Zamordowanie kilka dni temu A. Nawalnego, to niezwykle ważny element aktualnej układanki, jaką przygotowali kremlowscy stratedzy. Jakiś czas temu pisałem, że w obliczu wyborów prezydenckich, jakie będą w Rosji za cztery tygodnie, potrzebne są czytelne sygnały, które spowodują, iż wynik tych wyborów będzie satysfakcjonujący. Dla kogo czytelny sygnał? Oczywiście dla Rosjan. Co to znaczy satysfakcjonujący?
Skoro w ostatnich wyborach w 2018 roku udział w wyborach wzięło ca 73,5 mln osób (67,5% uprawnionych), z czego na Putina głosowało ca 56,5 mln (76,7%), to teraz wynik powinien być lepszy.
Sukcesów jednak zbyt wielu – zwłaszcza w ostatnich 2 – 3 latach nie było. „Sukces” w wojnie z Ukrainą został okupiony olbrzymimi konsekwencjami wewnętrznymi (setki tysięcy zabitych i rannych, olbrzymie straty w sprzęcie wojennym, problemy ekonomiczne, utrata rynków zbytu, międzynarodowa izolacja – to tylko nieliczne elementy) a zdobycze? Wielkie koszty utrzymania Krymu, pozyskanie terenów i potencjału, który wymaga olbrzymich nakładów, aby przynieść kiedyś korzyści. Z takim „dorobkiem, naprawdę ciężko zmusić ludzi do głosowania po linii oczekiwań Kremla, a fałszerstwa też wszystkiego przecież nie załatwią.
Pozostawało szukać choćby małych „sukcesów”, aby dać pozory wielkich zwycięstw. I poprzedni tydzień – zgodnie z tą koncepcją – przyniósł trzy ważne elementy.
1. „Warunki pokojowe” Ławrowa.
Min. Ławrow z dawno niespotykaną butą i pewnością złożył propozycje „warunków pokojowych”, które w istocie są nie tylko i nie tyle wstępem do realnej anihilacji Ukrainy, ale przede wszystkim rzuconym wprost wyzwaniem USA i Europie. Ich sens jest mniej więcej taki – „pokój będzie na naszych warunkach i przyjmijcie go szybko, bo za chwilę nasze warunki będą jeszcze cięższe. Wiemy, że mamy swój czas i po 17 marca pokażemy wam znacznie więcej. Wtedy będzie wzdychać do naszej obecnej wspaniałomyślności”.
2. Awdijewka
Zdobycie tego znaczącego punktu strategicznego kosztem zdezorganizowanych i coraz bardziej zdemoralizowanych Ukraińców, miało być potwierdzeniem powyższego przekazu. „Panowie, za chwilę pogonimy waszych ukraińskich sojuszników jeszcze bardziej. Wiemy, że nie macie kasy, by ich wpierać i to wykorzystamy”.
3. Zamordowanie Nawalnego
To element, który dopina istoty obecnej fazy przekazu. Trzeba go jednak rozwinąć, bo jak się zdaje stanowi on klucz do zrozumienia obecnej fazy gry.
Najpierw jednak trzeba rozważyć warianty, tłumaczące co się stało z Nawalnym. Jawi się tu przynajmniej pięć scenariuszy:
a) Zmarł naprawdę na spacerniaku z bliżej nieokreślonych powodów.
b) Wydarzył się przypadek – wynik ruskiego bardaku. Ktoś czegoś nie dopilnował, jakieś porachunki więzienne, może pijany strażnik. Jak to w Rosji – po prostu bardak i przypadek.
c) Wyrafinowany ruch przeciwników Putina, aby osłabić go w wyborach. Śmierć Nawalnego stanie się tematem ostatnich czterech tygodni i spowoduje jego słaby wynik, co będzie ważnym sygnałem dla kraju i dla świata.
d) Wyrafinowany ruch Putina wobec Zachodu i jasny komunikat „mogę zrobić co chcę wewnątrz, wygrywam z Ukrainą, zaraz wam dołożę – ale mogę się dogadać, macie ostatnią chwilę na to”.
e) Inny komunikat Putina – „nie będę się z wami dogadywał, zrobię z wami to z Nawalnym – kto chce, może się jeszcze zaprząc do mojego rydwanu, ale to już ostatnia chwila. Po 17 marca żadnych rozmów już nie będzie”.
Niezależnie od tego, jakie wytłumaczenie przyczyn tej likwidacji przyjmiemy, ważne jest, jak to zdarzenie wpisuje się w opisany scenariusz Putina. I tak też zostanie ono nie tyle nawet wytłumaczone, ale wmontowane w ową grę.
Jeśli miałbym zaryzykować swoją predykcję, to postawiłbym na wariant e). Putin wie, że opinia wewnętrzna docenia go jako twardego gracza wobec Zachodu, tego, który nie da złamać „Matuszki Rosji” w walce ze zdemoralizowanym Zachodem. Im twardziej gra, tym większa szansa na lepszy wynik.
Putin również wie, iż Stany Zjednoczone będą przez najbliższych 10 – 11 miesięcy bardzo sparaliżowane okresem wyborczym. Zdolności reakcyjne Waszyngtonu, będą funkcją wewnętrznych słupków poparcia. Idealny czas na jego inicjatywę. Putin wreszcie widzi postępująca autozagładę Niemiec, Francji i szerzej Unii Europejskiej. Z jego perspektywy, nie będzie lepszego czasu na „przyduszenie” Zachodu.
Stawiam zatem na to, że jeszcze przed 17 marca Kreml wyprowadzi kolejne ciosy. Może akcja w Mołdawii (to formalnie nie jest członek NATO), a może powstanie Rosjan w Narwie i powołanie kolejnej „republiki ludowej” już na terenie NATO? Wojna ormiańsko – azerska i jakaś szarża w Gruzji. Może nawet jakiś test Finlandii. Albo rajd „zbuntowanej grupy” do Królewca przez Wilno i Kowno.
Wachlarz jest bardzo szeroki i każdy możliwy do uruchomienia. A do tego dochodzą jeszcze teatry pozaeuropejskie – cały Bliski Wschód, Środkowa Azja, Daleki Wschód, Północna Afryka, a nawet napaść Wenezueli na Gujanę.
A naprzeciw? Sparaliżowane Stany Zjednoczone, słaby rząd brytyjski, Polska bez przywództwa i – nade wszystko – spolegliwe Niemcy i Francja.
Eksperci wieszczyli, że Rosja przydusi za 2 – 3 lata. Ale w moim przekonaniu, za 2 – 3 lata, to dla Rosji Putina może być znowu inna epoka. Teraz jest ich czas. I chyba w Waszyngtonie to już zrozumieli. W tym kontekście widzieć należy wezwanie na 12 marca polskiego prezydenta i polskiego premiera.
Zaczęło się odliczanie czasu…
Prof. Grzegorz Górski