Chciałbym, aby niniejszy artykuł przypominający o Polskim Sierpniu ‘80 przywołał refleksję o tamtym czasie tak bardzo szczególnym i znaczącym dla naszej w naszej historii, a który to często nazywamy „karnawałem Solidarności”.
Udany protest robotniczy w lipcu i sierpniu 1980 r., który zadziwił świat i zmienił układ geopolityczny w Eurazji, a także entuzjazm, który towarzyszył społecznym żądaniom zapisanym 17 sierpnia 1980 r. w 21 punktach – postulatach, był następstwem doznanych krzywd wielu Polaków. Poczucie niesprawiedliwości wynikało z doświadczeń rodaków żyjących pod sowiecką okupacją.
Artykuł jest swoistym apelem do sił patriotycznych w naszej Ojczyźnie o obronę znaczenia polskiego sierpnia ’80 powstałego na autentycznych wartościach, które już w stanie wojennym były celowo deprecjonowane przez przyszłych autorów „okrągłego stołu”. Obok przepychanek ulicznych z oddziałami ZOMO oraz funkcjonariuszami MO i SB oraz morderstw polskich kapłanów (ks. Jerzego Popiełuszki, ks. Stefana Niedzielaka, ks. Stanisława Suchowolca, ks. Sylwestra Zycha i wielu innych) dokonywanych przez „nieznanych sprawców”, dojrzewał plan super oszustwa, które wkrótce objawiło się w postaci tzw. PRL-bis, czyli III RP.
Przygotowania do łagodnego lądowania „czerwonej burżuazji” zainicjowano podczas I Zjazdu NSZZ „Solidarność” w hali Oliwii w Gdańsku (5 IX – 7 X 1981 r.), kiedy to podjęto udaną próbę wprowadzenia do władz Związku tzw. doradców – byłych „komandosów” marca 68. Po tym zabiegu w Związku powstały dwie frakcje: patriotyczna – oparta na wartościach chrześcijańskich, katolickich oraz liberalna – skręcająca wyraźnie w lewą stronę. Liberałowie rozpoczęli cichą akcję odsuwania od podejmowania kluczowych decyzji ludzi myślących po polsku, między innymi: Andrzeja Gwiazdę, Krzysztofa Wyszkowskiego, Annę Walentynowicz oraz wiele innych osób. W grupie liberałów znaleźli się: Bronisław Geremek, Jacek Kuroń, Adam Michnik oraz Karol Modzelewski. Stopniowo dołączali inni, nowi „reformatorzy”…
„Solidarność” zmierzała po równi pochyłej w stronę grudniowej apokalipsy. Wojciech Jaruzelski (oraz jego junta), wprowadzając stan wojenny wiedział, że zaskoczenie będzie totalne. Milicja Obywatelska i jej Zmilitaryzowane Oddziały oraz Służba Bezpieczeństwa wraz ze swoimi tajnymi współpracownikami (TW) i kontaktami operacyjnymi (KO) stanęły do walki z wrogami Polski Ludowej, broniąc socjalizmu „jak niepodległości”. Prowadząc działalność w olsztyńskim KOS-ie (Komitet Obrony Studentów) z Mieczysławem Wojtkowskim oraz Zbigniewem Gryńczukiem (1981 –1984), miałem kontakt z chłopakami z Solidarności Walczącej, którzy przekazali prawdę o „internowaniu” Lecha Wałęsy oraz o jego konszachtach z komunistami! Niedowierzając, robiliśmy swoje. Jednak przyszłość potwierdziła wcześniejsze informacje! Zabójstwa dokonane przez funkcjonariuszy SB lub MO w krótkich odstępach czasu, których ofiarami byli młodzi ludzie: Grzegorz Przemyk (1983 r.), ks. Jerzy Popiełuszko (1984 r.) oraz Marcin Antonowicz (1985 r.), jak się później okazało miały być przestrogą dla innych. Tajemniczych zabójstw dokonywanych przez tzw. „nieznanych sprawców” było znacznie więcej. Jeszcze w 1989 r. zginęli: ks. Stefan Niedzielak oraz ks. Sylwester Zych.
Moim zdaniem strajki w 1988 roku były jedną ze znaczących przyczyn upadku etosu sierpniowej „Solidarności”. Próbą przekupienia zastraszonego społeczeństwa była amnestia ogłoszona w lipcu 1986 r. przez Czesława Kiszczaka. Tak więc pod koniec roku większość więźniów politycznych wyszła na wolność. W tamtym czasie zaczęły powstawać pierwsze firmy „matki”, które miały rozpocząć dzieło złodziejskiej prywatyzacji! Trzeba zaznaczyć, że w otoczeniu Prezesa Rady Ministrów (1985 – 1989) Zbigniewa Messnera pierwsze szlify zdobywał towarzysz z PZPR Leszek Balcerowicz, przyszły „guru polskiej ekonomii”. Czerwona nomenklatura stawała w blokach startowych, z boku zaś liberałowie z Solidarności.
W 1987 roku komunistyczny rząd Zbigniewa Messnera, widząc totalne załamanie gospodarki dobitej stanem wojennym, wprowadził drakońską podwyżkę cen. W wyniku czego, wiosną i latem 1988 roku przez Polskę przeszła kolejna fala strajków i znowu oczy Polaków były skierowane na Wybrzeże. Społeczeństwo było świadome słabości komunistów, fala strajków prowadzona w sposób zorganizowany i heroiczny mogła dobić znienawidzoną władzę. W tym okresie wzmogła się także fala represji oraz aresztowań działaczy podziemia. Część zaprzedanych władzy ludowej działaczy Solidarności, z Lechem Wałęsą na czele, prowadziła rozmowy z jej przedstawicielami w sprawie podziału łupów po PRL-u.
Najprawdopodobniej, w czasie brutalnej pacyfikacji Huty Lenina (Huta im. Tadeusza Sendzimira) w Nowej Hucie przez brygady antyterrorystyczne oraz ZOMO w pierwszych dniach maja 1988 r., fetowano układ liberałów spod znaku Solidarności z ekipą prominentnych działaczy PZPR na czele z Czesławem Kiszczakiem.
Jeden z naszych kolegów przebywający w Stoczni Gdańskiej przedstawił ponurą relację ze sposobu wygaszenia strajku w maju 1988 r. Uświadomiliśmy sobie, że „karnawał Solidarności” dobiegł końca, a wszystko to, co było przedmiotem robotniczych protestów, zostało zaprzepaszczone, można rzec przehandlowanie przez tzw. „przywódców” Związku za określoną ilość srebrników.
Dla uśpienia grupy myślących jeszcze rodaków TVP, będąca w całkowitej dyspozycji czerwonego reżimu, wyemitowała debatę Lecha Wałęsy, przewodniczącego reanimowanej Krajowej Komisji Wykonawczej, z Alfredem Miodowiczem przewodniczącym OPZZ. Według zarządu TVP, debatę miało oglądać około 20 mln Polaków, ale nie tu chodzi o statystykę, lecz o to, że Polacy po raz kolejny zostali oszukani i zmanipulowani, stali się bowiem widzami wyreżyserowanego spektaklu.
Latem 1988 roku rozprowadzałem ostatnią „bibułę” – gazetki z Wybrzeża oraz Warszawy. Od kolporterów ze stolicy dowiedziałem się o zamykaniu „Tygodnika Mazowsze”. Niestety pół roku później przed kontraktowymi wyborami powstał antypolski twór pod nazwą „Gazeta Wyborcza”, która wychowała, w dużej mierze, elektorat III RP! „Gazeta Wyborcza”, także w dużej mierze, jest odpowiedzialna za niszczenie prawdziwego dobrego wizerunku „Solidarności”. Haniebnie zapisała się w naszej pamięci jako fałszująca wydarzenia i fakty z najnowszej historii Polski, które w szczególności dotyczą: Powstania Warszawskiego, Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych oraz roli Kościoła Katolickiego.
Na „etosie Solidarności” zyskał jednak ktoś inny – nasz zachodni sąsiad, Niemcy. 12 listopada 1989 r. w Krzyżowej na Śląsku odbył się kolejny spektakl, a mianowicie doszło do spotkania pomiędzy premierem Tadeuszem Mazowieckim a kanclerzem Niemiec Helmutem Kohlem w ramach pojednania polsko – niemieckiego. W czasie Mszy św. na wezwanie kapłana: „przekażcie sobie znak pokoju” doszło do wymiany serdecznego uścisku obu panów. Szum medialny po obu stronach Odry, który towarzyszył temu wydarzeniu oraz stosowne zdjęcie miały zagłuszyć prawdziwe intencje Niemców.
Za czasów kanclerzy Helmuta Kohla, a następnie Gerharda Schrödera zaczęto stopniowo wprowadzać ideę „Mitteleuropy”, czego pierwszym efektem było długo oczekiwane zjednoczenie Niemiec oraz przeniesienie stolicy z Bonn do „pruskiego” Berlina. Zjednoczenie Niemiec nie byłoby możliwe bez obalenia muru berlińskiego, a to zaś nie byłoby możliwe bez powstania Solidarności, a Solidarność nie byłaby możliwa bez Jana Pawła II, o czym zdaje się nasi sąsiedzi nie chcą pamiętać, a w konsekwencji to wszystko doprowadziło do rozpadu ZSRR.
Działacze gdańskiej „Solidarności” długo skrywali agenturalną działalność Lecha Wałęsy „Bolka”, aby nie zaszkodzić „etosowi Solidarności”. Liczyli na to, że przywódca NSZZ Solidarność, a następnie prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej sam to publicznie w końcu wyzna. Ostatnie pożegnanie z etosem Solidarności dokonało się przy tzw. okrągłym stole i wokół niego, szczególnie obrazki z popijawy w Magdalence, w której była omawiana strategia przejęcia władzy przez „czerwoną burżuazję” oraz liberałów z sierpniowej Solidarności!
Być może niniejszy artykuł przeczyta ktoś z Instytutu Pamięci Narodowej lub przedstawicieli obozu rządzącego i wówczas mam nadzieję, że zajrzy w głąb serca polskiego Sierpnia ’80, który niewątpliwie rozbłysnął dzięki Janowi Pawłowi II, dzisiaj Świętemu będącemu chlubą naszego narodu. …I dlatego zanim stąd odejdę proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Polska raz jeszcze przyjęli z wiarą nadzieją i miłością taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym, abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy. Proszę was… Jan Paweł II, Kraków 1979.
Henryk Pejchert