Są chwile, kiedy historia gwałtownie przyspiesza. Jedno zdanie, jedno słowo wypowiedziane wczoraj znaczy dzisiaj zupełnie co innego. Tygodnik Sieci w ostatnim numerze zamieścił wywiad z ambasadorem Rosji w Warszawie Siergiejem Andriejewem. Wywiad został przeprowadzony i autoryzowany 22 lutego – dwa dni przed napaścią Rosji na Ukrainę, choć już po „uznaniu niepodległości Doniecka i Ługańska”.
Dyplomaci zwykle ważą słowa, wypowiadają zdania pełne niuansów i zastrzeżeń, zostawiają trudne kwestie niedopowiedziane, mówią o różnych wariantach i punktach widzenia na omawiane sprawy. Tym razem jest inaczej. Przedstawiciel Kremla twardo, bez żadnych oporów i wątpliwości odpowiada na pytania Jacka i Michała Karnowskich.
Zapytany o przygotowania do agresji na Ukrainę oświadcza: „Czy naprawdę można mówić o jakimkolwiek zagrożeniu? Naszym zdaniem cała ta nagonka jest po prostu wielką operacją dezinformacyjną. Mówi się stale o zagrożeniu wielką operacją rosyjską, snuje scenariusze zajęcia Kijowa, zajęcia całego kraju”. Andriejew mówił to na dwa dni przed agresją!!!
O przyczynach konfliktu natomiast: „Oni (Ukraińcy) wiedzą, że przyczyną tego, co dziś dzieje się w stosunkach między Rosją i Ukrainą, jest wadliwa polityka władz ukraińskich. Tak być nie powinno”.
O władzach Ukrainy konsekwentnie: „reżim w Kijowie”.
O źródłach konfliktu: „Tu tożsamość narodową sztucznie buduje się na negowaniu autentycznej historii Ukrainy, na sztucznym przeciwstawianiu się Rosji, budowaniu anty – Rosji. To jest fundament reżimu w Kijowie. Tego uznać nie możemy”.
O zajęciu Krymu: „Krym wrócił do Rosji i to na zawsze. Krym znalazł się w składzie Ukrainy zupełnie przypadkowo”.
O polityce energetycznej: „Rosja wszystkich umów dotrzymuje. I nie jest prawdą, że wykorzystuje energię do szantażu politycznego, jesteśmy przecież w tej samej zależności od tych transakcji jak odbiorcy gazu.
O Związku Sowieckim: „70- letni okres radziecki był okresem ogromnego postępu w rozwoju naszego kraju, jego gospodarki, nauki, kultury, sfery społecznej, likwidacji nierówności klasowej”.
O relacjach Związku Sowieckiego z Polską: „Próbowaliśmy zbudować wspólnotę przyjaznych narodów i wielki wysiłek został włożony w to, by również z Polska budować dobre stosunki. Nie powiodło się”.
O wraku polskiego „smoleńskiego Tupolewa”, którego Rosja nie chce oddać: „Dla nas to tylko dowody materialne w ramach śledztwa”.
O rosyjskich motywacjach: „My nie gramy w żadne gry. Nie chodzi o podzielenie Zachodu czy zastraszanie Ukrainy. Naszym celem jest tylko i wyłącznie zagwarantowanie bezpieczeństwa Rosji teraz i na przyszłość, liczenie się z naszymi interesami i zbudowanie solidnych podstaw do wzajemnych korzystnych relacji z naszymi partnerami na zachodzie. Niestety, gdy byliśmy grzeczni i mili to jakoś nie działało”.
Na koniec stwierdza złowieszczo: „Nie będzie jak dotąd: NATO zdecydowało, Unia Europejska zdecydowała, a Rosja jest postawiona przed decyzją i może ją przyjąć albo nie, jednak to już nikogo specjalnie nie obchodzi. Tak dalej nie będzie”.
Mimo że w mediach przetoczyła się fala oburzenia na publikację wywiadu, gorąco polecam jego przeczytanie. Ten rodzaj tekstów określa się jako demaskatorskie. Tym razem Ambasador Rosji odpowiadając na pytania Michała i Jacka Karnowskich dokonał pełnej, ostentacyjnej autodemaskacji polityki Moskwy. Opisuje kremlowski stan świadomości, w którym Rosja ma przed sobą jedną jedyną misję: być WIELKĄ. Dla wielkości swojego imperium gotowa jest na wszystko. Wszystko, co w jej rozumieniu służy temu celowi, jest dobre, a co temu nie sprzyja – jest wrogie. I Rosja ma prawo i obowiązek dla budowania swojej pozycji toczyć ze wszystkimi i z wszystkim śmiertelny bój.
Ten wywiad powinien zostać przeczytany przez wszystkich, którzy nie tylko zajmują się Rosją, ale chcą coś wiedzieć o mechanizmach współczesnego świata, w którym Rosja odgrywa tak wielką i złowrogą rolę. Powinien być lekturą obowiązkową dyskutowaną na uczelniach, seminariach i konferencjach.
Ktoś taki jak Putin nie wyrasta i nie żyje w próżni. Ma za sobą aparat państwa, wojsko, tysiące tzw. oligarchów (czy mówiąc precyzyjnie złodziei), którzy w tym systemie mają kremlowską licencję na ograbianie Rosji i Rosjan w zamian za wspieranie Putina i dostarczanie mu zasobów.
W imię „ruskiego miru” można napadać na niepodległe państwa, bombardować domy mieszkalne, strzelać do cywilów, kobiet, dzieci. Rujnować miasta, palić wsie. Swoich żołnierzy wysyłać na śmierć. A przedtem szkolić ich, że jak trafią do niewoli, mają tłumaczyć, że myśleli, że to ćwiczenie, są zdezorientowani i bardzo tęsknią do swoich matek. Dlatego wszyscy jeńcy mówią to samo. Co więcej – nie rozgrzeszajmy też Rosjan z ich obojętności i przyzwolenia. W tym kraju żyje ponad 140 mln ludzi. Gdyby choć 3-4% chciało zmian i było gotowe coś zrobić w tym kierunku, żaden reżim nie byłby w stanie się utrzymać.
Rosja ponosi gigantyczne straty bezpośrednio w wyniku wojny: zabici, ranni, traci sprzęt wojskowy, każdy dzień wojny kosztuje miliardy dolarów. Chaos w rosyjskich finansach, upadek rubla, a co za tym idzie rosyjskiej gospodarki, wizja pustych półek w sklepach to perspektywa kilku dni. Nie powstrzymają tego nawet rosnące ceny surowców. Innych wizerunkowych i politycznych skutków wyliczał już nie będę.
Jednocześnie chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że obecną wojnę i rządy Putina może zakończyć wojsko, KGB, albo wielkie masowe protesty. Kiedy straty wywołane przez agresję na Ukrainę zostaną uznane w Rosji za niedopuszczalne, do gry wejdą dwa siłowe filary państwa, oligarchia nie będzie stawiać oporu, oni zawsze są potrzebni. Problem jest znalezienie następcy, ale ktoś znajdzie się, choćby przejściowo.
Miała być szybka, miła, radosna wycieczka do Kijowa, wyszło katastrofalnie źle. Rosjanie oczekują od swego państwa siły, prestiżu, niezwyciężonej potęgi. Są gotowi za to płacić najwyższą ceną, ale jeżeli władza zawodzi, nie znają litości dla tych, którzy doprowadzili do klęski Rosji i upokorzyli ją.
Czas klęski przyszedł.
Czas Putina się skończył.
Jerzy Szmit