Dziś mija 81 lat od przekształcenia, na mocy rozkazu Naczelnego Wodza generała broni Władysława Sikorskiego, Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową. Warto pamiętać, iż te struktury sił zbrojnych Polskiego Państwa Podziemnego współtworzyło około 400 tysięcy osób, a wiele z nich, po rozwiązaniu AK w 1945 roku, osiedliło się na Warmii, Mazurach i Powiślu. Oto jedna z takich historii…
Latem 2010 roku, będąc w miejscowości Zalewo (w powiecie iławskim), na niewielkim cmentarzu koło kaplicy pod wezwaniem Świętej Rodziny, natknąłem się grób dwóch żołnierzy Armii Krajowej – Józefów Lisowskich. Zaintrygowały mnie napisy, że należeli do AK i „zmarli śmiercią tragiczną” w 1946 roku, a także inskrypcja, stanowiąca cytat z Ewangelii według świętego Mateusza: „Błogosławieni którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości”. Od razu pojawiły się pytania: co spowodowało śmierć tych dwóch młodych ludzi rok po formalnym zakończeniu II wojny światowej i czy nie miała ona związku z walką powojennego podziemia niepodległościowego z komunistycznym aparatem bezpieczeństwa.
Później (w 2011 roku), również dzięki informacjom od przedstawicieli lokalnego środowiska, udało mi się ustalić, że obaj Józefowie Lisowscy to stryjeczni bracia, którzy walczyli od 1941 roku w szeregach ZWZ/AK na Brasławszczyźnie (teren dawnego województwa wileńskiego) m.in. w „Wachlarzu” (Józef, syn Józefa, używał pseudonimu „Szpak”). Jak wiadomo, specyfiką funkcjonowania polskiego podziemia na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej było to, iż, oprócz walki z okupantem niemieckim i jego poplecznikami (np. litewską policją), musiało chronić ludność cywilną przed partyzantką sowiecką, a następnie bronić się przed regularnymi oddziałami Armii Czerwonej i NKWD. W tego typu działaniach zbrojnych uczestniczyli nasi bohaterowie. Pod koniec wojny, zmuszeni grożącymi represjami ze strony sowietów – prawdopodobnym uwięzieniem lub wywózką w głąb ZSRS – przenieśli się do „nowej” Polski i próbowali ułożyć sobie życie. Osiedlili się nad Jeziorem Jeziorak i właśnie w jego wodach, w kwietniu 1946 roku (mniej więcej na wysokości miejscowości Matyty) utonęli, próbując ratować kolegów – choć nie zginęli z bronią w ręku, to do końca pozostali wierni ideałom żołnierzy Armii Krajowej.
Radosław Nojman
prawnik, pasjonat historii i krajoznawstwa,
działacz społeczno-polityczny oraz publicysta