Radny wojewódzki PiS, Marcin Kazimierczuk, od kilku lat apeluje do zarządu województwa o modernizację wałów przeciwpowodziowych na Żuławach Elbląskich, które leżą na terenie Warmii i Mazur. Mimo wielokrotnych interpelacji odpowiedzią jest cisza. Na ostatniej sesji również nie uzyskał odpowiedzi na swoje pytanie.
Na sesji sejmiku województwa z 25 września marszałek Marcin Kuchciński (PO) ogłosił, że samorząd przekaże milion złotych powodzianom z południa Polski. Radny Marcin Kazimierczuk (PiS) wykorzystał tę deklarację, by przypomnieć o zagrożeniach katastrofalną powodzią, które są bardzo blisko — w naszym regionie.
Przypomniał, że od grudnia 2022 roku, kiedy zatwierdzono fundusze unijne dla Warmii i Mazur, wielokrotnie składał interpelacje, by część z tych środków skierowano na zabezpieczenia przeciwpowodziowe na Żuławach. Region ten jest szczególnie narażony na powodzie, ponieważ duża część jego obszarów znajduje się poniżej poziomu morza, a silne wiatry z północy i intensywne opady deszczu mogą wywołać cofkę, która zalewa tereny depresyjne.
— Wielokrotnie składam interpelacje, by środki unijne zostały przeznaczone na modernizację wałów przeciwpowodziowych. Niestety, odpowiedzią było ciągłe zrzucanie odpowiedzialności na rząd centralny, bo rządził PiS. Teraz samorząd szuka innych wymówek, bo w sejmiku rządzi ta sama koalicja co w Warszawie, a zagrożenie na Żuławach jest stałe — mówi nam radny Kazimierczuk.
Radny zwraca też uwagę na wyśmiewane w mediach osłabienie wałów przez bobry, które drążąc nory, dodatkowo podkopują ich stabilność. — Wystarczy porozmawiać ze strażakami, żeby stwierdzić, jak poważna to sprawa — dodaje radny.
Podczas tej samej sesji Marcin Kazimierczuk wyraźnie zaznaczył, że chociaż fundusze unijne są skierowane na inne cele, takie jak inwestycje w Krainie Wielkich Jezior Mazurskich, modernizacja wałów na Żuławach powinna być priorytetem. Przypomniał, że region ten już kilkukrotnie był zagrożony zalaniami. Każda cofka z Zalewu Wiślanego stanowi potencjalne niebezpieczeństwo, a mieszkańcy takich gmin, jak Elbląg, Markusy czy Gronowo Elbląskie, znajdują się na pierwszej linii zagrożenia.
— Wały przeciwpowodziowe są osłabione, a każde większe opady deszczu lub silne wiatry mogą spowodować poważne zalania. Cofka wody z Zalewu Wiślanego może zniszczyć całe miejscowości — ostrzega Kazimierczuk. — Zaniedbania mogą prowadzić do tragicznych konsekwencji, których można uniknąć.
Odpowiedzią na dramatyczne pytanie zadane marszałkowi była jedynie cisza i zapowiedź pisemnej odpowiedzi. Radny Kazimierczuk podkreśla, że unijne fundusze są wciąż dostępne i istnieje możliwość ich renegocjacji na potrzeby poprawy bezpieczeństwa przeciwpowodziowego.
— Wały przeciwpowodziowe na Żuławach decydują o życiu i bezpieczeństwie mieszkańców tego regionu. Mam nadzieję, że zarząd województwa zrozumie powagę sytuacji i podejmie odpowiednie kroki, zanim dojdzie do tragedii — apeluje radny.
Przypomnijmy, że Żuławy Elbląskie od lat są obszarem zagrożonym powodziami. W przeszłości wielokrotnie dochodziło tam do zalania terenów depresyjnych, co doprowadzało do ogromnych zniszczeń. Ostatnie większe powodzie miały miejsce w ostatniej dekadzie.
Największa klęska dotknęła ten teren w 1983 roku, a kolejna w 2009 roku. Obecnie prognozy pogody są również niepokojące. W ostatnich tygodniach Żuławy znalazły się w strefie zagrożenia powodziowego z powodu niżu genueńskiego „Borys”, który przyniósł intensywne opady deszczu na północy Polski. Szczególnie zagrożone są tereny nizin, w tym obszary przy ujściu Wisły, które zawsze były podatne na wylewy rzek.
Jedną z najtragiczniejszych powodzi, którą powinni pamiętać mieszkańcy regionu, była powódź w 2000 roku w… Górowie Iławeckim. Doszło do niej w nocy z 2 na 3 lutego 2000 roku, gdy pękła tama na sztucznym zbiorniku rzeki Młynówki.
Gwałtowna fala zalała dolne części miasta. Woda przebiła wał i z dużą siłą spłynęła w dół rzeki, niszcząc budynki, mosty, a nawet drzewa. Fala osiągnęła kilka metrów wysokości i w ciągu kilku minut zniszczyła wiele domów, porywając samochody.
Tragiczne wydarzenie miało druzgocące skutki — zginęły trzy osoby, a kilkanaście zostało rannych. Zniszczenia materialne były ogromne, a wielu mieszkańców straciło dorobek życia. Woda, która spłynęła przez miasto, sięgała w niektórych miejscach aż dwóch metrów. Okazało się, że wadliwa konstrukcja zbiornika oraz brak właściwej eksploatacji i kontroli doprowadziły do tragedii.
Marek Adam