W sobotę przed południem dotarła do nas bardzo przykra wiadomość. Ksiądz Lech Lachowicz, proboszcz parafii Świętego Brata Alberta ze Szczytna, zmarł po blisko sześciu dniach walki o życie na OIOM-ie Szpitala Wojewódzkiego w Olsztynie. Kapłan zginął w wyniku napaści na plebanię przez sprawcę, który przyszedł go zabić i okraść.
Od kilku dni w rodzimej parafii księdza Lecha Lachowicza w Szczytnie trwały modlitwy o jego zdrowie. Na niedzielę, 10 listopada, na godzinę 10:30 zaplanowano uroczystą Mszę w tej intencji. Niestety intencją nie będzie już modlitwa o uzdrowienie kapłana, a o jego zbawienie i wieczną radość w domu Ojca.
72-letni kapłan nie tylko przez parafian jest wspominany jako wyjątkowa postać. Był wielkim autorytetem dla innych kapłanów i wzorem do naśladowania wielu cnót, z których na przód wybijały się miłość do Boga, Ludzi i Ojczyzny. Ksiądz Lech Lachowicz był budowniczym nie tylko materialnej świątyni w parafii, którą objął w 1990 roku, ale także Kościoła jako wspólnoty w jej parafialnym wymiarze.
Data jego odejścia wydaje się w tym kontekście czymś zupełnie symbolicznym. Dzień 9 listopada w liturgii Kościoła katolickiego jest wspomnieniem poświęcenia bazyliki laterańskiej w Rzymie, najważniejszego kościoła w Watykanie.
Kościół tego dnia wyraża swoją wielką wdzięczność za wszystkie świątynie, jakie zostały przez jego wiernych i dla jego wiernych wystawione. Każdy kościół to dom Boży w pełnym tego słowa znaczeniu, a nie — jak to jest w innych religiach — jedynie dom modlitwy. Kościół tego dnia zwraca nam uwagę, że wszyscy jesteśmy żywym domem Bożym.
Życie, posługa, ale i śmierć księdza Lecha Lachowicza właśnie w tym kontekście jest czymś wyjątkowo symbolicznym. Jego zaangażowanie w życie parafii oraz lokalnej społeczności uczyniło go postacią szanowaną i lubianą przez wiernych.
Urodzony w 1952 roku, ks. Lachowicz ukończył studia w Wyższym Seminarium Duchownym w Olsztynie. Po święceniach kapłańskich, zanim trafił do Szczytna, pełnił funkcje wikariusza w parafiach w Olsztynie, Bartoszycach, Mikołajkach, Wielbarku i Gołdapi.
Jego posługa była nie tylko związana z obowiązkami duszpasterskimi, ale także z aktywnym udziałem w życiu społecznym i kulturalnym miasta. Lata wcześniej ks. Lech Lachowicz miał okazję poznać bł. ks. Jerzego Popiełuszkę. Było to jeszcze w czasach służby wojskowej w karnej jednostce w Bartoszycach, gdzie młodzi klerycy byli przymusowo wcielani, „celem zniechęcenia ich do kapłaństwa”.
To doświadczenie było nie tylko czasem próby, ale i okazją do pogłębienia wiary, umocnienia się w powołaniu oraz nawiązania więzi, które miały przetrwać lata. Obaj księża — ś.p. Lachowicz i bł. ks. Jerzy Popiełuszko — każdy tam, gdzie działał i w skali, która była mu dana, stali się fundamentem wierności i odwagi.
Po latach ksiądz Lachowicz, pełniąc posługę w parafii św. Brata Alberta w Szczytnie, kontynuował dzieło społecznego zaangażowania, zarówno odprawiając Msze za Ojczyznę, jak i aktywnie wspierając powstanie oddolnej inicjatywy, którą był SKOK im. Świętego Brata Alberta. Lista jego działań jest bardzo długa i obejmuje wiele dzieł, instytucji, stowarzyszeń i grup wiernych.
Tragiczne okoliczności śmierci księdza Lachowicza, który tydzień temu padł ofiarą brutalnego napadu na plebanii, są wstrząsającym przypomnieniem, że przemoc wobec kapłanów przybiera różne formy. Z relacji prokuratury wynika, że sprawca przyszedł wprost: z zamiarem zabicia już sędziwego kapłana i okradzenia plebanii.
To kolejny przykład, jak współcześnie szerzą się postawy, które służą niszczeniu duchownych i autorytetu Kościoła. W mediach, kulturze i opinii publicznej tworzy się narracje pogardy, które ułatwiają przemoc wobec osób duchownych, służąc jako swoiste przyzwolenie na coraz brutalniejsze akty.
Jednak odpowiedzią na nienawiść nie może być kolejne zło. To kolejna lekcja wyniesiona z czasów przyjaźni ś.p. księdza Lecha Lachowicza i bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Zło dobrem zwyciężaj — to zadanie także naszych czasów.
Zamiast nienawiści potrzebna jest modlitwa — również za sprawcę tej tragedii. Trzeba modlić się za jego nawrócenie i opamiętanie, tak jak modlić się trzeba za wszystkich, którzy chcą „zabić” Kościół, atakując go jako wspólnotę wiary.
Marek Adam