Od razu zdefiniujmy słowo „sukces”. Sukces, to jest wtedy, gdy wsparcie skierowane do osób mniej sytuowanych sprawia, że mogą one wejść w posiadanie mieszkania. Wbrew twierdzeniom niektórych, nic takie nie następowało.
Poszczególne rządy ogłaszały programy, a deweloperzy … podnosili ceny mieszkań o więcej, niż dedykowane wsparcie. Wskutek tego, nabywcami mieszkań byli klienci, których i tak było stać na ich zakup, tylko ze wsparciem, to samo, ale drożej. Całe wsparcie, a nawet więcej, nabijało, że tak złośliwie nazwę, kabzę deweloperom. PiS spróbował inaczej, ale pandemia, problemy z łańcuchami dostaw, a na koniec wojna i dalej jest to pieśń przyszłości. Poza tym, w wolnej Polsce, żaden rząd nie ma potencjału państwowych firm, które byłyby w stanie takie zadanie zrealizować.
Czy jesteśmy skazani na dyktat deweloperów?
Od wielu lat wskazuję na rozwiązanie znane z Danii, które można by zastosować, z pewnymi modyfikacjami. Oprócz funkcjonujących u nas rozwiązań, dołożyłbym jeszcze jedno, na życzenie klienta, właścicielem mieszkania, do momentu spłaty, jest bank. Do ceny mieszkania, bank doliczałby marżę i dzielił ją przez liczbę rat. Jeśli nabywca dokonałby modernizacji mieszkania, która podwyższyłaby jego wartość, bank obniżałby kwotę kredytu do spłaty. Mieszkanie, plus jego modernizacje, byłoby warte tyle, ile w momencie nabycia, podwyższone o wzrost wartości z tytułu tych modernizacji. Gdyby nabywca, z różnych powodów, nie chciał dalej w tym mieszkaniu mieszkać, bank obligatoryjnie zwróciłby wpłacone raty, ale bez prowizji z wpłaconych rat. Co więcej, jeśli w momencie wycofania się klienta, cena mieszkania byłaby wyższa, niż przy zakupie, bank także zwracałby różnicę w cenie.
W obecnym systemie, a w szczególności, gdy klient nie jest w stanie spłacać rat, wpłacone pieniądze przepadają. Całe ryzyko, według mojej propozycji, byłoby po stronie banku, a w szczególności, gdyby dopuścił on do rajdu cenowego. Co więcej, bank byłby zainteresowany zatrzymaniem klienta. Nie oszukujmy się, bank dokonuje inwestycji w kredytowanie zakupu w momencie zakupu tego mieszkania i nie ponosi dodatkowych kosztów, poza standardem.
Aż się prosi, aby wprowadzić przepisy przejściowe i osobom, które dokonały zakupu mieszkania, umożliwić przejście na powyższe zasady, na określonych warunkach. Byłaby to twardo zapisana w ustawie prowizja od kredytu i podzielona na ilość rat. Jeśli bank byłby nadal zainteresowany wywaleniem nabywcy z mieszkania, musiałby oddać duże pieniądze, wpłacone już raty pomniejszone tylko o prowizje przypadające na te raty. To zatrzymałoby tragedię młodych rodzin, z małymi dziećmi i ucywilizowałoby sytuację. Proponuję, aby dla klientów była to opcja dobrowolna, a dla banków obligatoryjna, jeśli klient wyrazi taką wolę.
To rozwiązanie bezkosztowe dla budżetu, ale można by je „okrasić” wsparciem, dla określonych grup. Ale to inna „bajka”.
Piotr Solis