O tym, że sondaże są narzędziem, które ma kreować polityczną rzeczywistość, a jednocześnie tworzyć swoistą presję na wyborców, nie trzeba się rozwodzić. W jakimś sensie dowiodły tego ostatnie wybory w Niemczech. Jest zastanawiające, iż – pomijając pewne powszechnie znane jako partyjnie uwikłane sondażownie w tym kraju – w oparciu o odpowiednio korygowane dane poważniejszych pracowni badawczych, wyniki wyborów w tym kraju były niemal pod linijkę zgodne z predykacjami. Ale jest to sytuacja w pewnym sensie wyjątkowa, bowiem Niemcy – jak mało które społeczeństwo w Europie – są podatni na tresowanie przez media głównego nurtu oraz ich ekspozytury sondażowe. Są – można byłoby użyć metafory – ułożeni jak owczarki. Robią w swojej masie tak, jak każą im określone media.
W Polsce, czy ostatnio w USA, jest jednak odwrotnie, bowiem wyborcy nie dają się w takim stopniu otumaniać „sondażami”, Ale nie oznacza to, iż jesteśmy wolni od takich prób. Właśnie w ostatnich trzech tygodniach zostaliśmy poddani takiej – w istocie swojej – ordynarnej manipulacji. Jej celem stało się – w moim przekonaniu – przykrycie całkowitego impasu kampanii Trzaskowskiego. Narzędziem tego „przykrycia”, stała się próba wmówienia opinii publicznej, że trwa realna walka o drugie miejsce i awans do drugiej tury. Próba ta wbiła się niewątpliwie w widoczny impas przekazu politycznego PiSu i w opozycji do tego, skuteczną ofensywę polityczną Konfederacji. I niewątpliwie były to czynniki, które z jednej strony zatrzymały w miejscu – podobnie jak w przypadku Trzaskowskiego – kampanię Nawrockiego, a jednocześnie pozwoliły istotnie wzmocnić pozycję Mentzena.
O tym, że proces ten trwa pisałem w poprzednich wpisach, zanim jeszcze zaczęły odnotowywać to „sondaże”. Jednak „sondażownie” realizując polityczne zamówienia, postanowiły wejść do gry i podsterować rzeczywistość. Zaczęto wytwarzać wrażenie, że oto stoimy w obliczu „mijanki”, rozpoczęły się spekulacje, że oto Mentzen będzie miał większe szanse na lepszy wynik (bo nie wygraną) z Trzaskowskim, etc.
O tym jednak, jak gruba jest to manipulacja, świadczą nawet analizy skrojonych sondaży. Przypomnijmy, że opieramy się na „sondażach” pracowni, które zawsze zaniżają wyniki PiS, zawsze zawyżają wyniki PO – a w tym wypadku dotyczy to zaniżania wyników Nawrockiego i zawyżania Trzaskowskiego i Mentzena. Do mojej analizy przyjąłem wyniki: Opinia 24 (21.03), IBRiS (16.03), IPSOS (13.03), United S – 9.03, Reasearch P – 24.02). I tak sumaryczny wynik z przyjętą przez mnie analizą rozkładu głosów niezdecydowanych w I turze i dystrybucji głosów w II turze jest następujący:
I Tura (wraz z odniesieniem +/- do średniej z końca lutego)
Trzaskowski – 36,5 (-1,2)
Nawrocki – 25,8 (- 3,7)
Mentzen – 19,2 (+3,4)
Hołownia – 5,8 (-1,2)
Zandberg – 2,9 (+0,6)
Biejat – 2,7 (-0,9)
Stanowski – 2,4 (-)
Braun – 2,0 (-0,3)
Jakubiak – 1,2 (-0,8)
II Tura
TRZASKOWSKI – 51,5 (+1,3)
NAWROCKI – 48,5 (-1,3)
W odniesieniu do II tury, wyniki sondażowe dają Trzaskowskiemu prowadzenie nad Nawrockim 54,5 : 45,5, jednak w moim przekonaniu są one wyraźnie naciągane. Niezależnie, przy założonym „marginesie błędu 3%), „stykają się” z moją predykcją.
Wnioski
1. Jak wskazałem, kampania Trzaskowskiego jest w stagnacji, nie zyskuje on na kosztem kandydatów szeroko pojętego obozu 13 grudnia.
2. Nawrocki poniósł straty, bowiem stał się ofiarą kompletnej inercji i stagnacji PiSu. Jednak – co pokazuje predykacja II tury – są to straty wobec Trzaskowskiego niewielkie.
3. Mentzen zyskuje głównie dzięki zniecierpliwieniu części wyborców PiSu, zawiedzionych słabością reakcji tej partii zarówno na wydarzenia wewnętrzne jak i – zwłaszcza – międzynarodowe. Tutaj prosta i konsekwentne linia Konfederacji, przynosi owoce.
4. Dalej traci Hołownia, ale nie zyskuje na tym Trzaskowski. W kontekście II tury to bardzo ważny sygnał.
5. Kandydaci lewicy dzielą „swoje 5%”, ale zgodnie z przypuszczeniami większa pulę zagarnie tu Zandberg.
6. Po drugiej stronie (Jakubiak, Braun, Stanowski) podział „ich 6%” przede wszystkim na rzecz Stanowskiego.
W sumie zmiany nie są – wbrew całemu szumowi – istotne, ale powinny dawać sporo do myślenia. Przede wszystkim – pisze to po raz kolejny – PiS-owi, który paradoksalnie, staje się „kulą u nogi” Nawrockiego. Choć miało być odwrotnie.
Najważniejsze jest to, że mimo owych niekorzystnych tendencji i manipulacji sondażowych, wyniki II tury są cały czas otwarte. Jeśli zaś dodać do tego dwa istotne elementy – słabnącą pozycję rządu i Tuska, a w konsekwencji wynikającą z tego zmniejszającą się mobilizację w obozie 13 grudnia – oznacza to, iż Nawrocki ma ciągle większe szanse na zwycięstwo.
Prof. Grzegorz Górski