Brutalny napad na księdza Lecha Lachowicza, proboszcza parafii Św. Brata Alberta w Szczytnie nie jest pierwszym tak brutalnym uderzeniem w polski Kościół katolicki w ostatnich latach. Oskarżenie 27-letniego napastnika – z charakteru mordercy, o czym świadczy sposób i narzędzie napadu na duchownego, to połowa drogi, jaką powinni pokonać prokuratorzy. W akcie oskarżenia nie może zabraknąć kilku kolejnych nazwisk – to Sławomir Nitras, obecnie minister sportu i turystyki w rządzie Donalda Tuska, Robert Biedroń, europarlamentarzysta Lewicy, czy Marta Lempart, zbliżona do obecnego rządu działaczka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.
Każde z nich miało w swoim życiu etap głośnego nakłaniania do czynnej walki przeciwko kościołowi katolickiemu, szczególnie jego kapłanom. Zgodnie z Kodeksem karnym to podżeganie do przestępstwa. Na gruncie prawa międzynarodowego cała trójka wzywała do nienawiści na tle religijnym i światopoglądowym, a to już łamanie praw człowieka – to nie przestępstwo, a zbrodnia (o czym za chwilę), szczególnie, że krucjata środowisk reprezentowanych przez tę trójkę liderów trwa co najmniej od dekady. I zwykle kończy się tak samo.
Bił, bo chciał zabić
Kiedy po wieczornej mszy odprawionej 3 listopada w zbudowanym z trudem i wyrzeczeniami kościele parafii pod wezwaniem Św. Brata Alberta w Szczytnie ksiądz Lech Lachowicz spotkał 27-letniego Szymona K., nie spodziewał się, że w ciągu kilku godzin znajdzie się na OIOM-ie olsztyńskiego szpitala w stanie niemal agonalnym. Znał Szymona, zresztą w niewielkim Szczytnie kapłan zna lub kojarzy chyba wszystkich mieszkańców. Szanowany i lubiany ksiądz nie mógł oczekiwać, że znajoma ręka wyciągnie metalowy toporek i – chcąc zabić – uderzy go kilkukrotnie w głowę.
Czy Sąd uzna, że brak pracy i niedopasowanie się do społeczeństwa może być dla K. okolicznością łagodzącą? Czy zrozumie, że w tym konkretnym momencie plebania i ksiądz byli łatwym łupem – pieniądzem, po który można po prostu bezkarnie sięgnąć? Przecież od ponad roku wszyscy, którzy potępiali poprzedni, konserwatywny obóz rządzący mówili, że każda forma protestu jest usprawiedliwiona, że trzeba o swoje walczyć, że przeciwstawianie się uczyni każdego demokratą!
K., choć jest przestępcą – mordercą in spe – otrzymał od polityków koalicji rządzącej dwa najważniejsze narzędzia, które w jego mniemaniu zupełnie go rozgrzeszyły. Pierwsze to narzędzie, które pozwoliło mu odczłowieczyć księdza Lachowicza i zamienić istotę ludzką na jak najbardziej przeliczalne pieniądze.
Budowanie przemysłu pogardy
Odczłowieczanie kapłanów jest cechą totalitaryzmów, znamy je doskonale z czasów, kiedy szefowie milicji obywatelskiej, czy SB równie chętnie salutowali przed ministrami z Warszawy, co radzieckimi przełożonymi. Represje, które spotkały księży katolickich już w XXI wieku niczym nie różnią się od tych komunistycznych. To także przeliczanie na wymierną wartość w pieniądzach, to podawanie przez media sprzyjające Tuskowi nazwiska księdza, zaraz obok wartości majątku, którego jest administratorem (bo przecież nie właścicielem). Metoda nader skuteczna, Drogi Czytelniku, bo przecież i Tobie zdarzyło się nie raz oceniać duchownych w kategorii majątku, prawda? Ale przecież wciąż mówimy o człowieku – istocie, której przynależą wszystkie z taką trudnością wypracowane przez ludzkość Prawa Człowieka. Prawa, których nie można ani zrzec się, ani – tym bardziej – nikomu ich odebrać. To w pierwszej kolejności prawo do życia, prawo do godności, a także prawo do własnego światopoglądu i wyznawania wiary. Wiary przez nikogo nie narzuconej.
Drugie narzędzie, którym uzbrajali przestępców politycy z obozu Koalicji Obywatelskiej, to konieczność prowadzenia krucjaty przeciwko Kościołowi katolickiemu i jego wyznawcom w imię nowoczesności, demokratyzacji i wolności, która nie ogranicza się do zwykłego „róbta, co chceta”, ale idzie znacznie dalej, bo pozwala im na bezdyskusyjne ograniczanie wolności każdego innego człowieka, również Twojej Drogi Czytelniku, co już zauważyłeś, albo zauważysz w niedalekiej przyszłości… Ograniczenia wolności do zabicia włącznie – to demokracja wprowadzana karabinem i maczetą, świetnie znana z pól uprawnych Demokratycznej Republiki Konga (demokratycznej wyłącznie z nazwy), czy Rwandy jeszcze dwie dekady temu.
Uczciwa kara spiłowanych katolików
Przytoczmy słowa (i gesty, jeżeli je pamiętacie) Sławomira Nitrasa, dobrego przyjaciela Donalda Tuska, polityka Koalicji Obywatelskiej, a dzisiaj ministra sportu: „Katolików trzeba opiłować z pewnych przywilejów. Może potrzebny jest jakiś wstrząs? A może powinna być jakaś kara, mówiąc wprost, za to zachowanie, za to wyłamanie się z pewnej konwencji, za to złamanie pewnego paktu społecznego… Uważam, że dojdzie za naszego życia, może nawet w tym pokoleniu do tego, kiedy katolicy w Polsce staną się realną mniejszością i muszą się z tym nauczyć żyć. To jest uczciwa kara za to, co się stało. Musimy was spiłować z pewnych przywilejów dlatego, że znowu podniesiecie głowę, jeśli się coś zmieni”.
Marta Lempart (tzw. Strajk Kobiet) nawołująca do bezwarunkowej aborcji uważa, że w kontakcie z kościołem katolickim dopuszczalna jest każda agresja, do niszczenia i palenia kościołów włącznie. – Drodzy katolicy, na razie jest tak, że macie szansę sprzeciwić się swojemu kościołowi. Na razie jest tak, że bierzecie udział w tym, co się dzieje, w tych obrzydliwościach, które kościół wyprawia. I to jest ostatnie ostrzeżenie, bo to wy powinniście się buntować, wasze wspólnoty, wy, zaangażowani w życie Kościoła – mówiła niedawno.
Robert Biedroń, dzisiaj brukselski europarlamentarzysta i czołowy polski gej, chciałby zrewolucjonizować nabożeństwa. W jaki sposób? Biedroń apeluje o zaprzestanie organizowania mszy świętych. – Żeby te msze święte nie odbywały się za pomocą zgromadzeń, ale za pomocą przede wszystkim transmisji radiowych, telewizyjnych, żeby wierni mieli taką możliwość uczestniczenia w sposób duchowy, godny, tak jak przystoi w tej sytuacji, w takich mszach – mówił.
Słowa takie, jak te które padają w dyskusji publicznej, są odbierane przez przestępców i zwolenników jak najszerzej pojmowanego liberalizmu, jako zachęta do natychmiastowego działania i jednoczesne publiczne wybaczenie – w końcu padają z ust osób publicznych, które mają wpływ na to, co dzieje się w kraju.
Niestety słowa te przynoszą również wymierne efekty. Jakie? Policzmy…
Długa lista ofiar
29 lipca w Środzie Wielkopolskiej brutalnie pobito kapłana archidiecezji poznańskiej, wikariusza parafii pw. św. Urszuli Ledóchowskiej w Dąbrówce w dekanacie komornickim, a matkę księdza zabito. Powód? Napad rabunkowy, jednak nawet policjanci przyznawali później, że był wyjątkowo okrutny.
Rok temu na ulicy we Wrocławiu pobity i skopany zostaje ksiądz Adrian Gałuszka. Powód? Nosił sutannę, a więc był księdzem. Niewiele wcześniej czterech nastolatków napada na 37-letniego proboszcza parafii w Łęczycach. Brutalnie biją go, ale uciekają, kiedy zostali zauważeni. Na policji zeznają, że chodziło o to, że ofiara była księdzem. Pieniądze mieli ukraść przy okazji.
Z pękniętą żuchwą trafia do szpitala ksiądz pobity w kościele w Szczecinie. Pobity zostaje proboszcz parafii w rzeszowskiej dzielnicy Budziwoj, kiedy łapie bandytów na dewastowaniu kościoła. Przestrzeleniem kolana przestępca grozi wikaremu w parafii pw. Chrystusa Zbawiciela w Przasnyszu.
Napad nastolatków na księdza we wrześniu 2021 roku we wsi Demin w Radomsku zbiega się z protestem pracowników sądów i prokuratur oraz protestami organizowanymi przez środowisko Marty Lempart przeciwko zakazowi aborcji. To, w jaki sposób należy traktować księży młodzieńcy poznają z telewizji i publicznych wypowiedzi m.in. polityków KO.
W żadnym z tych przypadków w aktach oskarżenia przeciwko sprawcom, których udało się złapać, prokuratorzy nie stawiali zarzutów z paragrafu Kodeksu karnego mówiącego o podżeganiu do przestępstwa. Nie rozumiem, dlaczego – wszak polskie przepisy są bardzo precyzyjne w tej kwestii. Art. 26 Kodeksu karnego mówi, że „podżegania dopuszcza się, kto inną osobę nakłania do popełnienia przestępstwa”. Art. 29 rozszerza ten przepis: „Jeżeli przestępstwa nie dokonano, podżegacz i pomocnik odpowiadają jak za usiłowanie tego przestępstwa”. W obu przypadkach przestępcom grożą kary więzienia.
Bezrefleksyjne nawoływanie do zbrodni
Prawo międzynarodowe wprowadza zaś do systemów prawnych tzw. zbrodnię agresji – grozi za nią indywidualna odpowiedzialność karna i – wbrew pozorom – nie dotyczy wyłącznie zbrojnej interwencji przeciwko innemu państwu. Od ćwierćwiecza zbrodnia ta jest wpisana w Statut Międzynarodowego Trybunału Karnego i obowiązuje również w Polsce. Warunki pociągnięcia do odpowiedzialności za tę zbrodnię wypełniają politycy obecnego obozu rządzącego, którzy przez ostatni rok, mając już władzę, dali niejeden pokaz łamania Praw Człowieka w ich obecnej postaci, usprawiedliwiając to – o zgrozo! – dziejową sprawiedliwością, czy demokratyzacją państwa.
Spirala nienawiści i przemysł pogardy, jakie udało się zbudować środowisku Donalda Tuska w Polsce osiągnęły w tym czasie bezprecedensową w Europie skalę. Ten przemysł nienawiści szybko może odwrócić się przeciwko jego autorom – ci, którym lekko przychodzi zadać ból innym, a nawet zabić, szybko zmienią kierunek swojego gniewu. Stanie się tak, kiedy tylko zorientują się, że politycy nawołujący do bezlitosnego rozprawiania się z wymyślonym wrogiem (tak, jak wymyślonym wrogiem Niemców w latach 30. XX wieku byli Żydzi), po prostu ich okłamali. Wówczas Tusk, Nitras, Biedroń, czy Lempart szybko dostrzegą, że nie tylko katolików, ale również ich cienie stają się coraz krótsze.
Paweł Pietkun
U.S. Institute of Diplomacy and Human Rights