W poniedziałek odbyły się dwie … No i jestem w kropce. Jakkolwiek można uznać, że w Końskich odbyła się debata Andrzeja Dudy, wprawdzie nie z konkurentem, ale z obywatelami, tak w Lesznie Rafał Trzaskowski zorganizował konferencję prasową, jak sam nazwał, „Arenę Prezydencką” z udziałem dziennikarzy. Na „Arenę” zapraszał obecnego Prezydenta RP, chociaż dużo wcześniej wiedział, że TVP, jako stacja publiczna mająca obowiązek, zorganizowała debatę w Końskich. Buńczucznie ogłosił, że „czas na prezydenta, którego szefem będą obywatele, a nie prezes jednej partii”, ale z obywatelami to skonfrontować się nie chciał.
Trzaskowski najlepiej się czuje wśród „swoich” (obywatele – nie swoi), takich jak, np. Monika Olejnik o koneksjach Milicyjno-Obywatelsko-esbeckich, na których poparcie może liczyć. Na „Arenie” takich nie brakowało. Dziennikarze z Gazety Polskiej, TVP3 i Republiki ginęli wśród redakcji: Polsat News, Newsweek, Polska Times, OKO.press, TOK FM, Rzeczpospolita, Radio ZET, Polityka, Najwyższy Czas!, Wirtualna Polska, Gazeta Wyborcza, Super Express, Fakt, Gazeta Prawna, Onet. Popieranie się jest zresztą obopólne. „Nie jestem członkiem PiS-u i nie chcę zaglądać ludziom w życiorysy”. Ale „pisowskiemu prokuratorowi” ze stanu wojennego to zaglądnął. Swoją drogą zdumiewa mnie, że takie „dictum” „zatyka” „pisowców”. Co z tego, że był komuchem? Czy to oznacza, że był równy zbrodniarzowi Jaruzelskiemu, którego Trzaskowski i jego towarzysze wychwalają? Ale nie jest! Za to hołubi Jolantę Gontarczyk, teraz Lange, wspierając jej fundację 2 milionami złotych. Broni wyjątkowo groźnego, tajnego współpracownika SB – „Panna”, która wspólnie z mężem, TW „Yon” inwigilowała Księdza Blachnickiego. Za poparcie trzeba czymś płacić. Nic za darmo, a poza tym „swoich” trzeba bronić! Swoich, bo jabłko nie pada daleko od jabłoni. Zaglądnijmy głębiej – matka Trzaskowskiego to też TW SB „Justyna”. Nie zagląda w życiorysy, a szkoda, bo zatrudnia naćpanych kierowców autobusów narażając pasażerów na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia.
Oczywiście, pytanie o finansowanie „Panny” „było kontrowersyjne, mało mające wspólnego z dzisiejszą rzeczywistością”. Jak zwykle, bo fekalia w Wiśle też „nie mają nic kompletnie wspólnego z rzeczywistością”?!
Trzaskowski, zapędzając się w swojej zapalczywości, popełnia kardynalne błędy jak Kidawa-Błońska. Martwi się „czy po wyborach Polska naprawdę będzie promowała „dobry patriotyzm?”[sic!] Czy patriotyzm może być jeszcze jakiś inny? Mógłby mu to wytłumaczyć Kaczyński, ale jak zapewniał: „nie odbiera telefonów od Kaczyńskiego jak Duda”. No i potem są takie skutki. Obiecuje za to „polityka silnego, prezydenta niezależnego”, bo „nie słucha pana prezesa”. Dlaczego nie słucha? Bo „ma swoje zdanie”. Chyba, że chodzi o … parasol. Tutaj też wychodzi gamoniowatość Trzaskowskiego, bo sufler Budka musiał mu powtarzać trzy razy: „Wyżej parasol!” „Wyżej parasol?” „Weź wyżej parasol!” „Wyżej trochę parasol!”[1] Wreszcie dotarło.
Ciekawe jak Trzaskowski wyjdzie na tym podpowiadaniu? Bo sufler też coś nie za bardzo, skoro Kidawa-Błońska za sprawą jego instruowania przepadła w przedbiegach: „Powiedz, że nie może być o tym …”. „Potem mów, że dzięki naszemu sprzeciwowi, że się.. no!” – suflował jej szeptem Budka na temat planowanych wyborów 10 maja.
W chamstwie i bezczelności Trzaskowski przewyższył mistrza-Tuska. W swoim zacietrzewieniu obnaża swój charakter, odsłania prawdziwą twarz oszczercy, wychowanka Tuska. A gdyby tak sam zadzwonił do Kaczyńskiego? Może byłby porządniejszym człowiekiem?
A poza tym „szubienice” należy zburzyć.
Olsztyński palestrant Wrzecionkowski bez należytego rozpoznania (a jest adwokatem!), broniąc sędziego Juszczyszyna z „nadzwyczajnej kasty”, wyzywał od „kanalii” prokuratora „pisowskiego”. Co miało jedno do drugiego? I kto tu jest kanalią? Co na to olsztyński Rotary Club, którego chce być Gubernatorem? Jeśli jest taki oburzony funkcjonowaniem „komuchów” w przestrzeni publicznej, to ma (jak również i inni olsztyńscy towarzysze) okazję, by udowodnić, że komuchem nie jest i poprzeć moje żądanie.
Antoni Górski