Bardzo brutalna kampania wyborcza prowadzona przez czołowych polityków KO spowodowała również radykalizację działań tzw. dołów partyjnych w terenie.
Podczas tegorocznej kampanii w Jedwabnie oraz na terenie gminy zniszczono około 30 banerów PAD. W większości przypadków po prostu znikają, kilka zostało pomazanych lub porwanych i porzuconych na ziemi.
Areną zaciekłych ataków zwolenników kandydatów KO stał się płot przy ul. 1 go Maja 1 ogradzający posesję położoną przy skrzyżowaniu drogi krajowej (58), wojewódzkiej oraz powiatowej.
Wywieszone jeszcze w marcu banery Z Panem Prezydentem po kilku dniach zostały pomazane, następnie porwane, po czym zniknęły zupełnie. Zawieszane kolejne również znikały, jednak podczas kampanii kandydatki Pani Kidawy Błońskiej akty wandalizmu były sporadyczne i banery PAD jakiś czas były eksponowane. Zmiana kandydata w KO na Pana Rafała Trzaskowskiego zdecydowanie wpłynęła na agresje jego zwolenników – banery i plakaty z PAD znikały prawie natychmiast po instalacji, w najlepszych przypadkach przetrwały jedną dobę.
W dniu 24 czerwca po raz kolejny zerwano plakaty ze wspomnianego płotu i w miejsce PAD pojawił się RT – odbyło to się wg. namierzonego zwolennika RT rzekomo za zgodą właścicielki posesji (Pani Krysia ponad 80 lat). Podczas rozmowy z Panią Krystyną w obecności owego zwolennika RT (jak powiedział jest mieszkańcem Krakowa, a wypoczywa w swojej daczy nieopodal Jedwabna). Zaprzeczyła ona stanowczo, że wyraziła zgodę na zrywanie, jedynie ze względu na znajomość z tym Panem pozwoliła powiesić dalej. Wobec twierdzeń Pana z Krakowa, że wszystko to odbyło się w obecności Pani Krystyny (tzn. zdzieranie banerów PAD i powieszenie w ich miejsce RF), biorąc pod uwagę wiek i stan zdrowia właścicielki posesji zaproponowałem rozwiązanie kompromisowe (mam nagranie z tej rozmowy) – zostaje jeden Trzaskowski – zawieszamy jednego Dudę, na co jednak usłyszałem zdecydowane NIE. W związku z przyznaniem się zwolennika Rafała Trzaskowskiego do zerwania plakatów Andrzeja Dudy i brakiem zgody na kompromis wezwałem poprzez 112 patrol policji z KP w Szczytnie. Policja przyjechała wysłuchała obu stron oraz pani Krysi, która ponownie potwierdziła brak jej zgody na zrywanie, a słysząc ode mnie o wcześniejszej próbie kompromisu, w zasadzie nakłoniła Pana z Krakowa do zdjęcia jednego Trzaskowskiego i ja w to miejsce powiesiłem jednego Dudę. Sądziłem, że problem jest rozwiązany, chociaż nie był to sukces ponieważ wcześniej wisiały tam co prawda zrywane ale tylko banery AD.
Jednak rankiem 25.06, jak dowiedziałem się, baneru z Prezydentem Dudą już nie było. Ponieważ zapas banerów był na wyczerpaniu, a było oczywiste, że kolejny zostanie zniszczony, postanowiłem ostatnie kilka banerów zainstalować między godz.23 a 24 – tuz przed cisza wyborczą, sądząc, że cisza wyborcza spowoduje ochłonięcie i wpłynie na uspokojenie zajadłych przeciwników Andrzeja Dudy. Niestety podejmując próbą wieszania baneru w miejscu wcześniej uzgodnionym z Policją, Panią Krystyna i Krakusem zostałem około 23.40 zaatakowany początkowo werbalnie, a następnie fizycznie przez osobnika o nieznanych mi personaliach. Ponieważ odnosiłem wrażenie o swojej wyraźnej przewadze fizycznej, próbowałem zrealizować swój zamiar, jednak agresja osobnika rosła, wyrywał baner, wypychał mnie, szarpał, wymachując rękoma uderzył mnie w głowę, a łokciem w żebra – czułem od niego wyraźną woń alkoholu. Ponieważ moje próby opanowania sytuacji nie przynosiły rezultatu, cofnąłem się dwa – trzy kroki i połączyłem się z nr 112. Podczas rozmowy wyciągniętą ręką usiłowałem trzymać agresora na dystans, ponieważ dalej mnie szarpał i wykrzykiwał coś do telefonu (w tym swoje imię i nazwisko).
Widząc, że zostało tylko 10 min. do północy i wiedząc, że patrol policji pojawi się już po północy, odjechałem kilkaset metrów, aby powiesić ostatni wolny baner, spiesząc się, na 2 minuty przed północą wróciłem i zawiesiłem na wolnym miejscu płotu dalej od właściwego miejsca wąski plakat papierowy przytwierdzony do sztywnego papieru, agresora nie widziałem, rozpoczęła się ulewa, minęła 24.00, w związku z tym nie zdążyłem powiesić właściwego baneru we wcześniej opisanym miejscu płotu. O godz. 24.08 ponownie zadzwoniłem na 112 i po konsultacji Pani Operator z policją odwołałem patrol – agresor zniknął, było po 24.00 i tak już nie zawiesiłbym baneru.
Czułem się trochę poobijany, jednak ulewa jak i stres spowodowało, że wróciłem do domu spać. Rankiem zauważyłem dużego krwiaka i inne sińce na przedramieniu, odczułem lekki ból głowy z prawej strony oraz ból prawego boku. Jadąc przez Jedwabno stwierdziłem, że zarówno plakat z płotu jak i banery z innych miejsc są zerwane, a inne naderwane.
Po konsultacji z mecenasem Lechem Obarą oraz Panem Karolem Gruszczyńskim z RKW postanowiłem złożyć na policję zawiadomienie o uniemożliwieniu mi wykonania czynności obywatelskiej, do której miałem pełne prawo, poprzez atak fizyczny.
I tak działa totalna opozycja – zgodnie z dyrektywami z centrali partii – Ulica i Zagranica.
Szczepan Worobiej