Wszystko idzie zgodnie z planem. Do władzy doszli ośmiogwiazdkowcy i pieniądze się skończyły. W budżecie na 2025 r. zaplanowali gigantyczny deficyt (289 mld), przewyższający sumę deficytów w ośmiu lat rządów Prawa i Sprawiedliwości. I zabrakło pieniędzy na emerytury, obronność, inwestycje, kulturę, edukację… Oczywiście dla każdego, kto choć trochę interesuje się życiem publicznym, nie powinno to być żadnym zaskoczeniem. Tak po prostu jest!
Pora zatem postawić pytanie, dlaczego tak się dzieje? O co tu chodzi? Czyżby eksperci i politycy spod znaku ośmiu gwiazdek nie potrafili tak przygotować budżetu, aby można było realizować różnorodne cele społeczne, prorozwojowe i obronne?
Zasadnicze powody są dwa. Pierwszy wynika ze strategicznych celów programowych ośmiogwiazdkowej koalicji oraz powiązań i zależności od zagranicznych mocodawców. Obecną koalicję ośmiu gwiazdek tworzą dwa obozy. Pseudoliberałowie różnych odcieni, drugi to lewacy znacznie bardziej spójni ideowo, ale za to bardziej wewnętrznie, personalnie podzieleni.
Frakcja pseudoliberalna jest ekspozyturą wielkiego międzynarodowego kapitału i ponadnarodowych korporacji. Do tego również największych państw europejskich, przede wszystkim Niemiec, a przy okazji największych polskich biznesów. Przecież nie jest żadną tajemnicą, że bez wsparcia tych sił i ich pieniędzy zdobycie władzy w Polsce przez ośmiogwiazdkowców nie byłoby możliwe. Inwestycje w polską politykę muszą się im opłacać. I nie będzie żadnym odkryciem, że celem wielkiego korpobiznesu nie jest budowanie dobrobytu Polaków i siły naszego państwa. Zadaniem wyznaczonym ośmiogwiazdkowcom jest wybicie z głów Polaków ambicji, jak zgrabnie przyznał Donald Tusk: „ponad polską miarę”.
Miejscem Polski ma być pozycja państwa drugo, a jeszcze lepiej trzeciorzędnego. Polacy mają stanowić rynek konsumencki i oczywiście tanią, nie sprawiającą kłopotów, dobrze przygotowaną siłę roboczą. Tak dla ilustracji chodzi o program, który był realizowany w Polsce w latach dziewięćdziesiątych XX wieku i do 2005 roku, do przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Twarzą tej polityki był Leszek Balcerowicz.
Z tych fundamentalnych powodów ośmiogwiazdkowcy nie będą angażować się w rozwój, podnoszenie poziomu życia i szeroko rozumianego dobrobytu Polaków. Oczywiście zajmą się za to tworzeniem różnorodnych przywilejów i profitów dla członków ich elit.
Lewacy na sztandarach i w głowach mają tylko ułatwienie zabijania nienarodzonych dzieci i promocję zachowań i postaw LGBT i zwalczanie religii. No bo przecież za to sypią się pochwały z całego lewackiego i aborcyjnego świata. A za pochwałami płyną pieniądze do czołówki działaczy.
Drugi powód, dla którego „piniendzy ni ma i nie będzie” wynika z cechy czołowych ośmiogwiazdkowych polityków: lenistwa. Co zatem zrobić, co powiedzieć, aby naród nie męczył władzy prośbami, potrzebami, pomysłami skierowanymi do rządzących: dajcie nam spokój, nie ma pieniędzy! Nie po to dali się wybrać, aby teraz latać za publicznymi sprawami, analizować, rozmawiać, szukać rozwiązań, spotykać się, wchodzić w konflikty, podejmować decyzje, a potem stawać do rozliczeń, pilnować terminów, wymagać realizacji przyjętych na siebie zobowiązań. Brrr… aż się nieprzyjemnie robi. „Nie o take Polske” (dla siebie) się walczyło…
Dla nich władza to stan lewitacji, oderwania od rzeczywistości, uniesienia, wizji, wielkich strategii, dalekosiężnych planów. Babranie się w przyziemnym konkrecie społecznej i ludzkiej materii nie jest godne roli demiurgów, do której w swoim przekonaniu zostali predestynowani.
Dlatego najprościej powiedzieć – nie ma pieniędzy, dajcie mi spokój.
Jerzy Szmit