Wcześniejsi admiratorzy (zagraniczni i krajowi), „przyjaciele”, entuzjaści, różnej maści fanatycy i „czełowieki” Putina (już wtedy było wiadomo, że zbrodniarza) dzisiaj na prześcigi ogłaszają się antyputinowcami. No i oczywiście tak jak dawniej w ich blagierstwie wspiera polskojęzyczna, zagraniczna propaganda – ZET, Onet, „Wybiórcza” i TVN – deprecjonując jednocześnie wysiłki Polskiego Rządu i Prezydenta, mobilizujących cały świat w celu położenia kresu bandyckich poczynań Putina. Całej tej hołocie mówię sprawdzam: który z nich skupił swoje zabiegi na pozbycie się z naszej Ziemi złogów w postaci, np. pomników po Rosji Sowieckiej i jej zbrodniczej Armii Czerwonej, poprzedniczki armii Putina? Nie widzę!
Czerwoni towarzysze: starzy, ich potomkowie, nowi, młodzi zwiedzeni lewacką propagandą i ci, którzy mienią się być liberałami, demokratami, postępowcami, a są zakamuflowanymi zwolennikami obłędnej, zbrodniczej ideologii, także „pożyteczni idioci”, których też trzeba się wystrzegać, zawsze będą bronić czerwonych symboli. Rozbestwili Putina, wzbogacili jego samego (pałace, jachty) i Rosję umocnili zbrojnie, a teraz stają w pierwszym szeregu, jako antyputinowcy? Kto wie czy nie udają! Bo za nimi idą ich czyny. Nie tylko nie sprzeciwiają się (pomachanie na wiecu ukraińską flagą to sprzeciw?) bandycie Putinowi i Rosji, sowieckiemu odpryskowi, ale robią wszystko by wszelkie jej ścierwa zachować, przynajmniej jak najdłużej.
To samo robi załgany czerwony towarzysz Grzymowicz ze swoimi pomocnikami, przewodniczącym Rady Szewczykiem i radnym Łukaszewskim z Platformy dla zmylenia Obywatelskiej. Mydli oczy, że podjął decyzję o wystosowaniu wniosku do MKiDN. Decyzję o zamiarze można podejmować tysiąc razy. Ale kiedy „wystosuje”? Po prostu łże! Tym bardziej, że był(?), a raczej nadal jest zagorzałym przeciwnikiem „ruszenia” tego ścierwa sowieckiego/rosyjskiego. Jest tak samo „szczery” jak jego guru Tusk. Jest właścicielem tej śmierdzącej padliny i sam może i powinien coś z nią zrobić.
Czerwony towarzysz Grzymowicz ma również swoich popleczników wśród „naukowców”. Znowu się objawił (wcześniej zresztą też) prof. Traba, zapalony „lubitiel” sowieckich/rosyjskich przeżytków. Zarówno on jak i profesor Jedlicki, na którego się powołuje w błagalnym liście do Grzymowicza, aby ten nie „ruszał” „szubienic”, jest o inklinacjach żydowskich. Pierwszy poprzez swoją twórczość – w 2003 wyróżniony został Medalem im. Mordechaja Anielewicza przyznawanym przez Stowarzyszenie Żydów Kombatantów i Poszkodowanych w II Wojnie Światowej za działalność i publikacje o tematyce żydowskiej. Jerzy Andrzej Jedlicki urodzony jako Jerzy Grossman w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Został ochrzczony w obrządku ewangelicko-reformowanym. Był członkiem ZWM, ZMP i PZPR, z której wystąpił w ramach protestu po wydarzeniach marcowych ’68, opozycjonistą w PRL. I tu nie ma zdziwienia, że ich wystąpienia korespondują z publicystyką redaktora Wyborczej, ich ziomkiem Michnikiem. Całe szczęście, że nie są (Jedlicki nie był) członkiem aparatu ucisku, jak wielu Żydów, za Stalina. Ale i tak obrzydzają życie Polakom. Za przysłowiem żydowskim: „Jakież dobrodziejstwo ci uczyniłem, że mnie tak nienawidzisz”?
Robert Traba, za Jedlickim, w emocjonalnym liście do Grzymowicza wyraża niepokój, że ten „chce” (chcenia to czerwoni towarzysze mają duże) usunąć „szubienice”. Rozwodzi się nad poniesioną „ofiarą” i zasługami Armii Czerwonej w pokonaniu hitlerowskich Niemiec. Rozwija nawet apokaliptyczną wizję, że „gdyby nie ofensywa radziecka, to Niemcy najprawdopodobniej wygrałyby wojnę i bylibyśmy do dzisiaj upodloną, niewolniczą prowincją hitlerowskiego Reichu”. Zarzuca Erice Steinbach, że zaczyna historię od 1945 roku, a sam robi to samo. Takie charakterystyczne faryzejstwo. Ubolewa nad „jednostronną interpretacją historii”. Nie zna żydowskiego powiedzenia: „Pół prawdy to całe kłamstwo”?
No to jest okazja, by tzw. profesora Trabę podszkolić z historii. Historię bohatersko zbrodniczej Armii Czerwonej warto poznać przynajmniej od 1937 roku. Wywózki Polaków z Kresów na Sybir, na katorżniczą pracę. Wtedy „szczególnie zasłużyły się” dla Polski tzw. „trójki NKWD” w celu szybkiego rozpatrywania „spraw sądowych związanych z elementami antyradzieckimi”, a wyroki wykonywane były natychmiast. Tylko podczas „operacji polskiej NKWD” zamordowano strzałem w tył głowy (według dokumentów NKWD) 111 091 Polaków – obywateli ZSRR, a 28 744 wysłano do łagrów. To było preludium. Jeszcze przed II wojną światową jeden bandyta Stalin zwąchał się z drugim bandytą Hitlerem i żyli w gorącej przyjaźni. Z tej to przyjaźni (wspólne zwycięskie defilady, braterskie spotkania i przyjęcia ) zrodziło się kolejne ludobójstwo na Polakach z Kresów, „Katyń” oraz ścisła współpraca NKWD z Gestapo dla wymiany między sobą „wrogiego elementu”. W tym Żydów, historyku Traba! Zbrodnicza Armia Czerwona wybitnie pomogła Hitlerowi pokonać Polskę i zbudować Auschwitz. Gdyby nie czerwona Armia (250 000 Polskich Żołnierzy wziętych do niewoli, 80 000 przeszło do Rumunii, kilkadziesiąt tysięcy zabitych i drugie tyle rozproszonych – potężna armia) hitlerowskie Niemcy na długo ugrzęźliby w poleskich bagnach i z dużą dozą prawdopodobieństwa ponieśliby klęskę. Tym bardziej, że wreszcie dołączyliby do nas zachodni alianci. Nie byłoby żadnej perspektywy „upodlonej prowincji hitlerowskiego Reichu”. I mamy być wdzięczni jednemu bandycie za to tylko, że pogromił drugiego bandytę? Tym bardziej, że popadliśmy pod okupację tego pierwszego. Znowu rozstrzeliwania, mordy (August Emil „Nil” Fieldorf nawet grobu nie ma!), wspólne więzienia z hitlerowcami dla Żołnierzy Niezłomnych (szczególna podłość!) i wysyłki na Sybir.
Ale, zdaniem Traby, to „Armia Radziecka [Czerwona – panie historyku] pokonała [wspólnie z aliantami] morderczą Rzeszę niemiecką i dlatego należy jej się uznanie”. Idąc tokiem rozumowania Traby, należałoby wystawić pomnik również niemieckim hitlerowcom, bo przecież to oni pogonili w 1941 roku sowieckich/rosyjskich zbrodniarzy – też morderców Polaków. I tu dochodzimy do szczególnej konkluzji godnej tak zwanego profesora historyka Traby: „Narodowa pamięć musi zachować obydwa rachunki (zbrodni i ofiary)”. Taka „zbrodnioofiara” albo „ofiarozbrodnia”!? Swoje wywód Traba zakończył apelem, „by kontrowersyjny pomnik Dunikowskiego stał się częścią założenia komemoratywnego” (upamiętnienie jakiegoś zdarzenia). No to o prawdziwą tablicę pod szubienicami postarali się już koledzy Kozioł i Kałudziński. Rzetelnie i dobitnie przedstawili „wyczyny” Armii Czerwonej podczas „wyzwalania” Warmii i Mazur. Czerwony towarzysz Grzymowicz, w celach edukacyjnych, teraz powinien zaprosić „Junarmię” (liczącą w Rosji już ponad 300 000 chłopców i dziewczynek) z Kaliningradu.
Traba udaje głupiego, że nie wie, że to Putin „rozkręcił przy tej okazji [barbarzyńskiego najazdu na Ukrainę] pokłady nienawiści narodowej do Rosjan i ich kultury”? Taki „kulturnyj narod”, jak i ich przywódca.
Co do „szubienic” to pomysł przeniesienia ich na cmentarz przy ul. Szarych Szeregów jest poroniony z trzech powodów:
1) Te sowieckie ścierwo nie jest pomnikiem nagrobnym;
2) Na cmentarzu już i tak jest „mnogo” sierpów i młotów;
3) Nadal byłby w Olsztynie.
Zamiast wylewać krokodyle łzy nad Ukrainą, dzisiejsi antyputinowcy, jeśli szczerze się nawrócili, powinni przyczynić się do rozbiórki tego szkaradztwa, zlicytować go, a uzyskane pieniądze przeznaczyć dla Ukraińców.
Czas nagli!
Polska musi dzisiaj zrobić to, czego nie zrobiła w 1992 roku. Musimy zrobić porządek nie tylko ze ścierwami po padłej Rosji Sowieckiej, ale też i ze wszystkimi ruskimi agentami i jurgieltnikami, którzy destabilizują sytuację w naszym kraju. Rosyjscy czerwoni towarzysze zawsze byli prorosyjscy, natomiast „polscy” czerwoni towarzysze nigdy nie byli polscy, a wręcz przeciwnie – antypolscy. Więcej – byli i są zawsze prorosyjscy. Ich miejsce jest na Kremlu.
Antoni Górski