Ta niezwykła wiadomość, choć była przez wielu wyczekiwana, jest pewnego rodzaju sensacją. W Archidiecezji Warmińskiej zakończył się proces o cud za wstawiennictwem Sługi Bożej Barbary Samulowskiej. Zabezpieczone przez specjalną komisję dokumenty w piątek, 12 kwietnia, zostały wysłane do Rzymu.
Informację podaną przez kurię archidiecezji warmińskiej nie podjęły jeszcze żadne media. Wysłanie dokumentów do Rzymu oznacza dużą szansę na możliwie szybką beatyfikację jednej z dwóch wizjonerek, której w 1877 roku w Gietrzwałdzie objawiła się Matka Boża.
Pierwsze spotkanie z Matką Bożą miała Justyna Szafryńska, przyjaciółka i kuzynka Barbary Samulowskiej. W kolejnych uczestniczyły już obie. Dzięki ich relacjom dokładnie znamy przebieg objawień gietrzwałdzkich, które jak dotąd są jedynymi oficjalnie uznawanymi objawieniami Matki Bożej w Polsce. Są wymieniane w jednym rzędzie z tymi, które miały miejsce w Fatimie czy Lourdes.
Obie dziewczynki, już jako kobiety, wstąpiły do zakonu, jednak Justyna Szafryńska po kilkunastu latach porzuciła zakonny habit i założyła rodzinę. Barbara Samulowska wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo w Chełmnie, z czasem wyjechała na misje do Ameryki Południowej, do Gwatemali, gdzie została dyrektorką seminarium (mistrzynią nowicjatu).
W XIV roczniku Studiów Warmińskich z 1977 roku losy wizjonerki szczegółowo opisał ks. Bronisław Tomczyk CM. Z jego pracy wynika, że Barbara Samulowska, która przybrała zakonne imię Stanisława.
***
”W 1913 roku została skierowana na pewien czas do pomocy w szpitalu w Quetzaltenango, a w 1917 roku została siostrą służebną Szpitala Głównego w Gwatemali. Oprócz troski o szpital służyła pomocą siostrze wizytatorce i troszczyła się o formację duchową oraz zawodową sióstr, od 1919 roku jako asystentka prowincji.
Na skutek dekretu Stolicy Apostolskiej opuściła szpital i objęła kierownictwo sierocińca w Gwatemali. W 1940 roku wróciła do Szpitala Głównego. Bardzo głęboka więź łączyła siostrę Barbarę z Bogiem, a silna miłość do Matki Najświętszej przenikała jej czyny, dlatego jej życie było niezwykle owocne. Przepojona szczególnym duchem pokory, prostoty i miłości, stała się prawdziwą służebnicą na wzór Chrystusa Sługi i Maryi Służebnicy.
Zmarła w opinii świętości 6 grudnia 1950 roku w Szpitalu Głównym w Gwatemali z powodu nowotworu złośliwego twarzy. Jej ciało spoczywa na cmentarzu w Gwatemali, a Pan Bóg nieustannie potwierdza jej wybraństwo, rozdając za jej przyczyną wiele łask” (Studia Warmińskie XIV).
***
Proces beatyfikacyjny siostry Barbary Stanisławy Samulowskiej rozpoczął się z inicjatywy Zgromadzenia Księży Kanoników Regularnych Laterańskich z Krakowa. Jego etap diecezjalny 2 lutego 2005 roku otworzył arcybiskup metropolita warmiński Edmund Piszcz. Ten etap dochodzenia został zamknięty 8 września 2006 roku i nastąpiło przewiezienie akt procesowych do Rzymu. Od chwili rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego w 2005 roku Barbarze Samulowskiej przysługuje tytuł Sługi Bożej.
Kościół nie ujawnia, kiedy doszło do cudu, który teraz był badany przez kurię archidiecezji warmińskiej. Informacje związane z tym, kto go doświadczył i jakiej formy uzdrowienia dotyczył, są zastrzeżone do momentu przeprowadzania rzymskiego etapu dochodzenia na jego temat. O tym, jak sam proces beatyfikacyjny i wszystko, co z nim związane jest ważne, może świadczyć to, co się działo wokół Gietrzwałdu. Jak to zazwyczaj bywa, kiedy dzieją się rzeczy wielkie, również „diabeł zamiata ogonem”.
Przypomnijmy. W czasie, kiedy kuria kończyła swoje dochodzenie związane z cudem, w olsztyńskim Teatrze imienia Stefana Jaracza została wystawiona sztuka, która ubliżała pamięci objawień gietrzwałdzkich. Dyrekcja teatru zdecydowała się na pokaz paszkwilu na pierwszą z gietrzwałdzkich wizjonerek: Justynę Szafryńską.
I choć ta nie zostawiła żadnych wspomnień, ani nieznane są żadne relacje dotyczące powodów jej wystąpienia z zakonu, to „artyści” z Teatru im. Stefana Jaracza (do tego w Wielkim Tygodniu) grali sztukę, która, według słów reżysera, pokazywała „co nam robi wiara i związane z nią kryzysy oraz jak wygląda ewentualne wyzwalanie się z religii i wiary”.
Marek Adam