75 rocznica zakończenia II wojny światowej posłużyła putinowskiej Rosji do kolejnego ataku medialnego na Polskę. I choć tym razem przeszedł w świecie raczej bez echa, analitycy nie mają wątpliwości, że jest zapowiedzią kolejnych. Rosyjska wojna informacyjna wchodzi w kolejny etap, na który musimy być przygotowani. Takie wojny informacyjne to element strategii Kremla, która prowadzi do odbudowania rosyjskiego imperium. Imperium, w strefie którego wpływów miałaby znaleźć się także Polska.
Oto w rosyjskiej telewizji państwowej TV Rossija 1 oraz podczas wystąpień z okazji zakończenia II wojny światowej Władimir Putin, prezydent Federacji Rosyjskiej po raz kolejny świat mógł usłyszeć, że Polska brała udział w „tajnym spisku z Niemcami przed wybuchem II wojny światowej”. Chodzi o rozbiór Czechosłowacji (czyli zajęcie przez Polskę Zaolzia w 1938 roku), co miało być przeprowadzone przez rząd polski w kolaboracji z Hitlerem, który później sięgnął po więcej. Co więcej – Putin proponuje potępienie tego aktu. W końcu ZSRR „podejmował gigantyczne starania, aby utworzyć koalicję antyhitlerowską, jednak nikt go nie wsparł”. W tym samym czasie Rosja po raz kolejny zmierzyła się ze Zbrodnią Katyńską usuwając tablice upamiętniające rosyjski mord na polskich oficerach.
Konfrontacyjna postawa Rosji wobec Polski i Europy Zachodniej nie pozostawia wątpliwości, że rząd i porządek prawny nad Wisłą będzie atakowany przez rosyjskie służby. W jaki sposób? Na przykład poprzez próby wrzucania do mediów fałszywych informacji mających kompromitować najważniejszych urzędników, co już nie raz miało miejsce w polskiej polityce i – w związku ze zbliżającymi się wyborami – pewnie jeszcze nie raz się wydarzy. Wszak rosyjskim strategom chodzi przede wszystkim o to, żeby osłabić państwo. Nie jest wykluczone, że awantura o nieprzeprowadzenie wyborów prezydenckich w konstytucyjnym terminie miała swoje źródło u kremlowskich strategów. Brak głowy państwa oznaczałby poważny kryzys polityczny nad Wisłą, co pozwoliłoby Moskwie na – być może – czynne zaangażowanie się w polską politykę wewnętrzną.
Łotwa zamknęła rosyjskie kanały
Przyjęta przez Rosję strategia prowadzenia wojny informacyjnej oparta jest na stosowanej jeszcze w czasach sowieckich strategii wojny macierzowej (czy też buntowniczej) Jewgienija Messnera, który opracował zasady według których Związek Radziecki miał zdobywać nowe terytoria w Europie i na świecie. Do podstawowych zasad prowadzenia takiej wojny buntowniczej należało osłabianie rządów państw poprzez umieszczanie materiałów kompromitujących członków rządów w serwisach informacyjnych w taki sposób, aby informacji tej nie dało się potwierdzić, zaś członkowie rządu mieli trudność ze zdementowaniem takich informacji ze względu na absurdalne, często pozbawione sensu zarzuty.
Taką formę walki Rosja stosowała wobec Łotwy zmuszając rząd łotewski do zamknięcia rekordowej liczby dziewięciu kanałów rosyjskiej telewizji. Estończycy przeszkolili swoje społeczeństwo w zakresie umiejętności wyławiania wrogich dezinformacji – przygotowywanych przez gigantyczne, finansowane przez putinowską administrację tzw. farmy trolli.
Schemat takiego destabilizującego działania dezinformacyjnego jest zawsze podobny. Najpierw informacja przygotowana w Moskwie trafia do mediów konkretnego kraju. Tam jest kolportowana i wzmacniania przez wrogie obecnej władzy media i osoby, które są niekorzystnie nastawione do obecnej władzy. To właśnie one nadają wiarygodności tym pseudo informacjom. I nie ma znaczenia na ile wiarygodne jest źródło takiej informacji – ważne jest to, żeby możliwie najdłużej żyła ona własnym życiem i była komentowana przez opinię publiczną.
W Polsce – podobnie jak w innych krajach uznanych za „nieprzyjazne” (na przykład w czaie kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych, czym zajmowały się amerykańskie służby specjalne) – Kreml jeszcze niedawno wykorzystywał lokalnych mniej, lub bardziej popularnych i znanych opinii publicznej przestępców, byłych przestępców i niespełnionych polityków, którzy rzekomo dysponują wiedzą dotyczącą spraw polityki wewnętrznej i na przykład powiązań administracji publicznej ze światem przestępczym.
Fałszywka uderza w Szwecję
Szwedzkie służby specjalne SAPO w ogłoszonym w drugą rocznicę zajęcia Krymu przez Rosję raporcie mówią wprost, że Rosja prowadzi przeciwko Szwecji wojnę informacyjną i psychologiczną. Jej celem – jak uprzedzają analitycy służb specjalnych – są opinia publiczna, liderzy organizacji pozarządowych oraz decydenci administracji Królestwa Szwecji.
– Celem wojny psychologicznej jest utrata zaufania społeczeństwa do wybranych demokratycznie władz – konkluduje Wilhelm Unge, szef analityków SAPO i wymienia przykłady, wśród których najgłośniejszy w Szwecji jest sfałszowany list rzekomo podpisany przez ministra obrony Szwecji Petera Hultqvista. Hultqvist gratuluje w nim szwedzkiej firmie BAE Systems Bosfor zdobycia kontraktu na dostawy broni na Ukrainie – rzecz absolutnie niedopuszczalna w kraju demokratycznym. Rząd kategorycznie zaprzeczył, jakoby taki list kiedykolwiek powstał w gabinetach Rady Ministrów i był przez kogokolwiek z rządu podpisany dopiero po kilku tygodniach – przez ten czas informacja była powielana i komentowana nie tylko w serwisach społecznościowych, ale również w mediach, które po pierwszej burzy zaczęły pisać, że list powstał nie w Sztokholmie, ale nieodległym Petersburgu.
SAPO, której analitycy przygotowali raport o zagrożeniach wojny informacyjnej z Rosją, zwracają również uwagę na bezpośredni związek między oficjalnym stanowiskiem władz Rosji a propagandą, która jest rozpowszechniana w Szwecji. Chodzi m.in. o wspieranie przez władzę na Kremlu mediów, będące coraz częściej narzędziem wojny informacyjnej – to grupy medialne Russia Today oraz Sputnik, wchodzące w skład koncernu założonego przez prezydenta Władimira Putina i w pełni kontrolowane przez Kreml. Rosyjskie media przygotowują informacje we wszystkich europejskich językach i chętnie współpracują z lokalnymi i krajowymi mediami w każdym z państw uznanych za nieprzyjazne. Autorzy raportu stwierdzają, że aneksja Krymu przez Rosję dowiodła, iż nowoczesne uzbrojenie oraz społeczeństwo informacyjne sprawiają, że „granica pomiędzy czasem pokoju a stanem wojny rozmyła się” i informują, że co trzeci z 37 akredytowanych w Szwecji rosyjskich dyplomatów może być aktywnie działającym współpracownikiem służb specjalnych Rosji.
Włamania i prowokacje
Stąd precyzyjnie przygotowana przez rząd strategia na na rzecz bezpieczeństwa cyberprzestrzeni w tle której była również sprawa ingerencji Rosji w amerykańskie wybory.
– Rząd przygotował narodową strategię na rzecz bezpieczeństwa informacyjnego oraz cyberprzestrzeni – informował jeszcze niedawno Stefan Loefven, szwedzki premier. – Szwecja potrzebuje gruntownej cyfrowej modernizacji. Raporty amerykańskich agencji wywiadowczych mówią wprost o ingerencji Kremla w amerykańskie wybory! Rosja stosowała tam i kradzieże danych, i wrzucanie do publicznej przestrzeni nieprawdziwych informacji. Wolność naszych wyborów również jest zagrożona.
Rząd Szwecji opracował strategię obrony szwedzkiej cyberprzestrzeni tak, aby wybory parlamentarne w Szwecji nie były zagrożone ingerencją rosyjską, oraz żeby opinia publiczna Szwecji była wolna od rosyjskich wrzutek dotyczących rządu i spraw związanych z poszczególnymi ministrami.
Rządowa agencja ds. nasłuchu FRA informuje, że w ubiegłym roku odnotowała 100 tys. ataków z zagranicy na systemy informatyczne w Szwecji. Mowa o atakach, które zostały wykryte.
– Na razie nie mamy żadnej gwarancji, że nasze wybory unikną takich, jak te w Ameryce, manipulacji w przyszłości – uważa Loefven. I przypomina kilkanaście przypadków prowokacji i włamań, które miały miejsce w cyberprzestrzeni i uderzały bezpośrednio w administrację Korony Szwedzkiej w ciągu ostatnich miesięcy. A nie było tego mało. Nieprawdziwe konta członków rządu na Tweeterze to standard, podobnie jak regularne próby włamań na serwery rządowe oraz serwery kluczowych dla szwedzkiej gospodarki firm. To, czego premier królestwa obawia się równie mocno, to dezinformacja związana ze szwedzkim systemem energetycznym i możliwość doprowadzenia do kryzysu w tym obszarze.
Polska na celowniku
W Polsce Rosja działa dwupoziomowo, nie ukrywając że jej celem jest osłabienie władzy publicznej oraz pozycji Polski w Unii Europejskiej. Działania Rosji trafiają na żyzny grunt, bo są chętnie wzmacnianie przez opozycję parlamentarną z lewej i prawej strony.
Dla wielu polityków – szczególnie tych związanych z Januszem Korwin – Mikkem – zbyt częstym źródłem informacji są propagandówki Kremla nadające pod wspólnym logiem „Sputnik News”. Informacje te są później wzmacniane przez Russia Today i Voice of Europe (kolejne medium Putina) i kolportowane w serwisach społecznościowych, gdzie administracja rosyjska poprzez finansowane przez siebie farmy trolli dysponuje kilkunastoma tysiącami fałszywych kont użytkowników mogąc wywołać i podtrzymywać dyskusje na każdy, nawet najbardziej absurdalny temat – często zresztą to robi.
Rosja równie chętnie sięga po polityków i przestępców. Oni również mają wolną rękę w zakresie prób osłabienia administracji publicznej. Jak najbardziej wskazane są ataki na członków rządu oraz publiczne pytania o sens uczestnictwa Polski np. w NATO i konieczność wysyłania polskich żołnierzy „na amerykańskie wojny”. W tej sprawie będą nie raz odbywały się interpelacje poselskie i dyskusje w internecie. Ofiarami pierwszego etapu wojny stało się także Ministerstwo Sprawiedliwości, którego pracownicy oraz rodzina Zbigniewa Ziobry zostali bezpardonowo zaatakowani przez gangstera ukrywającego się za wschodnią granicą Polski. Niedługo wcześniej Polska musiała zmagać się z coraz częściej pojawiającym się zwrotem „polskie obozy śmierci”, w sposób oczywisty robiący z Polaków współwinnych Holokaustu. Zwrot ten szczególnie chętnie podchwycały media wrogie Polsce. Jaki będzie kolejny etap?
Aż nazbyt oczywista wydaje się ingerencja w polskie wybory prezydenckie. Zaplanowane na 10 maja nie obyły się, zaś reakcja wielu polityków opozycji niewiele brakowało a doprowadziłaby do kryzysu konstytucyjnego i nie wybrania Prezydenta RP w terminie. Polska Konstytucja nie przewiduje sytuacji, w której naród nie wybiera głowy państwa. Ustawa zasadnicza przewiduje, że w momencie śmierci Prezydenta lub jego podania się do dymisji przed końcem kadencji interlexem jest Marszałek Sejmu, który przejmuje obowiązki głowy państwa. Jednak w sytuacji nieprzeprowadzenia wyborów w ogóle Polska zostałaby pozbawiona głowy państwa, a to mocno osłabiłoby nasz kraj nie tylko na arenie międzynarodowej, ale przede wszystkim wewnętrznie.
Paweł Pietkun