Nasze rozważania dotyczące obecnej sytuacji w ramach rozgrywającego się w różnych obszarach konfliktu, który roboczo przez wielu analityków jest już nazywany „III wojną światową”, powinny rozpocząć się od przedstawienia aktualnego stanu dwóch głównych aktorów tej konfrontacji – USA i Chin.
O Amerykanach już wzmiankowałem w poprzednich dwóch tekstach, ale przede wszystkim w kontekście przejęcia przez nich inicjatywy strategicznej. Teraz jednak konieczne jest odniesienie ich potencjału do potencjału chińskiego, bowiem to wyznacza perspektywy kierunków rozstrzygnięcia tej konfrontacji, ale pozwala również lepiej zrozumieć zarówno ruchy amerykańskie, jak i obecne zachowania władz rosyjskich.
Nadmienię, że moje uwagi o Chinach nie są wyłącznie pochodną analiz różnych opracowań. W Chinach byłem w ostatnich latach kilkanaście razy i sądzę, że wyniesiona dzięki temu znajomość rzeczywistości tego państwa pozwala mi dość dobrze rozpoznawać ich sytuację. Pisze o tym dlatego, że przez ostatnie lata z dużym ubawieniem śledziłem bardzo popularne w Polsce, ale i poza nią, „analizy” i „studia”, w świetle których właśnie w 2025 lub 2026 roku Chiny miały zdystansować USA i stać się pierwszym mocarstwem światowym. W ślad za tym, dzięki osiągniętej dominacji ekonomicznej, Chiny miały szybko zdominować militarnie USA wykorzystując swoją rozbudowywaną przewagę technologiczną. Innymi słowy, około 2030 roku zamiast Pax Americana, miał zapanować Pax Sinica.
Kiedy czytałem te bzdury i konfrontowałem je z rzeczywistością Państwa Środka „od środka” miałem świadomość, ile te wszystkie „predykcje” są warte. Dawałem temu wyraz w moich tekstach niejednokrotnie (można to sprawdzić), ale kogo to interesowało.
Dziś już fakt, iż USA „odjeżdżają” Chinom jest niekwestionowany. Wyrazem tego jest tragicznie dla Chin powiększony dystans wobec USA w poziomie PKB. Po dojściu na historyczne wyżyny, czyli osiągnięcia przez ChRL 71 % PKB USA, w ostatnim roku udział ten spadł do 64%, przy czym pamiętać należy, że porównuje się tu dane oficjalne. Tymczasem choćby na przykładzie ubiegłego roku, o ile oficjalne statystyki chińskie podawały wzrost PKB na poziomie 4,8% (co było jednym z najgorszych wyników od końca lat siedemdziesiątych), o tyle poważne opracowania mówią o maksymalnie 2,8% wzrostu. W istocie, w warunkach chińskich to prawdziwa katastrofa.
Fundamentem chińskiego „wielkiego skoku” (ale nie tego autorstwa Mao) miała być ekspansja gospodarcza. I przez trzy dziesięciolecia model ten działał, ale czas ten się skończył. Nie będę opisywał wielorakich przyczyn tego stanu rzeczy szerzej, bo brak na to miejsca. Skupię się na kilku elementach, które od lat skutkują stagnacją, a właściwie realnie recesją chińskiej gospodarki.
1. Po pierwsze, Chiny padają właśnie ofiarą własnej polityki demograficznej („jednego dziecka”), bowiem dzisiaj, zarówno z punktu widzenia konsumpcji wewnętrznej, jak i zdolności do podtrzymania rozwoju przemysłowego i usług, jest to podstawowa bariera. Symbolicznie, Chiny w ub. roku zostały wyminięte pod względem ilości ludności przez Indie (obecnie o ponad 30 mln mieszkańców), ale podawane oficjalnie statystyki (1,419 mld) uznawane są powszechnie za istotnie zawyżone.
2. W konsekwencji narastają kaskadowo problemy społeczne – zwłaszcza i tak słaby system emerytalny jest (wobec odwróconej struktury demograficznej u progu załamania) i nie ma żadnej spójnej metody wyjścia z tej zacieśniającej się pętli.
3. Trwa kompletna zapaść w sektorze budowlanym (odpowiedzialnym za ok. 25% PKB), a dodatkowo inne inwestycje infrastrukturalne (budowa szybkich kolei i autostrad) wytraciła dotychczasową dynamikę (zbudowano dotąd tak dużo, że nie bardzo jest gdzie budować dalej).
4. Chińska gospodarka jest dziś dobijana przez deflację oraz niekończące się manipulacje kursowe juanem. Pozwala to wprawdzie osiągać „cele wyznaczane przez partię”, ale niszczy realną zdolność do stawiania czoła międzynarodowym wyzwaniom. Zafałszowuje to również realną wartość wymiany międzynarodowej, która przez dziesięciolecia była fundamentem chińskiego rozwoju.
5. Nakłada się na to narastający spadek inwestycji zagranicznych w Chinach: obrazowo – 2022 – 180 mld. USD, 2023 – 15 mld. USD), czemu towarzyszy dynamicznie rosnący odpływ kapitałów zagranicznych z Chin (ca 250 mld. USD tylko w 2024 roku).
Część problemów chińskiej gospodarki jest tożsama są kłopotami, jakie w podobnych fazach „wielkiego skoku” przechodziły czy Japonia, czy Korea Pd. Oba te kraje, mimo potężnych wysiłków, nie wyszły z konsekwencji tych przesileń, ale żaden z nich nie mierzył się z taką ilością problemów i wyzwań, jakie mają obecnie Chińczycy. Niewątpliwie model polityczno – ustrojowy ChRL nie sprzyja i nie będzie sprzyjał pokonaniu tych wyzwań.
Na tym tle gospodarka USA w ostatnich trzech latach – mimo nie imponujących efektów polityki gospodarczej administracji Bidena – i tak okazała się dużo wydajniejsza i bardziej dynamiczna. Obecnie wydaje się, że impuls choćby w sferze inwestycji w wysokie technologie zapoczątkowany przez Trumpa, spowoduje wytracenie iluzorycznych przewag chińskich. Skala amerykańskich nakładów na tą dziedzinę, gwarantuje szybkie zdominowanie tej przestrzeni przez USA. Działa tu podobny mechanizm jak w wydatkach zbrojeniowych – ca 900 mld. USD wydatków amerykańskich w roku wobec 150 mld. USD (to najwyższy osiągnięty poziom) Chin. Jest oczywiste, że konsekwencją tego jest nie tylko utrzymywanie przewagi amerykańskiej, ale szybkie jej powiększanie.
CDN.
Prof. Grzegorz Górski