Od wielu lat poruszam temat niechęci władz samorządowych województwa warmińsko-mazurskiego, a szczególnie Prezydentów Olsztyna do przemysłu. Co prawda marszałek województwa w zaktualizowanej strategii rozwoju potwierdził potrzebę wspierania kilku wybranych gałęzi produkcji przemysłowej, ale sądząc po dotychczasowej skuteczności działań urzędu niewiele dobrego możemy się w tym zakresie spodziewać.
Przypadek Olsztyna jest zupełnie szczególny. Obecny Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz w pełni kontynuuje politykę swoich poprzedników z Czesławem Jerzy Małkowskim na czele: dla przemysłu w Olsztynie mówimy zdecydowane NIE. Przy wielu okazjach wygłaszał takie jednoznaczne opinie. Mamy za to poprawiać atrakcyjność turystyczną, być miastem miłym dla turystów (co przejawia się na przykład trawą rosnącą przed ratuszem i wybetonowaną plażą), w którym mamy czas (z powodu sztucznie tworzonych korków w śródmieściu), ekologicznym (z gigantyczną spalarnią odpadów).
Każdy, kto na Olsztyn jest w stanie spojrzeć zdroworozsądkowym spojrzeniem musi zauważyć, że turysta zawita do Olsztyna na kilka godzin – przejdzie się po Starym Mieście, obejrzy Katedrę, Zamek z muzeum, zje obiad w jednym z kilku punktów, wypije kawę z ciasteczkiem, posmakuje świetnych lodów i co dalej? Do kina iść w multipleksie? Nagórki pozwiedzać? Tak było i jest, więc może pora to wreszcie zauważyć i wyciągnąć wnioski. To jest tradycyjna oferta.
Prezydent Piotr Grzymowicz i jego poprzednicy nie tylko mówią, że przemysłu w Olsztynie będzie, ale wiele robią aby go nie było . Od lat Piotr Grzymowicz na różny sposób uprzykrza życie największej fabryce i pracodawcy w województwie Michelin SA. A to spór o podatki rozpocznie , a to w sprawie działek nie może dojść do zgody. Zamiast wspólnie z fabryką budować małym kosztem ciepłownię spowodował, że fabryka będzie stawiała swoją, a miasto swoją – teraz już gigantyczną spalarnię odpadów. A może to był główny powód? Fabryka nie chciała finansować absurdalnie drogiej spalarni, a Prezydentowi tak naprawdę o spalarnie chodziło. Rozbudowa i modernizacja miejskiej ciepłowni była tylko pretekstem czy wręcz mydleniem oczu mieszkańcom.
Piotr Grzymowicz nie był i nie jest zainteresowany współpracą z Warmińsko – Mazurską Specjalną Strefą Ekonomiczną bez względu kto w niej rządzi. Tak było poprzedniego jak i obecnego rządu. Po co rozwijać firmy, po co mają powstawać nowe kłopoty? Każda większa firma chce przecież uzbrojoną działkę, drogę, energię, wykwalifikowaną kadrę, a dla miasta to kłopot.
Olsztyn nie ma żadnej oferty dla inwestorów przemysłowych i w ogóle o nich nie zabiega. Mało tego. Miasto toczy regularne wojny z lokalnymi przedsiębiorcami, tak z większymi jak i mniejszymi. W reakcji biznes wyprowadza się z Olsztyna i lokuje w sąsiednich gminach. A zewnętrzni inwestorzy omijają miasto z daleka.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego Prezydentowi Grzymowiczowi nie zależy na rozwoju, nie zależy na pracy dla mieszkańców, nie zależy na podatkach, które wpływałyby do pustej miejskiej kasy?
Odpowiedź jest prosta: nie zależy, bo bardziej zależy mu na utrzymaniu władzy.
Trzydzieści lat temu w Polsce zmienił się ustrój polityczny, odsunięto od władzy twardą komunę , przynajmniej na znacznej części wysokich stanowisk państwowych. W Olsztynie przełomu nie było od 1994 roku. Na funkcji Prezydenta Olsztyna zasiadają ludzie wyrośli z ze struktur komunistycznego państwa. Najważniejsze jest dla nich zachowanie dominującego wpływu nad Olsztynem i województwem poprzez środowiska utrzymujące się z państwowych pieniędzy. Ich główną troską jest aby w strukturach władzy, urzędach, instytucjach samorządowych, firmach komunalnych nie było ludzi przywiązanych do wartości polskich i patriotycznych. Każdy kto w nich pracuje wie dobrze, że pokazywanie zachowań sympatyzujących z Prawem i Sprawiedliwością oznacza większe lub mniejsze problemy. Praca w jednostkach samorządowych oczywiście też nie jest dla każdego. Do pracy najpierw bierzemy swoich, potem potrzebnych – kiedy już ktoś musi wykonywać niezbędne zadania.
Kiedy urząd marszałkowski zaczynał swoją działalność pracowało tam 120 osób. Dzisiaj pracuje dziesięć razy więcej – 1200. Tak, oczywiście powiemy – jest więcej kompetencji i zadań – ale liczby mówią same za siebie. Czy trzeba zadawać pytanie według jakiego klucza tych ponad tysiąc osób było dobieranych? Wszak w historii urzędu widoczne były „desant lidzbarski”, „desant ostródzki”, „desant gołdapski”. Jeżeli jeszcze dodamy ludzi zatrudnionych w instytucjach podległych Marszałkowi i zsumujemy z miastem (również edukacją), powiatem olsztyńskim – to jasno pokazuje, że główną siłą polityczną w Olsztynie są ludzie zależni od budżetu miasta, województwa i powiatu i ich rodziny. I TAK MA ZOSTAĆ. Dlatego Prezydent Grzymowicz nie chce przemysłu w grodzie nad Łyną. Bo przemysł to niezależność od lokalnych układów (utrzymują nas klienci, funkcjonujemy na rynku), to alternatywa zatrudnienia (dzisiaj bezrobocie jest niskie – ale gdzie znajdzie pracę urzędnik zwolniony z ratusza), to wyższe zarobki (urzędnicy w Olsztynie, poza wybranymi i kierownictwem zarabiają bardzo marnie, bo nie trzeba im dobrze płacić).
Ludzi zależnych można skutecznie mobilizować, również wyborczo. W Olsztynie w ostatnich latach mamy jedną z najwyższych w Polsce frekwencji wyborczych. Co ciekawe, Prawo i Sprawiedliwość wygrywa już we wszystkich powiatach województwa – z wyjątkiem właśnie Olsztyna. Choć nawet w Olsztynie w ostatnich wyborach parlamentarnych do Platformy dzieliły nas już tylko dwa punkty procentowe.
Podsumowując. Z punktu widzenia olsztyńskiego układu otwarcie miasta na przemysł, na nowych ludzi, na inne koncepcje na rozwój jest dla Prezydenta Piotra Grzymowicza ogromnym zagrożeniem. Kilka tysięcy energicznych, niezależnych, ambitnych, kreatywnych obywateli wymagałoby od miasta tworzenia warunków do twórczego, odważnego, ciekawego życia. Olsztyński zaskorupiały od dziesiątków lat system wzajemnych powiązań, zależności, blokad lepszych, wspierania swoich upadłby jak domek z kart.
Dlatego w Olsztynie przemysłu ma nie być i tak jak poprzednicy na czele z Czesławem Jerzy Małkowskim pilnuje tego dziś Piotr Grzymowicz.
Jerzy Szmit