Przez pełne 22 lata służył w sławnym 1-m pułku ułanów krechowieckich i nie było bitwy, marszu, defilady czy pościgu w którym nie brałby udziału.
Najstarszy „żołnierz” pułku, uczestnik szarży pod Krechowcami, zmagań z Budionnym w 1920 roku, uczestnik Olimpiady w Paryżu w 1924 roku – zdobył III miejsce w championacie konia. Kiedy w czasie obchodów 20-lecia Pułku, trzech podoficerów zostało uhonorowanych pamiątkowymi ryngrafami za dwadzieścia lat nieprzerwanej służby pod amarantowo-białym proporczykiem, czwartym nagrodzonym był właśnie on -„Krechowiak”. Otrzymał ozdobną uzdę i wstążkę za rany nabyte w walkach z Armia Konną Budionnego.
Ten wspaniały kary koń przybył do przyszłych Krechowiaków 19 lipca 1917 roku w Porohach koło Nadwornej, na kilka dni przed słynną. bitwą pod Krechowcami. Od razu przypadł do gustu dowódcy pułku, który bardzo go polubił i nadał mu imię „Kary”.
Pod pułkownikiem Mościckim uczestniczył w krwawych walkach z bandami rosyjskich dezerterów na ulicach Stanisławowa, oraz w pamiętnej bitwie pod Krechowcami w dniu 24 lipca 1917 roku gdzie pułk wsławił się szarżą na wojska niemieckie i austriackie. Wyjątkowo bohaterska postawa pułku spotkała się z uznaniem dowództwa rosyjskiego. Naczelny wódz armii rosyjskiej, gen. Ławr Korniłow przesłał depeszę gratulacyjną wraz z odznaczeniami dla najdzielniejszych. Swoje uznanie wyraził nawet niemiecki gen. Litzman. Dzięki bitwie stoczonej jednego dnia z trzema zaborcami, pułk stał się symbolem ustawicznej walki o niepodległość, zaś waleczne czyny i przyznane za nie wysokie odznaczenia wojenne − 192 krzyże św. Jerzego − przyczyniły się do nadania mu przydomku „pułk kawalerów św. Jerzego”.
Okazało się wkrótce, że oprócz odwagi i posłuszeństwa w walce, Kary posiadał również i inne zalety-okazał się wspaniałym koniem marszowym, który ze swoim stępie długim świetnie trzymał się szeregu oraz nadzwyczajnie zachowywał się w terenie.
Po śmierci płk. Bolesława Mościckiego(zamordowanego przez komunistyczną bandę białoruskich chłopów) , „Karego” nazywanego już ” Krechowiakiem”, przejął kolejny dowódca pułku ( późniejszy generał brygady), Stefan Suszyński. Po likwidacji 1 Korpusu Polskiego w maju 1918 roku i chwilowym rozwiązaniu pułku, ” Krechowiak” znalazł tymczasowe schronienie w stadninie księżnej Franciszki Woronieckiej* w jej majątku pod Warszawą. Opiekunka i ulubiona przez Krechowiaków ciocia Frania przechowała go do chwili odtworzenia pułku w listopadzie 1918 roku. Kiedy w listopadzie 1918 roku 2 szwadron pułku , po rozbrojeniu niemieckich oddziałów, maszerował ulicami stolicy księżna Woroniecka podjechała powozem i oddała prowadzonego przez siebie Krechowiaka dowódcy szwadronu(ówczesny porucznik, późniejszy generał Zygmunt Podhorski). Ułani uznali powrót ulubionego konia bojowego pierwszego dowódcy jako znak, że nie tylko 2 szwadron, ale też niedługo cały pułk się odrodzi.
W czasie wojny potwierdził swoją klasę, jak wielu Ułanów Krechowieckich również on odebrał również ranę podczas walk pościgowych przeciwko Konarmii Budionnego (w bitwie pod Ołyką we wrześniu 1920 roku).
Gdy po zakończeniu wojny Naczelnik Państwa Józef Piłsudski dekorował sztandar pułku orderem Virtuti Militari dowódca pułku na Krechowiaku składał raport.
Po wojnie przybył z pułkiem do garnizonu, którym na dwadzieścia lat międzywojnia stał się piękny i malowniczy Augustów. Kiedy latem 1921 roku sprowadzono do Polski zwłoki pierwszego dowódcy pułku, płk. Bolesława Mościckiego, „Krechowiak” wziął udział w pogrzebie w Warszawie , krocząc za trumną.
W okresie międzywojnia, od września 1920 ustaliła się wspaniała i piękna tradycja zmiany kolejnego dowódcy pułku, w której zaszczytną główną rolę odgrywał właśnie „Krechowiak”. Otóż, odchodzący dowódca na „Krechowiaku”, a przyjmujący pułk na innym koniu, podjeżdżali do rozwiniętego sztandaru pułku i po raporcie zsiadali z koni. Spieszył się również poczet sztandarowy. Nowy dowódca klęcząc przyjmował sztandar od zdającego, po czym dosiadał ” Krechowiaka” i z jego grzbietu obejmował pułk pod swoją komendę.
Odtąd dowódca pułku przy każdych świętach narodowych i świętach pułkowych prowadził pułk na „Krechowiaku”, który oprócz tej zaszczytnej służby, reprezentował pułk w licznych zawodach konnych, krajowych i zagranicznych. I tak w 1924 roku, podczas Olimpiady w Paryżu, jeżdżący na nim ppłk. Karol Rómmel zdobył III miejsce w championacie konia.
Podczas obchodów Dwudziestolecia Pułku ” Krechowiak” stanął w jednym szeregu z najstarszymi żołnierzami pułku , mającymi odebrać ryngrafy za dwudziestoletnią służbę pułku : ppłk. Janem Litewskim, st. wachm. Sitnikiem i wachm. Bolesławem Kruszewskim. On sam otrzymał ozdobną uzdę i został udekorowany wstążeczką za ranę, otrzymaną podczas walk w 1920 roku.
Czas robił swoje… Z biegiem lat z wspaniałego karego, ze szlachetną głowa, długą szyją z suchymi, mocnymi jak stał nogami zmienił się w starego, posiwiałego i bezzębnego konia. Dlatego z rozkazu ministra spraw wojskowych . otrzymał dożywotnią rację żywnościową. Przeszedł na zasłużoną emeryturę i życie „na łaskawym chlebie” w swoim macierzystym pułku.
Otrzymał w koszarach augustowskich specjalną stajnię, gdzie odwiedzali go dostojni goście i kolejne roczniki pułkowych rekrutów. Wszyscy widzieli w ” starym wiarusie” jakby symbol krechowieckiego pułku i cząstkę jego historii.
Opiekowano się nim bardzo troskliwie. W ostatnich latach karmiono go, ze względu na brak zębów, gniecionym owsem i rozmoczonym chlebem. On sam wziął jeszcze udział w Święcie Pułku 24 lipca 1939 roku – defilował w szyku konnym dwa razy: raz stępem przed sztandarem, a potem galopem, już ze sztandarem przed przyjmującymi defiladę oficjelami Na nową wojnę ze swoim pułkiem już nie wyruszył… pewnej sierpniowej nocy, w wieku 27 lat zasnął spokojnie i już się nie obudził. Na wieczną służbę odszedł niepokonany – udział we wszystkich kampaniach bojowych kończył w roli zwycięzcy (od walk z zaborcami w latach 1917-198, poprzez wojnę na froncie ukraińskim, wyzwalanie pomorza aż do wojny polsko-bolszewickiej).
Jan Nowak
Źródło: Miesięcznik „Na Antenie” wydawany przez Rozgłośnie Polska Radia Wolna Europa – Wiesław A. Lasocki artykuł Krechowiak” oraz opracowanie Krzysztof Goździk.
Księżna Franciszka Woroniecka – Jeszcze w 1 Korpusie na Białorusi zawiązał się nieformalny komitet pomocy ułanom. Główną rolę pełniła w nim księżna Franciszka Woroniecka, która będąc we władzach Czerwonego Krzyża postanowiła opiekować się ułanami krechowieckimi. Nawet swojego syna Adama w 1920 roku skierowała na służbę do tego pułku. Zaś wcześniej w maju1918 roku podczas przymusowego rozwiązania I Korpusu Polskiego przeprowadziła konia dowódcy pułku „Krechowiaka” z Białorusi do swojego majątku pod Warszawą. Tym samym go uratowała. Często odwiedzała swoich krechowieckich ułanów , przywożąc różne, przeważnie wyskokowe prezenty. Stąd powstała żurawiejka:
Zawsze dzielni często wlani
To ułani cioci Frani