UBÓJ RYTUALNY
wPolityce.pl: Jak pan, i cała branża drobiarska, przyjęła zmiany w „Piątce dla Zwierząt”, zapowiedziane wczoraj przez premiera Morawieckiego?
Andrzej Goździkowski, prezes zarządu spółki Cedrob S.A.: (…) Nasze postulaty zostały, jak widzimy, przeanalizowane i przyjęte. Jestem wdzięczny premierowi, że wsłuchał się w głos polskich firm. To tym bardziej słuszne, że tzw. ubój rytualny drobiu, nie oznacza gorszego traktowania zwierząt niż w uboju zwykłym; to właściwie to samo. To podkreślał m. in. minister Grzegorz Puda.
W samej technice uśmiercania zwierząt nie ma wielkiej różnicy?
Tak, nie ma. Dla nas sprawa była o tyle ważna, że samo ogłoszenie na cały świat, że Polska zakazuje uboju rytualnego, zamknęłoby nam rynki muzułmańskie.
Czy eksport dla krajów muzułmańskich jest rzeczywiście kluczowy dla branży drobiarskiej?
To są kwestie często wyolbrzymiane. W mediach pojawiła się liczba 850 tys. ton drobiu rocznie. To mojej opinii zbyt dużo, bo to w sumie byłaby ponad połowa całego eksportu branży. Dzień po tej publikacji dzwoniły do nas banki, mówiąc: „co teraz zrobicie, musicie zbankrutować”. W rzeczywistości mięso halal i koszer to jest, w mojej ocenie, ok. 10 proc. tego, co sprzedajemy zagranicę. O dokładne dane trudno, bo nie mamy w systemie państwowym komórki, która by te dane zbierała i sumowała, to jedna z przyczyn zamieszania (…).
ZWIERZĘTA FUTERKOWE
Przy okazji dyskusji o Piątce dla Zwierząt pojawił się też argument, że likwidacji hodowli zwierząt futerkowych uderzy w branżę drobiarską, ponieważ norki czy lisy zjadają odpady z produkcji kurczaków, a teraz drobiarze będą musieli płacić za ich utylizację, i to niemieckim firmom. Czy to prawda?
Mamy około 550 tys. ton odpadów poubojowych, tzw. miękkich, które mogą być karmą albo surowcem do produkcji karmy dla małych zwierząt albo karmy dla ryb. Z tego ok. 130-150 tys. skarmiają hodowcy zwierząt futerkowych, głównie norek. Jeśli po wejściu ustawy te odpady zostaną w kraju, to będą musiały zostać przerobione w zakładach wytwarzających mączki zwierzęce. Czy to będzie oznaczało katastrofę dla branży drobiarskiej? Nie sądzę. Przesadza się także w opisach roli, jaką kapitał zagraniczny odgrywa w produkcji mączek. My, Polacy, całkiem dobrze radzimy sobie w rywalizacji z kapitałem zagranicznym, i również w tym obszarze mamy polskie firmy. Przerobimy te odpady (…).
ARDANOWSKI, „ZBAWICIEL WSI”
Ministrowi Ardanowskiemu, niestety nie wszystko się udało. Chodzi m. in. o zwalczanie ASF-u, czego skutki ponoszą dziś rolnicy. To jest prawdziwa przyczyna tego, że np. hodowcy trzody chlewnej wychodzą na ulice, te protesty nie wynikają z Piątki dla Zwierząt. Chodzi o niskie ceny, a one z kolei wynikają z afrykańskiego pomoru świń. Mówienie, że mieliśmy najbardziej sprawnego, dbającego o interesy rolników ministra, jest w mojej ocenie przesadzone. Ci, którzy dzisiaj go bronią, jeszcze wczoraj przeciw niemu protestowali. Wcześniej różne organizacje jednoczyły się przeciwko ministrowi, który nie załatwiał postulatów przemysłu spożywczego, teraz jednoczą się w obronie ministra, który ma na koncie wiele zaniechań, i który w wielu obszarach zaszkodził polskiej hodowli.
PROBLEMY POLSKIEJ WSI
W pana ocenie obecne zaniepokojenie na wsi nie wynika z „Piątki dla zwierząt”, ale ma szersze tło?
Tak, ustawa to pretekst, który wywołał zdecydowaną reakcję. Atmosfera jest zła od chwili wybuchu pandemii koronawirusa. Do tego doszło pojawienie się ASF w Niemczech, co sprawiło, że nasz zachodni sąsiad przestał eksportować do Chin. Cała produkcja zostaje w Europie, co wywołuje spadek cen wieprzowiny o 20, 30, nawet 40 eurocentów za kilogram. Produkcja staje się nieopłacalna, hodowcy muszą dokładać. Realne zagrożenie – ASF – potraktowano jako zjawisko, o którym się mówi, a nie z którym się walczy.
(…) Zwierzęta powinny być dobrze traktowane, bo to świadczy o naszym człowieczeństwie, to nasz obowiązek. W mojej ocenie 99,99 proc. rolników dobrze traktuje zwierzęta. A że zdarzają się jednostki okrutne, które źle traktują ludzi i zwierzęta? W mieście też takich ludzi nie brakuje.