Jak pisze w swojej najnowszej książce „Przedmurze cywilizacji” Michael Morys-Twarowski: „Piastowie mieli wojnę z Prusami w genach. Od pokoleń marzyli o podbiciu ziem ludów z północy. Na początku XI wieku udało się to Bolesławowi I Chrobremu, największemu zdobywcy w dziejach rodu”. Sto lat później ten sukces próbował powtórzyć Krzywousty, a po nim jego syn – Bolesław Kędzierzawy.
W kolejnych latach następni władcy ogniem i mieczem prowadzili misję chrystianizacji Prus. Robili to zresztą z papieskim błogosławieństwem. W 1218 roku Honoriusz II wydał nawet bullę, w której apelował o wsparcie finansowe – zbierał fundusze na wykup pruskich dziewczynek skazanych na śmierć. W tym czasie Prusowie prowadzili już regularne najazdy na ziemie polskie.
Prusami zwyczajowo określano tereny nadbałtyckie między Wisłą a Niemnem. Miano „Prusów” otrzymały także zamieszkujące je ludy. Pomezanie, Pogezanie, Warmiacy, Skalowie, Jaćwingowie, Żmudzini i Litwini – choć grupy te były dość mocno zróżnicowane, to w pewnym momencie zaczęły się konsolidować i współdziałać. Przez to też stawały się coraz groźniejsze dla sąsiadów.
Szacuje się, iż w XIII wieku w Prusach mieszkało nie więcej niż 170 tysięcy ludzi. Zdecydowana większość terenu pokryta była puszczami. Głównymi zajęciami plemion było rolnictwo, hodowla i oczywiście wyprawy łupieżcze. Pogańscy wojownicy opracowali bardzo sprytną taktykę wojenną. Jeśli siły przeciwnika były przeważające, uciekali do lasu. A kiedy najeźdźca po spustoszeniu danego obszaru wracał z łupem, czekała go niemiła niespodzianka: zasadzka.
W puszczach, na bagnach dochodziło do decydującej bitwy. I nawet kiedy Prusacy ją przegrywali, niewiele się zmieniało. Oczywiście, płacili daninę, a nawet przyjmowali chrzest. Ale gdy tylko wróg opuszczał ich teren, wypierali się jakichkolwiek zobowiązań. W tej sytuacji podbicie ich ziem było zadaniem niemal niewykonalnym – dokonać tego mogły jedynie wojska stałe, gotowe do walki w każdej chwili.
Warto dodać, że pogańskie plemiona stanowiły dla Polski realne zagrożenie. Prusowie nie stronili bowiem od najazdów na ziemie chrześcijańskich władców. Jak opowiada w książce „Władcy Polski. Historia na nowo opowiedziana” profesor Henryk Samsonowicz:
Rabowali zamki, kościoły i domy, na pograniczu [z Mazowszem – red.] palili grody, które zaczęły tam powstawać na początku XIII w. Dobrym przykładem jest Błonie nad Utratą nazywającą się wówczas Nrowa. Na linii tej rzeki wybudowano kilkanaście warowni mających chronić Mazowsze. Bałtowie stale je pustoszyli, a granica księstwa zaczęła się niebezpiecznie przesuwać na południe.
Chrześcijańską Europę bulwersowały ich barbarzyńskie obyczaje. Morys-Twarowski opisuje:
Nie ma szans być u nich trzeźwym. Wprawdzie nie mają wina ani piwa, ale miód pitny i sfermentowane mleko kobyle potrafią zawrócić w głowie. Gospodarz narzuca tempo picia i nikt nie ma prawa opuścić kolejki: w efekcie wszyscy kończą pijani, łącznie z dziećmi.
Właśnie, dzieci. Wszystkie były zdrowe, nie tak jak w Polsce czy innych krajach chrześcijańskiej Europy. Prusowie mieli swój sposób – słabe lub kalekie zabijali. Oprócz tego od czasu do czasu składali bogom w ofierze dziewczynki, które strojono w kwiaty, a następnie palono.
Dwa wieki po Bolesławie Chrobrym Konrad Mazowiecki postanowił spacyfikować niepokornych Prusów, ściągając do swej dzielnicy Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny, który akurat szukał sobie nowej siedziby, po tym jak wygnano ich z Węgier, kiedy próbowali sobie przywłaszczyć ziemie nadane w lenno przez króla Andrzeja II.
Plan Konrada Mazowieckiego wydawał się prosty. Wystarczy zaprosić bitnych Krzyżaków, by ci uporali się z krnąbrnymi poganami w Prusach. Książę nie przewidział jednak, że zakonnicy już wkrótce staną się jednym z największym zagrożeń – nie dla jego wrogów, ale dla samego istnienia Polski.
Krzyżacy-skąd się wzięli?
Bliski Wschód, schyłek XI wieku. Po pierwszej krucjacie do Ziemi Świętej (1096–1099) powstało Królestwo Jerozolimskie, które wraz z hrabstwami Edessy i Trypolisu oraz Księstwem Antiochii utworzyło państwo sporych rozmiarów. Zwycięscy chrześcijanie stanęli jednak przed nie lada wyzwaniem: jak bronić się przed atakami niewiernych i jak zapewnić bezpieczeństwo pielgrzymom? Na ratunek przyszły zakony rycerskie. Kolejno na arenę dziejów wkraczali joannici, templariusze i wreszcie Krzyżacy.
Pełna nazwa zgromadzenia tych ostatnich brzmi: Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie. Wzięła się stąd, że początkowo, od 1128 roku, w Jerozolimie działało jedynie niemieckie bractwo szpitalne. Dopiero w 1190 roku, dzięki księciu Fryderykowi Szwabskiemu, przybrało ono formę zakonu rycerskiego. Oficjalnym strojem braci został biały płaszcz z czarnym krzyżem.
W ślubowaniu Krzyżacy przyrzekali ubóstwo, ale tworzonej przez nich instytucji w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało to obrastać w bogactwo. Waleczni zakonnicy zostali ulubieńcami możnych ówczesnego świata, którzy nie skąpili im grosza. W efekcie na początku XIII wieku zgromadzenie dysponowało dobrami ziemskimi w Niemczech, Czechach, we Włoszech, Austrii, Lotaryngii i Alzacji. Jednak już na tym etapie widać było, że nadchodzą nowe czasy. Jak tłumaczy profesor Henryk Samsonowicz w książce „Władcy Polski. Historia na nowo opowiedziana”:
W XIII w. idea krucjat do Ziemi Świętej powoli się wyczerpywała, z czego władze najważniejszych zgromadzeń rycerskich zdawały sobie sprawę. Wypierani z Bliskiego Wschodu zakonnicy musieli znaleźć nową formułę i miejsce na swą podstawową działalność: obronę wiary i tępienie innowierców.
Gdy wyczerpała się idea krucjat, zakony rycerskie musiały poszukać nowego zajęcia.
Pomocną dłoń do Krzyżaków wyciągnął król Węgier Andrzej II. W 1211 roku osadził zakonników w Siedmiogrodzie (okolice dzisiejszego Braszowa w Rumunii). Powierzył im zadanie odpierania ataków pogańskich Kumanów, plemienia tureckiego, które koczowało na stepach nad Morzem Czarnym. Zakon otrzymał szereg przywilejów: mógł budować zamki i miasta z drzewa, posiadać targi i uczestniczyć w dochodach z kopalni i mennicy. W kolejnych latach władca pozwolił im także na budowę zamku Kreuzburg poza granicami ich włości.
Bracia nie zmarnowali szansy danej od losu. Skutecznie walczyli z nieprzyjacielem i niezwykle szybko zasiedlali i organizowali życie na przyznanych im terenach. Nie zamierzali poprzestawać na tym, co otrzymali od monarchy. Ten dał im palec – oni chcieli wziąć całą rękę. Bez zgody Andrzeja II zaczęli powiększać kontrolowany przez siebie obszar. Próbowali wyłączyć go spod królewskiej jurysdykcji i podporządkować papieżowi. Tego dla władcy było już za dużo. W 1225 roku wkroczył z wojskiem na ziemie Krzyżaków, spustoszył je, opanował ich zamki, a samych zakonników wygnał z królestwa. Protesty papieża Honoriusza III zdały się na nic. Pierwsza próba stworzenia państwa zakonnego na wschodzie Europy legła w gruzach. Ale wkrótce z ciekawą propozycją dla Krzyżaków wyszedł Konrad I Mazowiecki.
Konrad Mazowiecki nie wyciągnął nauczki z passusu węgierskiego, ale jego krótkowzroczna polityka na początkowym etapie zdawała egzamin. Rzeczywiście, Krzyżacy „wzięli na siebie” pogańskich Prusów i z wyjątkową konsekwencją poczęli przesuwać się w głąb kraju, eksterminując i eksploatując podbitą ludność, na miejsce dawnych organizacji plemiennych stawiając najpierw drewniane forty, a docelowo potężne zamki. Tak rodziło się sprawne i dobrze zarządzane państwo zakonne. Co ciekawe, wielu nawróconych pogan z północy uciekło na Mazowsze, a po latach ich potomkowie w szeregach armii Rzeczpospolitej sami walczyli w obronie chrześcijańskich wartości. Ciekawostką jest, iż na obrazie Jana Matejki Bitwa Pod Grunwaldem to właśnie Prusowie zabijają Wielkiego Mistrza
Jan Nowak
Bibliografia:
- M. Morys-Twarowski, Przedmurze cywilizacji. Polska od 1000 lat na straży Europy, Znak Horyzont 2019.
- Mirosław Maciorowski, Beata Maciejewska, Władcy Polski. Historia na nowo opowiedziana, Agora 2018.
- Henryk Samsonowicz, Konrad Mazowiecki, Avalon 2008.