Powiedzenie „ma swoje pięć minut” doskonale pasuje do obecnej sytuacji posłów Porozumienia Michała Wypija i Wojciecha Maksymowicza. Obaj Panowie do Sejmu dostali się z listy Prawa i Sprawiedliwości, choć preferencje (pierwsze i ostatnie na liście) zawdzięczali układankom i parytetom koalicyjnym. Jarosławowi Gowinowi udało się przekonać Prezesa Jarosława Kaczyńskiego, że na olsztyńską listę Prawa i Sprawiedliwości wniosą nowa jakość, że będą wartością dodaną.
Rzeczywistość przyniosła wielkie rozczarowanie. W czasie kampanii wyborczej nic nie wkładali do „wspólnego worka” – działali wyłącznie na siebie. Jednocześnie wszędzie umieszczali logo PiS mając pełną świadomość, że ono niesie w elektoracie, a nie nazwa partii Porozumienie. Warto przypomnieć także, że Panowie zebrali symboliczna liczbę podpisów potrzebnych do zgłoszenia listy kandydatów (wg zasady: przecież od pracy w tej koalicji jest PiS).
Wyniki wyborów pokazały, że wartością dodaną nie byli. Lider listy Wojciech Maksymowicz miał być lokomotywą, a uzyskał najsłabszy wynik spośród wszystkich liderów listy PiS w okręgu 35 w historii (Aleksander Szczygło, Iwona Arent, Jerzy Szmit) – liczony jako procent oddanych głosów na lidera w stosunku do głosów oddanych na cała listę. Geograficzny rozkład oddanych głosów również pozostał bez zmian. Prawo i Sprawiedliwość wygrała prawie wszędzie. Generalnie najlepsze wyniki osiągnęło w południowych powiatach (piski, nidzicki, ełcki, szczycieński oraz olecki i węgorzewski !). Najgorzej wypadło w Olsztynie (tylko tu PO wygrała) i w powiecie olsztyńskim. A przecież Wypij i Maksymowicz mieli właśnie pozyskiwać wielkomiejski, liberalny elektorat stolicy województwa i okolic.
Fałszywa identyfikacja skończyła się natychmiast po wyborach. Już nie było Prawa i Sprawiedliwości tylko: Porozumienie i Jarosław Gowin. Własne cele, własny program, własne konferencje prasowe, spotkania wyłącznie w swoim gronie. W czasie spotkań wyłącznie dwa tematy: co i gdzie można sobie załatwić i jak rozbijać Prawo i Sprawiedliwość. W tych dyskusjach PiS był wyłącznie problemem biologicznym (my młodzi oni starzy).
Dzisiaj obaj panowie posłowie mają rzeczywiście swoje pięć minut, ponieważ dzięki zbiegowi okoliczność od ich głosu zależy, czy w Polsce zgodnie z terminami zawartymi w Konstytucji odbędą się wybory prezydenckie. Czy zachowamy ciągłość funkcjonowania państwa? Czy unikniemy prawnego chaosu i pokażemy światu, że potrafimy funkcjonować w warunkach pandemii. I co jeszcze ważniejsze, przeciwstawimy się skutecznie destrukcyjnej działalności opozycji, która chce wrócić do władzy i zniweczyć wszystkie reformy, jakie wprowadziło w ostatnich latach Prawo i Sprawiedliwość.
To wszystko nie jest ważne dla posłów Wypija i Maksymowicza. Liczy się, aby być ważnym, aby mieć poczucie, że może się wiele, a nawet: wszystko od nich zależy. Co się stanie gdy nie będzie można przeprowadzić wyborów prezydenckich w maju 2020? Świetnie , będzie nowe rozdanie, będzie nowa gra, a my znowu w głównych rolach na scenie w świetle reflektorów.
A co to oznacza dla tak często przywoływanych przez Panów posłów, Polek i Polaków? Oni ich pytać nie będą. Pójdą na konferencję prasową, a potem na wywiad do TVN.
Jerzy Szmit