Przypominamy tekst, który ukazał się na naszym portalu 17 czerwca 2021 roku.
Tematyka idealnie wpisuje się w spektrum szans rozwojowych, jakie niesie za sobą projekt Metropolii Olsztyn.
Ostatnich dwóch prezydentów Olsztyna w dość specyficzny sposób rozsławiło gród nad Łyną, obydwaj wywodzący się z PZPR włodarze miasta wieloletnią współpracę zawiązali na początku tego wieku i efekty tej przyjaźni obserwujemy na co dzień.
Pierwszy z nich tak namieszał olsztyniakom w głowie, że latanie z portkami w okolicach kostek i oskarżenia o molestowanie przyjmują jako dress code Urzędu Miejskiego.
Drugi z kolei, zafundował Olsztynowi prawdopodobnie jedne z najwyższych w Polsce kosztów życia – na razie drożeją śmieci i nieśmiało woda, ale jak wybuduje się spalarnia, to do lasu po chrust trzeba będzie chodzić, a Las Miejski z gumy nie jest – dla wszystkich nie wystarczy.
Te dwadzieścia lat zaboru „ruskiego”(PZPR – płatni zdrajcy, pachołki Rosji) należałoby wreszcie przerwać, „двадцать лет хватит” jak mawiają bracia Rosjanie. Przerwać nie tylko przez wybór nowego prezydenta, ale przede wszystkim zmianą w podejściu do funkcji i wyglądu miasta:
- czy musimy powielać kiepskie wzorce rodem z cmentarzy miejskich? (patrz grobowiec przy Nowym Ratuszu) ,
- czy wizje pijanego furmana, który rozbił sobie nos w drzwiach przesuwnych na dworcu Centralnym w Warszawie (patrz Inka i zabudowa Targu Rybnego zwanego dawniej „Karolkiem”) są czymś, z czym mieszkańcy Olsztyna pragną się identyfikować???
Polska architektura ma w swoim dorobku sporo innowacyjnych i niespotykanych projektów, które -mimo swojej wydatkowości- potrafiły obronić się wraz z upływem czasu – tu jako przykład mogą posłużyć chociażby warszawskie kopulaki.
Kopulaki to intrygujący i oryginalny polski projekt, który w latach 60-tych XX wieku był odpowiedzią na obowiązujące w PRL normy.
Miało ich być siedemdziesiąt, powstało dziesięć, do dziś w niezmienionej formie istnieją może dwa. Budowa kopulaków – małych, futurystycznych pokrytych kopułami domów była możliwa po odwilży w 1956 roku. Kopulaki, zaprojektowane przez Andrzeja Iwanickiego wzniesiono w w latach 1961-1966. Futurystyczne, przykryte kopułami domy przy ul. Ustrzyckiej w Warszawie (Włochy), wielu przypominają igloo, grzyby lub domy Smerfów.
Budowane były z powtarzalnych, betonowych form o średnicy 3,3 m. Wysokość w najwyższym miejscu dochodziła do 4 metrów, występowały w dwóch wariantach – trzykopułowych i dwukopułowych. Wszystkie miały mały ogródki i piwnice a niektóre również garaż. W centralnej kopule mieścił się salon (z ogromnym oknem) a w pozostałych sypialnia, kuchnia i łazienka. Płaski dach jest tylko w otwartej na salon jadalni umieszczonej między kopułami. Andrzej Iwanicki przygotował całościowy projekt. Rury i wszystkie instalacje wyginane były w kształt ścian. W pierwotnej wersji do oryginalnych domów zaprojektowano również meble, które wpasowywały się w zakrzywione powierzchnie. Wejścia do domów ozdobione były mozaikami .
„Budynki ocieplone są z zewnątrz plastrami pumeksu o grubości 10 cm, dzięki czemu cechują się wysoka izolacyjnością, zimą jest bardzo ciepło i koszty ogrzewania nie są wysokie, latem zaś panuje przyjemny, chłodny mikroklimat”.
Pomysł na niezwykłe osiedle był nie tylko fantazją architekta. Oryginalny, futurystyczny kształt domów przy ul. Ustrzyckiej, był próbą obejścia obowiązujących w tamtych czasach normatyw. W PRL powierzchnia domu prywatnego nie mogła przekraczać 110 metrów kwadratowych. Tymczasem w trzykopułowych domach normatyw przekroczono – mają one 127 m kw. powierzchni. Jak to możliwe? Mieszkania, lokowane pod kopułami uznawano za niepełnowartościowe (bo nie na całej powierzchni miały wymaganą wysokość 2,2 m), można było więc dzięki temu zbudować dom nieco większy niż dopuszczało to prawo.
Dzisiaj, gdy każde miasto walczy o przychylność mieszkańców, inwestorów i mediów warto zastanowić się nad projektami czy propozycjami, które na pierwszy rzut oka wydają się być nieco szalone, nie z tej ziemi. Budynki użyteczności publicznej czy też prywatne inwestycje nie muszą być szare, nudne i betonowe. Mogą epatować, nowoczesnością, śmiałą wizja łączącą tradycje regionu z np. produkcją zielonej energii, mogą mieć elewacje w formie ogrodów wertykalnych, czy posiadać na dachach pasieki i uprawy warzyw – kto nam zabroni????
Józef Szwejk