Z Grzymowiczem jest trochę jak z wrzodem w miejscu, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Ani go obejrzeć samemu, ani pokazać innym. Zwyczajnie wstyd mieć w mieście wojewódzkim takiego prezydenta, który, jak jakiś czerwony sługus, broni ruskiego pomnika.
Za najbliższą Polsce granicą trwa wojna z Federacją Rosyjską. W kraju są miliony uchodźców z napadniętej Ukrainy. Na jaw wychodzą bestialstwa bandytów z armii, która jest następcą Armii Czerwonej, a które do złudzenia przypominają to co czerwonoarmiejcy robili z mieszkańcami Olsztyna podczas zdobywania miasta i po jego zajęciu.
Trzeba być upartym jak osioł durniem, albo stać po stronie zbrodniarzy, żeby bronić pomnika, który został zbudowany jako wyraz wdzięczności Armii Radzieckiej. A tak robi Grzymowicz. I nawet się z tym nie kryje. Oficjalnie zapowiada, że ma zamiar wykorzystać każdą okazję do powstrzymania rozbiórki tzw. „szubienic”.
Zabawa w ciuciubabkę trwa ponad rok. Grzymowicz zdążył w tym czasie odwoływać się od każdej decyzji prowadzącej do zastosowania wobec pomnika przepisów ustawy o dekomunizacji. Bezskutecznie. Przyciśnięty do muru przez wojewodę, który wydał nakaz likwidacji ruskiego monumentu, złożył nawet przez pełnomocnika wniosek o pozwolenie na budowę potrzebne do usunięcia „szubienic”.
Skwapliwie skorzystał jednak z sytuacji, że pozwolenie wydaje podległy mu urząd, a ten uznał, że wniosek zostanie pozostawiony bez rozpatrzenia, bo pomnik stoi na placu, który jest wpisany do rejestru zabytków.
Swoją drogą Grzymowicz pięknie traktował przez ostatnie lata „zabytkowy” plac, na którym urządził parking z płatnym postojem. Może to taka nowoczesna performerska instalacja z elementem zrywania trzeciej zasłony uczestnictwa widzów, przez interakcje ze strażnikami miejskimi wlepiającymi mandaty za brak biletów parkingowych?
Odpowiedź wojewody przyszła błyskawicznie. Plac nie jest już zabytkiem.
— Panie Prezydencie Piotr Grzymowicz mam nadzieję, że już nic nie stoi na przeszkodzie, by „SZUBIENICE” zniknęły z przestrzeni publicznej Miasto Olsztyn. Właśnie została zdjęta ochrona konserwatorska z PLACU, na którym one stoją — poinformował wojewoda Artur Chojecki na swoim facebookowym profilu.
Nieoficjalnie wiadomo, że w urzędzie przy Piłsudskiego mają już dosyć wymigiwań się Grzymowicza od zastosowania wydanego kilka miesięcy temu nakazu usunięcia pomnika wraz z natychmiastowym rygorem wykonania. W powietrzu wisi grzywna wobec miasta za uchylanie się od niego. Kolejną będzie decyzja zastępcza o usunięciu pomnika.
***
Nikogo nie trzeba przekonywać, że Grzymowicz, jak w pijanym widzie, łapie się wszystkiego, żeby tylko choć na chwilę wydłużyć dominacje ruskiego żołdaka spoglądającego z góry na centrum Olsztyna. Za nic ma logikę, za nic honor, za nic ma nawet prawo. Zwyczajnie wyłazi z niego czerwony sługus, któremu ręka uschnie, zanim podniesie ją na symbol komunizmu.
I żeby tylko o pomnik chodziło! Gdyby Grzymowicz był dobrym gospodarzem, można by powiedzieć, że warto zacisnąć zęby i przetrzymać, aż pomnik zniknie. Na świecie jest wielu świrusów, którzy mają jakiś talent i są przydatni dla ogółu społeczeństwa. Jednak Grzymowicz najwyraźniej jest jak ów wrzód… poniżej pleców.
Jednak Grzymowicz ma jedynie talent do wydawania wszystkich pieniędzy na kolejne linie tramwajowe. O tym, jak nisko ocenia go nawet totalna opozycja, najlepiej świadczy czarna polewka, którą dostał przy układaniu list do Sejmu. Oprócz ruskiego sołdata symbolem jego rządów jest brak papieru toaletowego w szkłach podległych samorządowi. Zupełnie jak za komuny!
Marek Adam