Nikt już raczej nie ma wątpliwości, że Piotr Grzymowicz znalazł się na zakręcie, życiowym zakręcie. Chciał być jak Elżbieta II: kochany przez swój naród, wiecznie panujący, z władzą, przed którą kłaniać się będą premierzy. Niestety prawie nic z tego nie wyszło, naród go nie kocha, za to psioczy niesamowicie na jego największe wady: betonozę, sklerozę (Piotr nie pamięta co obiecywał) znieczulicę społeczną (większość swoich urzędników trzyma na głodowych pensjach) rozrzutność finansową (zadłuża miasto w rekordowym tempie) i analfabetyzm ekonomiczny, którego najjaskrawszym przykładem są inwestycje w przestarzałe, energochłonne technologie ( tramwaje elektryczne, spalarnia śmieci).
Premierzy niestety mu się nie kłaniają, mimo iż listy do nich pisze, i Piotr liczyć może co najwyżej okazyjne wizyty byłego premiera Tuska (okazyjne, bo Tusk przyjechał do burmistrza Olsztynka i niejako przy okazji wpadł do Piotra na kawę) Rządzić wiecznie też nie będzie, bo nawet gdyby nie było innych kandydatów to następne wybory samorządowe będą jego ostatnimi (rząd PiS ograniczył do dwóch kadencji władzę w samorządach).
Jedyne co Piotra łączy z królową korony brytyjskiej Elżbietą II to kłopoty z dziećmi – tu odnotował nawet sukces przebijając królową, bo o ile księżniczka Anna (córka królowej Elżbiety II) ciągle spadała z konia, to jednak była trzeźwa i pod prąd nie jeździła, a syn Piotra i owszem (przy okazji walnął jeszcze w drzewo).
Ostatnio stan zdrowia Piotr mocno się pogorszył i obserwujemy pierwsze oznaki demencji – myli fakty, zdarzenia, przyczyny i powody, a nawet ludzi czego najlepszym przykładem jest jego ostatnie oświadczenie. Otóż Piotr oświadczył, że jeżeli premier Morawiecki nie da mu pieniędzy na prąd, to zamknie szkoły. Rozumiejąc irytację prezydenta Piotra rosnącymi kosztami energii, pragniemy przypomnieć mu kilka faktów:
Po pierwsze, ostatnie skokowe wzrosty energii (obserwowane w całej Europie) są wynikiem wojny, jaką rosyjski prezydent Putin wydał Ukrainie – stąd też podpowiedź, żeby prezydent Grzymowicz żądał dodatkowych pieniędzy od sprawcy, czyli Putina i Rosji, a nie od ofiary (Morawiecki i Polska). To żądanie kasy od Putina wcale nie jest pozbawione sensu, gdyż, jak donosiły media, prezydent Putin docenia działania prezydenta Piotra w obronie sowieckiego pomnika (zwanego Szubienicami) i prawdopodobnie na złość Kaczyńskiemu mógłby sypnąć grosza do pustej kasy miasta Olsztyna. Poza tym, żądając kasy od Putina, zaspokojone byłoby ego Piotra, gdyż rozmawiałby jak prezydent (Olsztyna) z prezydentem (Rosji), a nie premierem małej Polski (Morawiecki).
Po drugie, to nie rząd nakazał mu ekonomicznie nieuzasadnione inwestycje, które dzisiaj powodują pustki w kasie, tylko on sam, wbrew opiniom ekspertów, przeforsował tak tramwaje jak i spalarnię śmieci.
Po trzecie, zamiast zalewać betonem miasto, mógł w podległych sobie placówkach, wprowadzić energooszczędne inwestycje i zmniejszyć drastycznie pobór energii.
Po czwarte gdy pamięć szwankuje zawsze można sięgnąć do archiwum – poniżej treść jednego z naszych felietonów autorstwa Grażyny Paździoch z 21 czerwca 2020, w którym autorka dość jasno wykłada przyczyny energetycznych problemów prezydenta Grzymowicza: https://opinie.olsztyn.pl/spoleczenstwo/elektryzujacy-romans-piotra-grzymowicza/.
Redakcja
Elektryzujący romans Piotra Grzymowicza
Przywódca olsztyńskiej totalnej opozycji Piotr Grzymowicz, przykładny mąż i ojciec ma swoje tajemnice, jedną z nich jest pewna namiętność i związana z nią nieodwzajemniona miłość.
Do 2010 roku jego życie było poukładane, jak podaje Wikipedia:
Piotr Władysław Grzymowicz (ur. 11 stycznia 1954 w Nowym Mieście Lubawskim) – polski inżynier i samorządowiec, doktor nauk technicznych, W latach 80. i 90. był wykładowcą ART, a następnie Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. W latach 2001–2007 wiceprezydent Olsztyna,( odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi w 2003) od 2009 prezydent Olsztyna.
W okresie PRL należał do PZPR. Działał też w Stowarzyszeniu „Ordynacka”.We wrześniu 2007 został odwołany ze stanowiska zastępcy prezydenta Olsztyna. W wyborach parlamentarnych w tym samym roku, startując z listy Polskiego Stronnictwa Ludowego, nie uzyskał mandatu poselskiego.
W 2009 zwyciężył w przedterminowych wyborach na prezydenta Olsztyna. Startował jako kandydat KW Polskiego Stronnictwa Ludowego W 2010, startując z KWW Piotra Grzymowicza (z poparciem PSL), skutecznie ubiegał się o reelekcję.
Lata 2009-2010 okazały się dla Piotra latami przełomu – podniecony dwukrotnym zwycięstwem w wyborach samorządowych, uwierzył w swoją moc i nieomylność, w rezultacie czego stracił głowę – zakochał się.
Niestety jego miłość okazała się miłością nieszczęśliwą, całkowicie nieodwzajemnioną no i niezwykle kosztowną. Otóż Piotr zakochał się w elektryfikacji, postanowił zelektryfikować Olsztyn przy pomocy linii tramwajowej (na początek jednej).
Nie pomogły nawoływania do rozsądku, ostrzeżenia przed nadmiernym zadłużaniem miasta, które kierował pod adresem Piotra olsztyński PiS. Nawet jawna kpina, jaką były ówczesne pisowskie materiały wyborcze, nie powstrzymała Piotra przed ‘przyspieszeniem”(jego hasło w wyborach 2010 to „Olsztyn przyspiesza”).
Ulotka wyborcza „Olsztyn przyspiesza, a dług rośnie”
Linie tramwajowe miał zbudować hiszpański koncern FCC. Zaoferował najniższą cenę, dlatego miasto podpisało z nim kontrakt w 2011 r. Już wtedy prasa branżowa za granicą informowała o problemach finansowych tej firmy z Hiszpanii. Te problemy dały o sobie znać przy budowie torowisk w Olsztynie. Roboty praktycznie stały. W efekcie prezydent Piotr Grzymowicz zerwał kontrakt z Hiszpanami. a prace kończyli inni wykonawcy za dużo większe pieniądze niż planowano.
Biorąc pod uwagę, że zatwierdzona kwota dofinansowania z Unii Europejskiej za wykonane w Olsztynie prace wynosi 375 mln zł, a łącznie projekt zamknął się jednak w kwocie 496 mln zł – co oznaczało, że gmina Olsztyn dołożyła ponad 120 mln złotych (dołożyła, bo pożyczyła).
Tym samym hasło wyborcze PiS z 2010 roku – „Olsztyn przyspiesza, a dług rośnie” stało się faktem.
Gdy ruszył pierwszy tramwaj ,a w ratuszu śpiewano „Mkną po szynach zielone tramwaje..” stała się rzecz nieprzewidziana, tramwaje Olsztyna i prezydenta Grzymowicza nie pokochały niestety.
Nie jadą po Olsztynie zielone tramwaje
Ilość awarii zarówno samych pojazdów jak i trakcji przerosła najśmielsze oczekiwania przeciwników tego projektu, który praktycznie sypał się w oczach, nie było tygodnia bez powrotu do „komunikacji zastępczej” jaką zaspokajały poczciwe klasyczne autobusy.
I gdy już wydawało się , że po „pierwszym koszu” Piotr Grzymowicz podda się i skieruje swoje uczucia na „Miasto Ogród” mieszkańcy Olsztyna przeżyli szok – Piotr okazał się prawdziwym mężczyzną. Nie poddał się, a wręcz przeciwnie, zintensyfikował swoje podboje – wyciął wszystkie możliwe drzewa, zaciągnął nowe kredyty i oznajmił, że zbudujemy następne linie tramwajowe i kupimy nowe pojazdy. Jak powiedział tak zrobił, nowy projekt tramwajowy będzie kosztował ok 550 mln złotych, a wkład miasta to około 110 mln.
W ten sposób rok 2019 zakończyliśmy długiem 321 milionów. Z danych wynikających na rok 2020, o ile się to potwierdzi, wynika, że kwota długu wzrośnie do 420 milionów – prognozuje radny miejski z PiS Jarosław Babalski.
To drugie „tramwajowe rozdanie” nie zaczęło się zbyt dobrze, przetarg na trakcję nadal jest nierozstrzygnięty, a dostawca nowych pojazdów – firma z Turcji – dała nogę do domu po tym, jak wykoleił się pierwszy dostarczony przez nich pojazd. Pewnym usprawiedliwieniem dla tureckiego biznesu może być to, że był to ich pierwszy tramwaj w historii – firma turecka nigdy nie zbudowała żadnego tramwaju, a przetarg wygrała, bo zaoferowała najniższą cenę.
A tak a propo najniższej ceny – w międzyczasie okazało się, że ta namiętność Piotra do elektryfikacji ma też drugie oblicze, również finansowo niekorzystne dla miasta. Otóż Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna, zbudował grupę zakupową energii elektrycznej, w której znalazły się Miasto Olsztyn spółki miejskie, szpital uniwersytecki i inne podmioty z UWM, firmy prywatne oraz niektóre samorządy.
Prezydent Grzymowicz podpisał umowę z małą firmą – pośrednikiem, który sam nie wytwarzał prądu, miał mały kapitał i aby zarobić na prądzie musi spekulować na giełdzie energetycznej. Jak ceny na giełdzie spadały to pośrednik zarabiał, a jak rosły to wtedy tracił.
W 2018 ceny tak wzrosły na giełdach, że pośrednicy zaczęli padać (ogłaszali upadłość bo nie byli w stanie wywiązać się z umów). Jak padł pośrednik, to Piotr Grzymowicz musiał kupić energię z tzw. rezerw, a to oznaczało kilkukrotny wzrost cen (tzw. energia bezumowna).
Straty całej grupy są trudne do określenia, ale sam Olsztyn ponoć stracił 5 mln, a OSiR podobno niewiele mniej. W grupie byli tez ponoć przedsiębiorcy ze strefy ekonomicznej.
Rachunek za wybór Piotra Grzymowicza
Patrząc na dotychczasowe efekty tego elektryfikacyjnego zauroczenia (tramwaje, zakupy energii) prezydenta Grzymowicza przyznać trzeba, że jest to miłość dość kosztowna. Kosztowna do tego stopnia, że zamiast piosenki „mkną po szynach zielone tramwaje” bliższa Olsztynowi staje się Anna Jantar ze swoim przebojem „nic nie może wiecznie trwać, co zesłał los trzeba będzie stracić… za miłość przyjdzie nam zapłacić”.
Swoja drogą Anna Jantar zamiast Feliksa Nowowiejskiego i hymnu „O Warmio moja miła” byłaby chyba współcześniejszym nawiązaniem do historii Olsztyna, a szczególnie jego dwóch ostatnich prezydentów.
A tak w ogóle to Piotr Grzymowicz musi odejść, a „Szubienice” muszą być zburzone.
Grażyna Paździoch