„Koła rządzące Polski chełpiły się <<trwałością>> swego państwa i <<potęgą>> swej armii. Okazało się jednak, że wystarczyło krótkie natarcie najpierw wojsk niemieckich, a następnie Armii Czerwonej, by nic nie pozostało po tym bękarcie [podkreśl. aut.] traktatu wersalskiego (…). Każdy rozumie, że o przywróceniu dawnej Polski nie może być mowy”.
Zdania te padły 31 października 1939r. z ust ludowego komisarza spraw zagranicznych Związku Sowieckiego Wiaczesława Mołotowa. Było to już po tragikomedii „wyborów” (tak, wiem – dużo w tym artykule będzie cudzysłowów; w języku polityki słowa często oznaczają coś zupełnie przeciwnego, niż wynikałoby z ich encyklopedycznej definicji), które sowiecki okupant (strojący się w szatki „wyzwolicieli”) przeprowadził na zagarniętym przez siebie polskim terytorium państwowym…
„Kampania wyborcza” rozpoczęła się 7 października 1939r. Powołano „komitety wyborcze” w Białymstoku i Lwowie. Organizowano wiece i zebrania agitacyjne. Nawet do sklepów w rejonie Lwowa, Stanisławowa, Brześcia, Białegostoku, Łomży czy Kolna, w ciągu pierwszego miesiąca sowieckiej okupacji ogołoconych z towarów, rzucono cukierki i słoninę, aby pokazać sprawność komunistycznej gospodarki! Nie zaniedbywano też bardziej skutecznych środków… Rozbudowana sieć donosicieli informowała o poglądach i nastrojach. Wszędzie można było spotkać funkcjonariuszy Milicji z czerwonymi opaskami. Strach wzbudzało wszechpotężne NKWD, zapełniające więzienia nowymi „wrogami ludu”…
Wreszcie 22 października pod okupacją sowiecką odbyła się farsa, w wyniku której „wybrano” delegatów do tzw. Zgromadzeń Ludowych Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi. Znaczna część „wybranych” to przywiezieni w teczkach obywatele sowieccy okraszeni miejscowymi komunistami i agenturą. Próbkę sowieckiej propagandy tamtego czasu oddają opublikowane zapisy pierwszych obrad Zgromadzenia Ludowego Zachodniej Białorusi, z całą pewnością odpowiednio wyretuszowane. Jeden z delegatów nawiązał następujący dialog z salą:
„PRITYCKI S. O. Co to jest władza radziecka? Władza radziecka – to najbardziej ludzka, najbardziej ludowa, najbardziej rewolucyjna, najbardziej sprawiedliwa, najbardziej potężna w świecie władza (Burzliwe oklaski). OKRZYKI Z MIEJSC: Niech żyje władza radziecka w Zachodniej Białorusi! Niech żyje wyzwolona kobieta Zachodniej Białorusi! Hura! (Burzliwe oklaski). PRITYCKI S.O. Władza radziecka – to znaczy: nie ma bezrobocia, gdyż wszyscy obywatele ZSRR mają prawo do pracy (…)opłacanie pracy w kraju radzieckim, następuje zgodnie z ilością i jakością pracy, zabezpiecza nieustanny wzrost pomyślności materialnej i kulturalnego poziomu mas pracujących miast i wsi. W kraju radzieckim chłopstwo żyje dostatnio i szczęśliwie.(…) (..)A co było u nas w Zachodniej Białorusi w czasie panowania obszarników, kapitalistów byłego państwa polskiego? Państwo polskie było więzieniem narodów. Obszarnicy i kapitaliści wszelkimi sposobami rozpalali narodowe niesnaski wrogość narodowościową (…), a panowie kapitaliści i obszarnicy wszystkich w ogóle uciskali. GŁOSY: Racja, racja!”
Dziś wiemy, że te zapisy są kłamstwem. Ale przecież w takich sytuacjach rzeczywistość niekoniecznie ma znaczenie. Liczą się tylko potiomkinowskie wioski prawdy, za pomocą których komuniści (lub innej maści zwolennicy „postępu”) chcą uzasadniać ingerencję w wewnętrzne sprawy sąsiadów, czasem brutalną agresję, pogardę, łamanie międzynarodowego prawa w imię „wyższych” racji…
Waldemar Brenda