Jeśli ktoś nie traktował poważnie sygnału, jakim było podpisanie traktatu AUKUS (Australia, USA, Wielka Brytania), to po wczorajszym popisie Bidena podczas spotkania z Putinem nie można mieć już żadnych wątpliwości. Heroldem owych wiadomości został J. Sulivan, o którym pisałem wcześniej, że jest zamieszany po uszy w aferę Clintonów i próbę nie dopuszczenia do objęcia urzędu przez D. Trumpa.
J. Sulivan oświadczył mianowicie (najważniejszy moim zdaniem wczorajszy przekaz), że USA – jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę – wzmocnią sojuszników na wschodniej flance NATO. Innymi słowy: dał (mniejsza on czy Biden) de facto zielone światło, aby Rosja czuła się swobodnie w realizacji swoich planów wobec Ukrainy.
Co więcej, zarówno wypowiedzi Sulivana, jak i słynne telefony do sojuszników przed i po spotkaniu dowodzą, w kontekście zepchnięcia rozstrzygnięć dotyczących Ukrainy na „format normandzki”, tyle że rozszerzony, że USA chcą się trzymać od tego tematu z daleka.
Jednocześnie jest to próba powołania do życia nowego europejskiego „koncertu mocarstw”, który – zamiast USA – miałby regulować sytuację na kontynencie. Jest to oczywiście próba obudowania Niemiec i ograniczenia ich swobody działania. Ale poza tym jest oczywiste, iż wobec sprzeczności interesów członków owego „koncertu”, los tej inicjatywy będzie prędzej niż później taki sam, jak w poprzednim wydaniu.
Zastanawia jednak konsekwentna naiwność Amerykanów pod wodzą Bidena (?), w próbach restytuowania skompromitowanych formuł. Najpierw brnęli w próbę restaurowania dominującej pozycji Niemiec, a gdy okazało się że te nie bardzo kwapią się do ich antychińskiej krucjaty, teraz kombinują z kolejną formułą.
Z naszego punktu widzenia konieczne jest jeszcze bardziej aktywne organizowanie Międzymorza. Bez udziału Polski bowiem, żadne rozwiązanie dotyczące Ukrainy i tak nie dojdzie do skutku. Szkoda, że lepiej to wie Rosja, która zaciera ręce z powodu absurdalnych prób pomijania nas przez Zachód przy szukaniu rozwiązania problemu. Nie ma też potrzeby, abyśmy za Ukrainę walczyli, a już zwłaszcza umierali. W najbliższej perspektywie słabnąca i coraz bardziej osamotniona Ukraina będzie bowiem dla nas jedynie obciążeniem. Musimy myśleć o sobie:wzmacniać swoje państwo, budować blok od Turcji po Norwegię, czekać spokojnie na kompromitację „koncertu mocarstw”, na nowego prezydenta USA i wreszcie wyczerpanie się impetu Rosji.
Potem będzie z górki 🙂
Grzegorz Górski