Skąd bierze się tak zaciekły opór przeciw budowaniu S16? Gdzie szukać źródeł tej trudnej do zrozumienia walki?
1. Lobby antyrządowe. Budowa S16 jest jedną ze strategicznych inwestycji rządowych. W tej sytuacji opozycja polityczna podsycała sprzeciwy byle tylko zrobić na złość rządowi. Przy okazji trzeba przypomnieć, że pod koniec rządów PO-PSL, w roku 2013, tej inwestycji odebrano finansowanie. Po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość jedną z pierwszych decyzji Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa pod kierownictwem Andrzeja Adamczyka było przyznanie znaczących funduszy na aktualizację dokumentacji do budowy S16. Przez kilka lat politycy PO, PSL i Lewicy temat S16 omijają i wsparcia z ich strony nie ma. Najchętniej powtarzają, że sprawę trzeba przeanalizować ze wszystkich stron, czyli stać w miejscu.
Jednym z liderów przeciwników drogi jest burmistrz Mikołajek, znany z ostentacyjnie okazywanej nienawiści do Prawa i Sprawiedliwości. Ta postawa to zupełne kuriozum, przecież Mikołajki byłyby jednym z największych beneficjentów budowy S16. Burmistrzowi przeszkadza wyznaczona trasa, która ma prowadzić inwestycje zbyt blisko jego prywatnej posiadłości.
W Sejmiku województwa radni Prawa i Sprawiedliwości na czele z Pawłem Czemielem, doradcą Ministra Andrzeja Adamczyka, kilkakrotnie próbowali przyjąć stanowisko popierające budowę S16. Rządząca większość z PO i PSL podchodziła do tego jak do jeża, w końcu poparcie zostało przyjęte, ale w najbardziej „wstrzemięźliwej” formie.
2. Lobby ekstensywnej, małej turystyki. Część małych przedsiębiorców turystycznych, przyjmuje opowieści mające budować strach przez budową drogi. Uwierzyli, że ekspresówka wystraszy im klientów poszukujących „ciszy i spokoju”. Akurat będzie dokładnie na odwrót. Chętnych do odwiedzania Mazur przybędzie, wzrośnie popyt na lokalne wyroby. Czy poprawa komunikacji nad morze, w góry spowoduje, że ludzie przestają jeździć do Międzyzdrojów, Władysławowa, Zakopanego czy Szczyrku?
3. Rolnicze latyfundia. Systemowy upadek PGR-ów na skutek reformy Balcerowicza, jest i jeszcze bardzo długo będzie odczuwalny na Warmii i Mazurach. Jednym z jego skutków był drastyczny spadek ceny ziemi. Decyzjami Balcerowicza uruchomiono wolny handel ziemią. Miliony hektarów weszły w obrót handlowy. PGR-y były kupowane, dzierżawione, potem wykupywane w części lub całości. Powstały gospodarstwa po kilkaset, a nawet kilkanaście tysięcy hektarów. Właściciele tych wielkich majątków ziemskich woleliby zachować obecny status: obszaru jak najdalej odsuniętego od ośrodków wzrostu na peryferiach, gdzie ludzie nie mają alternatywy pracy i muszą godzić się na każde warunki. Wśród właścicieli nie brakuje przedsiębiorców spoza naszego województwa. Dla nich Warmia i Mazury to swoista ziemia obiecana, gdzie można robić doskonałe interesy, na powiedzmy wprost: wyzysku miejscowych pracowników, którzy nie mają alternatywy zarabiania na życie. Beneficjenci takiego stanu rzeczy zmian sobie nie życzą.
4. Pochowana po lasach „warszawka”. Kiedy podróżuje się po Warmii, po Mazurach, a szczególnie w okolicach wielkich jezior warto zjechać z głównych dróg i zobaczyć, jak wyglądają obszary kiedyś odludne i zapomniane. Piękne domy, wielkie ogrodzone posesje prezentujące bogactwo właścicieli. Oczywiście bardzo rzadko te imponujące nieruchomości należą do miejscowych. Wśród właścicieli: warszawska elita finansowa, artystyczna, medialna, polityczna. Dom na Mazurach to standard. Co prawda rzadko używany, ale najważniejsze, że ma być w nim cisza i spokój, nikt ma w okna nie zaglądać, im mniej ludzi tym lepiej. Nie po to człowiek ucieka z Warszawy, aby z jakimś turystami się mieszać. Nie po to płot na trzy metry w jezioro wbudował, aby ktoś mu po jego brzegu łaził.
Jest oczywistością, że za znaczną częścią czarnego PR i blokowania budowy S16 to wytwór tego środowiska. Jakże bowiem wytłumaczyć systematycznie prowadzone kampanie medialne przeciw budowie drogi, wypowiedzi celebrytów rozpaczających nad nieuchronną zagładą niepowtarzalnej mazurskiej przyrody, jeśli droga S16 zostanie zmodernizowana?
Ktoś powie (jak zwykle Gazeta Wyborcza), że doszukuję się tajnego spisku. Żaden tajny spisek, „warszawka” chce mieć ciszę i spokój i na żadne likwidacje wykluczenia komunikacyjnego się nie pisze. Co by nie było z Warszawy jakoś się dojedzie, raz czy dwa razy na rok, najwyżej godzinę albo dwie dłużej to potrwa.
5. Ekoaktywiści. Najbardziej zdeterminowana i agresywna grupa przeciwników budowy S16. Cel ich działań jest jasno określony – blokować jak długo się da. Powiem też wprost: te działania nie mają nic wspólnego z troską o przyrodę i o człowieka. Głoszone absurdy doszły już do poziomu, który wyklucza merytoryczną dyskusję. Trudno inaczej określić żonglerkę pseudofaktami i twierdzenia, że powstanie gigantyczny most degradujący krajobraz i przeszkadzający żeglarzom, że wyschną jeziora, albo: tu jest tak pięknie, a wy chcecie to zniszczyć.
Potem idą na stół pseudoeksperckie opracowania przygotowane przez „wybitnych, znakomitych specjalistów”, z których wynika oczywiście, że projekty przygotowywane przez właściwe instytucje są całkowicie nietrafione. W zamian przedstawiają swoje, oczywiście autorstwa wspomnianych wcześniej „wybitnych” specjalistów. Łączy je myśl naczelna – to co zostało przygotowane trzeba wyrzucić do kosza. Róbcie tak, jak my chcemy, a jak nie, to będziemy protestować, skarżyć, składać odwołania, robić awantury.
W polskim porządku prawnym grupa destrukcyjna, szczególnie w obszarze przyrodniczym, może latami paraliżować inwestycje. No i jest jeszcze Bruksela, która, gdy tylko usłyszy, że ktoś w Polsce protestuje, zachwycona przysyła komisje, blokuje, nakłada kary i przejmuje pseudofakty.
Ciśnie się pytanie: kto za to wszystko płaci i jaki jest jego cel? Odpowiedź jest brutalnie prosta: pieniądze płyną z zagranicy i mają utrudniać rozwój Polski. Oczywiście, wszystko odbywa się pod najbardziej wzniosłymi hasłami ochrony przyrody. Tyle że jak spojrzymy na fakty, stosowane metody, argumenty, sposoby działania, a potem spróbujemy powiązać jedno z drugim, to trudno uwierzyć we wzniosłe intencje zawodowych ekoaktywistów.
Jak bowiem inaczej zinterpretować blokowanie inwestycji drogowych realizowanych przez rząd według najwyższych standardów ochrony przyrody, a z drugiej strony milczeć, gdy do Wisły płynęły miliony metrów sześciennych ścieków z uszkodzonego warszawskiego kolektora?
c.d.n
Jerzy Szmit
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa w latach 2015-17.
Decyduje się przyszłość Mazur! Część 3: Ekoaktywisto, daj żyć!