Oj dzieje się dzieje ostatnio na Nowej Lewicy! Czy ona jest taka „nowa” skoro od czasów ich ideologa zbrodniczego systemu, Marksa, nic się nie zmienia? Mimo nie wiem jakich jeszcze zaklęć, po „staremu” pozostają czerwonymi towarzyszami i towarzyszkami. Separatyści ponadto wierzą, że poprzez reinkarnację (ponowne wcielenie) odrodzą się w PPS-ie.
PPS – obecna Polska Partia Socjalistyczna chce nawiązywać do tradycji partii założonej w 1892 r. Ówczesna PPS deklarowała: „jako organizacja polityczna polskiej klasy robotniczej walczącej o swe wyzwolenie z jarzma kapitalizmu, dąży przede wszystkim do obalenia dzisiejszej niewoli politycznej[!] i zdobycia władzy dla proletariatu. Celem jej jest niepodległa rzeczpospolita demokratyczna”. Ale, np. w 1920 roku Okręgowe Komitety Robotnicze PPS w Białymstoku i Siedlcach entuzjastycznie witały Armię Czerwoną i Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski, z rosyjska tzw. Polrewkom, pełniący funkcję komunistycznej władzy z nadania bolszewików. Dopiero po wycofaniu się ACz Centralny Komitet Wykonawczy PPS przeprowadził dochodzenie przeciwko członkom i organizacjom PPS oskarżonym o współpracę z Armią Czerwoną i komunistami „polskimi”. Z jakim skutkiem? Może ktoś rozwinie ten temat?
Józef Piłsudski też działał w PPS-ie. Był nawet członkiem CKW PPS. Jednak cały czas na pierwszym miejscu stawiał walkę niepodległościową Polaków, czemu sprzeciwiała się np. Róża Luksemburg. Po rewolucji 1905 roku przekonał się, że „ruchu rewolucyjnego” nie da się przekształcić w powstanie antyrosyjskie. Doszło do rozłamu w PPS i Piłsudski stanął na czele PPS-Frakcji Rewolucyjnej. Po wybuchu I wojny światowej Piłsudski wystąpił z PPS, a ostatecznie rozbrat z nią wziął po przybyciu do Warszawy 10.11.1918 roku, mówiąc do manifestantów z PPS: „Nie mogę przyjąć znaku jednej partii, mam obowiązek działać w imieniu całego narodu”.
Co zostało z tamtych „ideałów”? „Nowy” członek PPS, Andrzej Rozenek (wicenaczelny NIE pod Urbanem, „goebbelsem stanu wojennego”) po staremu zapowiada, że „już wkrótce ujrzą światło dzienne bardzo ciekawe lewicowe inicjatywy”. Robert Kwiatkowski zarzuca Nowej Lewicy, że „nie jest demokratyczna” (a jednak!), nawołując przy tym: „Lewica musi być demokratyczna (taki socjalizm z „nową twarzą”?!) i chcieć współpracować z innymi partiami w celu odsunięcia PiS od władzy”.[sic!] Już należy się bać!? A do tego, od 2019 roku działa „narybek” lewactwa, młodzieżówka PPS – „Czerwona Młodzież”. Rozumiem, że młodzież głowę ma nabitą wzniosłymi ideami i hasłami wolności, równości i szczęścia ludzkości. Jednak ukąszona przez czerwoną zarazę, nie zdaje sobie sprawy, że ilekroć czerwoni „walczyli” o szczęście ludu, to właśnie zawsze kosztem największych ofiar ludu.
Jak dotąd działacze PPS w wyborach startowali z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Partii Ludowo-Demokratycznej, Polskiej Partii Pracy, Zjednoczonej Lewicy i SLD Lewicy Razem. „Sie” tego namnożyło?!
A co z kobietami na Lewicy? No, kobiet tam nie ma! Są towarzyszki (czerwone), feministki, polityczki, posełki, prezydentki, pilotki i nie wiadomo co jeszcze, jak Lempart. Babol … chyba? Wszystko, byleby nie było rodzaju męskiego i żeńskiego. Tylko nijaki lub „X” zamiast „M” i „F” – takie nie wiadomo co, różne LGBTiQ i wiele innych 56 płci.
Co się w tym lewactwie wyrabia?! Cuda niewidy! Lewica nie lubi kobiet! (Mam problem z określeniem tego rodzaju, bardzo „niepolitpoprawnym”). Pożaliła się właśnie Joanna Senyszyn, że w Nowej Lewicy panuje seksizm. No coś podobnego, gdy zachęca wszystek rodzaj żeński do uprawiania seksu, jak buraków pastewnych?! (Taka Wasilewska nie miała nic przeciwko temu, a odmowa komsomołki do jego „uprawiania” uważana była za burżuazyjny przeżytek.) Narzeka na „brak przestrzegania parytetów płci, bo najważniejsze stanowiska obsadzane są tylko mężczyznami”. Aha, też ma problemy z tym rodzajem! Ale „uzbrojona” w 20 tys. zł emerytury i 6 mln zł majątku idzie na bój z kapitalizmem. Biedroń już dawno nie lubi nie tylko polityczek, ale i kobiet, a za to polubił Czarzastego (co ze Śmiszkiem?). Michnik kochał Jaruzelskiego – tak się poczęła III RP. No i Senyszyn, pewnie nie jako kobieta, Czarzastego i Biedronia też nie lubi. Ale kobiety, przepraszam, „polityczki” też nawzajem się nie lubią. „Polityczka” Joanna Senyszyn radziła polityczce Annie Marii Żukowskiej, by nie „darła mordy”. No, „pełny Wersal”! Lempart ma z kogo brać wzór.
W 2018 roku Senyszyn poparła kandydata na radnego Katowic, bo „był mistrzem świeckiej ceremonii pogrzebowej i w przyszłości może poprowadzić jej pogrzeb”. Jak nic, może się przydać. Być może dla lewactwa są to „prorocze” słowa? Tylko dlaczego my musimy się z nim męczyć?
Czegóż się spodziewać po aparatczykach i aparatkach PZPR (Płatnych Zdrajcach Pachołkach Rosji – jak mawiał Leszek Moczulski, ale teraz też już ich „kocha”), „Ordynackiej”, SLD, Ruchu Palikota? Szczytne hasła są tylko na ustach, a w rzeczywistości poszło o władzę w Nowej Lewicy. Przez takich eksperymentatorów, cytując Jeana Raspail’a, następuje „uwiąd Europy”.
Poza tym „szubienice”, symbol lewactwa, Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej należy zburzyć!
Antoni Górski