Trump, ganiony za gafy w dyplomacji, jest, wbrew krytykom, dobry w rozumieniu realiów biznesowych. Wie, że „szary” człowiek, w starciu z międzynarodowymi korporacjami, nie ma szans, jeśli nie stoi za nim państwo.
Biznes ma prawo prowadzić działalność, gdzie ma życzenie, a kraj docelowy na to pozwala. Problem w tym, że nadal chce prowadzić sprzedaż w kraju, z którego wyprowadził miejsca pracy. Nie byłoby problemu, gdyby w kraju docelowym płacił pracownikom podobnie, jak w kraju, w którym zlikwidował miejsca pracy. Trump powiedział wprost, że jeśli produkujesz w innym kraju, to w tym kraju prowadź sprzedaż. Jeśli chcesz nadal sprzedawać w kraju, który porzuciłeś, to konsekwentnie, dotyczy to handlu. Jeśli chcesz nadal sprzedawać w tym kraju (w domyśle w USA), to zapłać stosowne cła, pokrywające wyprowadzone wynagrodzenia i podatki. Ja do trumpizmu dorzuciłbym coś takiego, jak marki narodowe – ktoś, kto wyprowadzi działalność za granicę, nie może mieć prawa posługiwania się daną marką na terenie kraju i będzie musiał prowadzić sprzedaż pod marką identyfikującą kraj pochodzenia.
Globalizacja, narzędzie zniewolenia. Można różnie uregulować wymianę handlową, ale należy wyłączyć produkcję żywności i energetykę. Klimat i gleby są różne, a poszczególne kraje nie mają szans konkurować z innymi. Bardzo dobrym przykładem jest Ukraina, gdzie polski rolnik nie ma żadnych szans w konkurowaniu. Jeden z tamtejszych oligarchów bezczelnie powiedział, że polscy rolnicy nie powinni nic uprawiać. Gdybyśmy mieli polski rząd, natychmiast nałożono by embargo na taką personę i firmy z nim współpracujące. Brak produkcji własnej żywności oznacza, że Ukraina mogłaby przysłać własnego komisarza/namiestnika i poprzez niego rządzić Polską. Już kiedyś, ówczesny rząd Suchockiej (tej od komisji weneckiej), próbował to zrobić na rynku wieprzowiny i skończyło się to dramatem.
EUR-o zabierze stanowiska pracy, głównie młodym. Za poprzednich wcieleń Tuskaszenki i kamaryli z jego środowiska, zatrudnienie młodzieży, a w zasadzie bezrobocie w tej grupie, osiągnęło zachodnie standardy z wielu krajów UE i oscylowało w przedziale 40-60%. Byliśmy więc w „Europie”. Młodzież nie zna tych czasów, ale szybko to może wrócić. Praktycznie codziennie można czytać o kolejnych zwolnieniach grupowych, często z zamykaniem zakładów i przenoszeniem produkcji poza UE. To nie wszystko, bo jeśli nawet nie ma zwolnień, jak np. w Michelin, to jest blokada rekrutacji. Kolejne roczniki młodzieży kończą edukację i kto ich zatrudni? A to będzie po eurowyborach. To jest temat na kampanię wyborczą do europarlamentu.
Dlaczego firmy uciekają z Polski? To czysta matematyka, a nie poglądy, światopogląd, religia i widzi mi się. Weźmy koszty wyrażone w PLN, płace, energia itp. Jeśli np. 1000 PLN po kursie 4,3 równa się 233 EUR, a po wejściu w mechanizm ERM2 (minimum 2 lata przed konwersją na EUR), to swego czasu Belka zdradził, że Polska ma rynek walutowy wielokrotnie większy od Brazylii, a kurs EUR/PLN może osiągnąć 2 PLN. Rachunek prosty, 1000 PLN będzie się równać 500 EUR. Czyli wzrost o +115% (dynamika 215%). Inne koszty pochodzące z PLN wzrosną identycznie. A cena wyrażona EUR w eksporcie jest taka sama, w imporcie też. Czy 40 milionowy naród wyżyje z turystyki? O pracę nie musi się martwić syn Tuska, niejaki Józef Bąk, bo ma pracę, dzięki koneksjom tatusia.
Część z tematów, zaznaczonych wyżej, nadaje się do umiędzynarodowienia i podesłania dla kandydatów z innych krajów. Całość winna być wykorzystana w kampanii w Polsce.
Proszę też Szanownych Czytelników o rozesłanie tego artykuliku wszędzie. A może podesłać go konserwatystom i samemu Trumpowi? Byłaby to świetna promocja przed eurowyborami?
Łupaszka