „nadzwyczajnej kasty”, a ogólniej wokół sądów, sędziów i „praworządności” jako żywo przypomina zdarzenie na ulicy: ktoś komuś coś ukradł i „łapaj złodzieja” najgłośniej drze się … sam złodziej. „Nadzwyczajna kasta” przywłaszczyła sobie nadzwyczajne uprawnienia i teraz krzyczy, że niedobra „pisoska” władza chce ją okraść. Wrzeszczy, że zabiera jej wolność, niezawisłość, praworządność, gdy w rzeczywistości odbierane są przywłaszczone rozliczne przywileje: apanaże („za 10 000 to można żyć tylko na prowincji”- M. Gersdorf), bezkarność (też w przypadku przestępstwa), samowolę sędziowską, politykierstwo, uchwałodawstwo (sędziokrację), układy (sędzia na telefon). No i szczyt wszystkiego – zabranianie na „Marszu Tysiąca Tóg” noszenia „togi jak fartuszka przedszkolaka”. A jak się coś odbiera, to, ojoj, ból jest, a dla poszkodowanego nawet niebezpiecznie; o czym w życiu można się nazbyt często przekonać.
„Nadzwyczajną kastą”, ustami sędzi Ireny Kamińskiej, nazwała się część sędziów, próbujących stawiać się ponad prawem. Mało tego – próbujących to prawo stanowić. Niedouczyli się, zapomnieli, że przestrzegania prawa mają pilnować? I go … przestrzegać? Sąd Najwyższy posunął się do destrukcji, negując uprawnienia Prezydenta RP. Niczym Sąd Ostateczny błyskawicznie zadziałał (żebyż tak działał w orzecznictwie powszechnym), tworząc tzw. „uchwałę”, a następnie na jej podstawie próbując postępować. Wprowadził chaos. Cel był jasny, chociaż nie artykułowany: żeby nie dopuścić do wyboru kolejnego I prezesa SN przez Prezydenta Dudę. Kadencja obecnej I-szej prezes kończy się (na szczęście – i tak za długo, bo w 2017 wycofał się z odesłania jej na emeryturę) w kwietniu.
„Totalna opozycja” poszerzyła się o „opozycję sędziowsko-polityczną”. Jej nowym „bohaterem” stał się sędzia Juszczyszyn, ostatni bastion „zagrożonej praworządności”. Ten „bastion” do tej pory nie ma skrupułów, że na spółę z komornikiem i czy nie w zmowie z wierzycielem odebrali dłużnikowi (schorowanemu przez to i zmarłemu w nędzy) majątek wart pół miliona za mniej niż 10% jego wartości. Za piractwo drogowe też nie odpowiedział. Sędzia Juszczyszyn oprócz „bohatera” stał się pupilkiem TVNowsko-Polsatowsko-michnikowskich mediów, które biorą go w obronę. Również w Olsztynie odbyła się pikieta poparcia dla sędziego. Składała się w dużej mierze z działaczy KODU, którzy do tej pory nie rozliczyli się ze zdefraudowanych pieniędzy ze społecznych zbiórek do puszek. Były ze dwie osoby z napisem OTUA, ale nie powoływali się już na Konstytucję a na zagraniczne ustawodawstwo.
Wirus anarchii przeniósł się też na olsztyńską palestrę. Tu z kolei perorował mecenas Wrzecionkowski wyzywając od „kanalii” i „urzędasów” przeciwnika politycznego. Pobierał nauki chyba u samego „Farmazona” i niewątpliwie był pilnym uczniem, skoro w obrzucaniu obelgami dorównał samemu „mistrzowi”. Czy podsądnych na salach rozpraw też tak traktuje? Szkoda, że nie był tak pilny w naukach prawniczych. Pewnie za swoją „idolką”, profesor Gersdorf, która nie potrafi odróżnić Suwerena od Konstytucji. Nie wie, że od ustanawiania prawa i … Konstytucji jest właśnie Suweren, za pośrednictwem wybranego Parlamentu? Wrzecionkowski rzucając obelgami postawił się w roli prokuratora. Już był taki jeden adwokat, co był Prokuratorem Generalnym. Nazywa się Ćwiąkalski, którego córeczka oskarżyła Jana Śpiewaka o ujawnienie jej przekrętu w warszawskiej „dzikiej” reprywatyzacji i uzyskane przez nią z tej racji profity, i w sądzie … wygrała. Czy olsztyński Rotary Club, chwalący się szlachetnością, postawi District Governer Nominee (Nominata Gubernatora Dystryktu) Wrzecionkowskiego na kadencję 2021/2022?
Odbyła się też „ekspercka” debata na temat „Polskiego sądownictwa”, zorganizowana przez olsztyńską „Debatę” – „wolne [ponoć – A.G.] słowo”. Ta „debatowa wolność” mierzy się stosunkiem głosu „ekspertów” i obywateli: 110:10 (minut) dla „ekspertów”. O taką „wolność” zadbali prowadzący, „heroldowie wolności”: Bogdan Bachmura i Adam Socha.
Reforma sądownictwa się przedłuża, ale „ulica i zagranica” nie pomogła. Redaktor Polsatu, a obecnie z wp.pl dywaguje, że Prezydent Duda specjalnie zwlekał z podpisaniem „Ustawy o sądach” do wyjazdu prezydenta Francji. Taaa! Przyjechała „zagranica” w osobie prezydenta Macrona i „kazała” podpisać „kagańcową ustawę”. Jak stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska, Duda „swoim podpisem PRZYPIETENTOWAŁ zamach”.
Niedobrze, gdy „Farmazoni” wstawiają się za wichrzycielami. Totalna opozycja chciałaby rządzić w takim chaosie, bo tylko w tym jest dobra. W mętnej wodzie najlepiej się czuje. Jednak nie „Farmazoni” będą nam dawali wykładnię prawa.
Antoni Górski